Izrael nasilił ofensywę medialną, obarczając ONZ winą za brak dostaw pomocy do Strefy Gazy. Według ekspertów to Izrael blokuje dystrybucję, a zarzuty wobec ONZ są bezpodstawne. - Kilogram cukru kosztuje 150 dol. To nie pomoc humanitarna, to walka o przetrwanie - powiedział dr Bassam Zakut z Gazy.
Izrael nasilił ofensywę medialną, obarczając ONZ winą za brak dostaw pomocy do Strefy Gazy. W materiałach wideo publikowanych w mediach społecznościowych, w tym z lektorem mówiącym po polsku, pojawia się twierdzenie, że ONZ odmawia dystrybucji żywności, mimo wjazdu setek ciężarówek do Gazy.
"To celowy sabotaż ONZ" – głosi napis na jednym z nagrań, udostępnionym przez izraelskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz ambasadę Izraela w Polsce. Według ekspertów to Izrael blokuje dystrybucję, a zarzuty wobec ONZ są bezpodstawne.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Te dzieci wyglądały na głodne". Trump o Strefie Gazy
- Obecnie w Gazie panuje chaos i nie ma warunków do bezpiecznej dystrybucji zawartości tych ciężarówek - ocenił korespondent wojenny i analityk ds. Bliskiego Wschodu, Witold Repetowicz. Ekspert podkreślił, że do marca, zanim Izrael zablokował regularne transporty, ONZ dostarczała pomoc w sposób zorganizowany. Obecnie, jego zdaniem, izraelskie działania humanitarne to farsa, a agendy ONZ nie chcą brać udziału w dystrybucji prowadzonej w warunkach zagrażających życiu cywilów.
Repetowicz nawiązuje do działalności izraelsko-amerykańskiej organizacji pomocowej Gaza Humanitarian Foundation (GHF), której cywilni pracownicy wyposażeni są w broń długą z ostrą amunicją i niemal codziennie otwierają ogień do tłumu. ONZ odmawia współpracy z GHF.
"Problemem są warunki stworzone przez Izrael"
W pobliżu punktów dystrybucji żywności, głównie GHF, w ciągu dwóch minionych miesięcy zginęło już prawie tysiąc osób, które próbowały otrzymać pomoc. Izraelski dziennik "Haarec" ustalił, że również żołnierze izraelscy dostają rozkazy strzelania do Palestyńczyków czekających na żywność, mimo że nie są oni uzbrojeni ani agresywni.
- Gdyby przy obsługiwanych przez ONZ punktach ginęli ludzie, odpowiedzialność za ich śmierć spoczęłaby na ONZ, co skutkowałoby kompletnym spadkiem zaufania do tej organizacji - podkreślił Repetowicz.
W komunikacie z końca lipca ONZ ostrzegła, że dostawy pozostają zablokowane przez bariery administracyjne, zniszczoną infrastrukturę i brak bezpieczeństwa dla pracowników humanitarnych.
Były wysłannik humanitarny USA w Strefie Gazy David Satterfield ocenił w rozmowie z portalem Times of Israel, że oskarżenia Izraela wobec ONZ są fałszywe. - Nie jest prawdą, że ONZ czy inne organizacje celowo wstrzymują dystrybucję pomocy. Problemem są warunki stworzone przez Izrael, które uniemożliwiają bezpieczne dostarczanie żywności i leków - wyjaśnił Satterfield.
Według wewnętrznych analiz amerykańskiego rządu, a także anonimowo przekazanych do mediów ustaleń izraelskich wojskowych, nie ma również dowodów na regularne przejmowanie pomocy przez Hamas – co podnosi strona izraelska. Chociaż zdarzały się takie przypadki, nie miały one charakteru systemowego.
Głód w Gazie osiągnął poziom "najgorszego scenariusza"
Podobnie sytuację opisuje dr Bassam Zakut, dyrektor Palestinian Medical Relief Society w Strefie Gazy, organizacji partnerskiej Polskiej Akcji Humanitarnej. W rozmowie z PAP Zakut wyjaśnił, że obecnie pomoc GHF trafia w ograniczonej ilości do wybranych punktów, do których trzeba dojść pieszo kilka kilometrów.
W pobliżu punktów dystrybucji niemal zawsze dochodzi do przemocy oraz chaosu i z tego powodu, jak twierdzi dr Zakut, "tylko młodzi i silni ludzie, może 20 procemt ludności Gazy, są w stanie walczyć i zdobyć jakiekolwiek jedzenie, a pozostałe 80 procent nie otrzymuje żadnej pomocy".
Dyrektorka komunikacji w Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Pomocy Uchodźcom Palestyńskim (UNRWA) Juliette Touma, której sześć tysięcy ciężarówek utknęło od marca w Egipcie i Jordanii, powiedziała, że "pojawiły się zapowiedzi utworzenia korytarzy humanitarnych i złagodzenia obostrzeń, jednak na miejscu nic się nie zmienia (…). A sytuacja się pogarsza". – Pomimo zapowiedzi izraelskiej armii ludzie nadal giną, jeśli nie w wyniku bombardowań, to z głodu – podkreśliła.
