Media: strefa humanitarna tylko z nazwy? Dwa miliony ludzi na obszarze wielkości lotniska

Źródło:
BBC

Podczas gdy izraelska armia zapuszcza się w głąb Strefy Gazy, dwa miliony cywilów ma szukać schronienia w strefie humanitarnej mniejszej od lotniska Londyn Heathrow - pisze portal brytyjskiej stacji BBC. W Polsce strefa w całości zmieściłaby się na warszawskim Żoliborzu. W strefie przez wiele dni nie ma wody i prądu, a w jednym namiocie śpi po kilka rodzin. To obszar "ani humanitarny, ani bezpieczny" - powiedział dziennikarzom jeden z cywili, Mohammed Ghanem.

BBC opisało warunki życia palestyńskich cywili stłoczonych w al-Mawasi, wąskim skrawku terenu w Strefie Gazy, wyznaczonym jako bezpieczny przez Siły Obrony Izraela (IDF). BBC podkreśla, że izraelska armia wytyczyła palestyńskim cywilom bardzo niewielki obszar - o powierzchni około 8,5 kilometra kwadratowego.

Brytyjscy dziennikarze zaznaczają, że to teren niewiele mniejszy od lotniska Londyn Heathrow. W Polsce podobny co do wielkości obszar zajmuje warszawski Żoliborz, krakowskie Bronowice czy katowickie Szopienice.

Cztery osoby w namiocie, 10 dni bez wody

BBC przytacza relacje Palestyńczyków, którzy postanowili schronić się przed działaniami zbrojnymi w al-Mawasi. To między innymi Reem Abd Rabu, która - jak opowiedziała - przez ostatnie tygodnie spała na ziemi, dzieląc namiot z czterema rodzinami. Początkowo, po ucieczce z północnej części Strefy Gazy, chciała znaleźć bezpieczny kąt w Chan Junus, jednak gdy zobaczyła bombardowane budynki mieszkalne, uciekła w miejsce wskazane przez Izrael jako bezpieczne. Do al-Mawasi, które - jak mówiła Reem Abd Rabu - dotąd było miejscem opuszczonym, "nieprzeznaczonym dla ludzi".

Czytaj też: Izrael otworzy przejście graniczne dla pomocy humanitarnej, Joe Biden apeluje o większą pomoc dla ludności cywilnej

To jednak tam Izraelczycy zachęcają cywili przez media społecznościowe do szukania schronienia. IDF informuje jednocześnie, że Hamas wykorzystuje właśnie tę bezpieczną przystań jako miejsce, z którego wystrzeliwuje dziesiątki rakiet, które narażają mieszkańców Strefy Gazy na niebezpieczeństwo.

W strefie humanitarnej, według rozmówców BBC, brakuje nawet niezbędnych do funkcjonowania potrzeb. - Woda dochodzi jednego dnia, a przez kolejne 10 dni już nie, nawet w łazienkach. To samo dotyczy prądu - powiedziała dziennikarzom Reem Abd Rabu.

Strefa "ani humanitarna, ani bezpieczna"

Dziennikarze przytaczają też historię innej Palestynki, która uciekła do al-Mawasi i twierdzi, że całymi nocami nie śpi przez odgłosy ostrzału. Mona al-Astal również skarży się na brak wody, elektryczności i zapasów w strefie humanitarnej. Według jej relacji niektórzy ludzie włamywali się do magazynu agencji ONZ, ponieważ "byli bardzo głodni, nie mieli co jeść".

Czytaj też: "Jeden z najbardziej zadziwiających momentów zawieszenia broni"

- Wśród dzieci powszechne są choroby takie jak wszy, ospa wietrzna i infekcje jelitowe – mówi Mona al-Astal. Z zawodu jest lekarką.

Kolejny rozmówca BBC - Mohammed Ghanem - uciekł z okolic szpitala al-Shifa w północnej Gazie, gdzie, jak powiedział, w pobliżu jego domu miało miejsce ponad 25 ataków. Powiedział, że przybył do Al-Mawasi, ponieważ "izraelska armia kierowała tu ludzi", ale stwierdził, że ten obszar nie jest "ani humanitarny, ani bezpieczny". Według Ghanema do ostrzałów dochodziło nawet pół kilometra od strefy. Co najmniej jedno miejsce ze śladami po ataku potwierdzili dziennikarze BBC. Gdy spytali o sprawę izraelską armię, nie otrzymali odpowiedzi.

Autorka/Autor:bp//mrz

Źródło: BBC

Źródło zdjęcia głównego: Loay Ayyoub for The Washington Post via Getty Images

Tagi:
Raporty: