Strzelali do 100 tysięcy ludzi


Siły rządowe strzelały do uczestników największej od miesięcy manifestacji przeciwko prezydentowi Jemenu Alemu Abd Allahowi Salahow - informują świadkowie. Według nich w strzelaninie w stolicy Jemenu zginęło co najmniej 15 osób, a nawet 200 może być rannych.

Protestujący przeciwko 33-letnim rządom Salaha zebrali się w niedzielę przed budynkiem telewizji i gmachami rządowymi stolicy Jemenu - Sany. Według świadków, mogło tam być nawet 100 tys. ludzi. To największa taka manifestacja w ostatnich miesiącach.

W pewnym momencie służby bezpieczeństwa wypuściły gaz łzawiący i zaczęły strzelać w kierunku tłumu. Według świadków, od kul zginęło co najmniej 15 osób, a służby medyczne mówią, że rannych może być nawet 200 osób.

"To nie my"

Jemeńskie ministerstwo obrony napisało na swoich stronach internetowych, że protestujący rzucali koktajlami Mołotowa i podpalali samochody policyjne.

Za rozpoczęcie strzelaniny obwinia ono islamistów z opozycyjnej partii Islah.

Złamane zawieszenie broni

Do starć doszło już wcześniej. W niedzielę rano było słychać strzały w dzielnicy Hasaba na północy Sany w pobliżu domu wpływowego przywódcy plemiennego i przeciwnika Salaha, Sadeka al-Ahmara. Według członków jego rodziny, dom został ostrzelany przez Gwardię Republikańska dowodzoną przez syna Salaha.

Do strzelaniny doszło pomimo zawieszenia broni zawartego między przywódcami plemiennymi sprzeciwiającymi się Salahowi a wiernymi mu żołnierzami.

Salah, których przebywa na leczeniu w Arabii Saudyjskiej po czerwcowym zamachu na jego życie, utrzymuje się u władzy pomimo nacisków społeczności międzynarodowej i trwających od ośmiu miesięcy protestów. USA i Arabia Saudyjska obawiają się, że destabilizacja w Jemenie ośmieli działającą w regionie Al-Kaidę do przeprowadzenia kolejnych ataków, również za granicą.

rs/fac

Źródło: PAP, Reuters