Desperację Palestyńczyków widać też z kosmosu - opublikowane we wtorek zdjęcia satelitarne pokazują tysiące osób otaczających co najmniej kilkanaście ciężarówek z pomocą humanitarną w pobliżu Chan Junus. Kolejka ludzi ciągnie się na długości dwóch kilometrów, a cała scena odpowiada podobnym nagraniom z ziemi publikowanym przez media palestyńskie, zweryfikowanym m.in. przez BBC.
Dr Zakut nie ukrywał, że chaos w punktach dystrybucji prowadzi do przemocy i szabrowania. – Ludzie walczą między sobą o paczki z jedzeniem, a niektórzy robią z tego handel. Kilogram cukru kosztuje teraz 150 dolarów. To nie jest system pomocy humanitarnej, to walka o przetrwanie - powiedział lekarz. - Kupujemy proste rzeczy i jemy raz dziennie. Jako pracownik ochrony zdrowia dostaję codziennie porcję ciepłego ryżu, którą dzielę się z rodziną - dodał.
Jego relacje potwierdza Światowy Program Żywnościowy (WFP), ostrzegając, że głód w Gazie osiągnął poziom "najgorszego scenariusza". BBC relacjonuje, że 9 na 10 rodzin regularnie zgłasza brak jedzenia, wiele osób przeszukuje śmietniki w poszukiwaniu czegokolwiek do zjedzenia, a niektóre kobiety zmuszane są do prostytuowania się za żywność.
"Nie możemy wszyscy czekać i walczyć o kilka paczek z jedzeniem"
Touma tłumaczyła, że głód w Gazie wynika nie tylko z braku żywności, ale również ze złych warunków życia, braku czystej wody, niewystarczającej higieny i osłabionego układu odpornościowego, co ma bezpośredni związek ze stresem i traumą.
- Nawet nasi pracownicy, którzy pracują w Gazie i otrzymują pensje, a zatem mają pieniądze na zakupy, nie są w stanie znaleźć jedzenia. Jeden z nich zemdlał w zeszłym tygodniu podczas wykonywania obowiązków, ponieważ był wyczerpany, głodny i odwodniony - powiedziała Touma.
Zdaniem Repetowicza nagrania publikowane przez izraelskie władze mają wymiar propagandowy. Dr Zakut uważa, że utrudnianie dostępu pomocy do Gazy to część izraelskiego planu. Utrzymywanie chaosu, brak bezpiecznych tras dla konwojów, stworzenie kultury przemocy wokół ciężarówek z pomocą - mają na celu wprowadzenie czystki etnicznej i zmuszenie Palestyńczyków do ewakuacji ze Strefy Gazy.
- Nie możemy wszyscy czekać i walczyć o kilka paczek z jedzeniem, więc jeśli pojawi się możliwość ewakuacji, zaakceptujemy ją, bo nie mamy innych opcji - powiedział.
Dziesiątki tysięcy dzieci leczone z powodu ostrego niedożywienia
Satterfield szacuje, że potrzeba co najmniej 350 ciężarówek pomocy dziennie, podczas gdy od maja do lipca wjeżdżało średnio około 70. Izrael pod presją międzynarodową zezwolił na większe dostawy i zrzuty pomocy z powietrza, które są jednak drogie, nieefektywne i potencjalnie niebezpieczne.
Jeszcze w połowie lipca najpopularniejszy portal informacyjny w Izraelu, Ynet, publikował uspokajające materiały dotyczące poprawy dystrybucji żywności w Strefie Gazy, opatrzone zdjęciem śmiejących się palestyńskich dzieci.
Podkreślano, że "resort obrony rozważa dalszą modernizację czterech centrów dystrybucji żywności w Strefie Gazy, gdzie rozdawano także czekolady i ciastka", jednak problemem jest to, że "około 600 tysięcy mieszkańców Gazy, którzy otrzymują darmową żywność, nie jest sprawdzanych, a każdy z nich może być terrorystą z Hamasu".
W minionym tygodniu w największych izraelskich mediach zaczęły regularnie pojawiać się materiały wprost opisujące przypadki śmierci głodowej i niedożywienia w Gazie, cytujące również ignorowane wcześniej relacje mediów zachodnich.
Od kwietnia szpitale w Strefie Gazy leczyły ponad 20 tysięcy dzieci z powodu ostrego niedożywienia. Od połowy lipca co najmniej 16 dzieci poniżej piątego roku życia zmarło z przyczyn związanych z głodem. Ogółem liczba ofiar od wybuchu wojny przekroczyła 60 tys.
Autorka/Autor: asty/ads
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Hani Alshaer/Anadolu/Abaca/PAP