Dowódca wojsk lądowych USA w Europie ujawnił, że są plany umieszczenia na wschodniej flance NATO sprzętu dla całej amerykańskiej brygady pancernej. Obecnie siły zachodnich państw Sojuszu są tu przysyłane rotacyjnie i w małych grupach, aby nie drażnić Rosji. Generał Ben Hodges oznajmił, że trwają prace nad przysłaniem tu na stałe wyposażenia dla całej jednostki. W ten sposób na wypadek kryzysu wystarczy dosłać na miejsce samych żołnierzy.
Amerykański wojskowy poinformował o planach Pentagonu na marginesie wizyty w Wilnie. W jej trakcie generał wziął udział w telekonferencji z dziennikarzami zebranymi w Pentagonie, którzy pytali go między innymi o obecność wojsk USA na wschodzie Europy.
Dodatkowe siły na wschód
Gen. Hodges oznajmił, że na razie oddziały US Army będą stacjonowały w nowych krajach NATO rotacyjnie w ramach operacji Atlantic Resolve. Przyjazdy kolejnych jednostek są już zaplanowane na okres do końca 2015 roku. Wśród nich ma się powtarzać 1. Dywizja Kawalerii Pancernej, której pododdziały są obecnie w Polsce na ćwiczeniach.
Jak stwierdził generał, rotacyjna obecność sił armii USA we wschodniej Europie ma być "ważnym zapewnieniem" państw NATO o "zaangażowaniu USA w odstraszanie rosyjskiej agresji". Ponadto dzięki rozmieszczeniu jednostek w regionie, wojska USA mają mieć możliwość "szybszej reakcji" na ewentualny atak.
Generał następnie powiedział coś, o czym dotychczas oficjalnie nie mówiono. Otóż w dłuższej perspektywie sprzęt dla całej jednostki pancernej wojsk USA ma zostać umieszczony na wschodniej flance NATO na stałe.
- Inną częścią strategii jest wstępne rozmieszczenie sprzętu bojowego w Europie Wschodniej. Mamy już odpowiednie zaplecze w Niemczech, ale naszą ideą jest docelowo przesunąć ciężki brygadowy zespół bojowy na wschód, do Polski, Rumunii lub jednego z krajów bałtyckich - oznajmił generał. Obecnie mają trwać dyskusje w ramach NATO nad wyborem lokalizacji.
Zapasy na wypadek wojny
Mówiąc o przesunięciu ciężkiego brygadowego zespołu bojowego (stosowane obecnie przez Amerykanów określenie na oddział odpowiadający mniej więcej brygadzie pancernej, liczącej około czterech tysięcy ludzi) na wschód, generał najpewniej ma na myśli umieszczenie całego ciężkiego wyposażenia jednostki w jednym z nowych krajów NATO. Chodzi o czołgi, wozy opancerzone, artylerię i różne trwałe zapasy. Wszystko to byłoby zmagazynowane i gotowe do użycia na wypadek wzrostu zagrożenia dla NATO.
Razem ze sprzętem najprawdopodobniej nie stacjonowałby cały skład osobowy jednostki, bowiem to byłoby zbyt drogie przy obecnym obcinanym budżecie Pentagonu. Najpewniej rotacyjnie przysyłano by część składu osobowego jednostki na kilkumiesięczne okresy. Żołnierze ćwiczyliby z lokalnymi sojusznikami i dbali o zakonserwowany sprzęt.
Amerykanie stosują podobną technikę od lat na zachodzie Europy. W Niemczech, Włoszech i Norwegii są rozmieszczone duże składy uzbrojenia, które jest zakonserwowane i gotowe do użycia. W sytuacji ostrego kryzysu wystarczy przysłać żołnierzy, którzy wyciągną sprzęt z magazynów i przygotują go do walki. Znacznie łatwiej przerzucić przez Atlantyk tysiące ludzi, niż tysiące czołgów i wozów opancerzonych. Pozwala to też zaoszczędzić znaczne pieniądze na kosztach utrzymania żołnierzy poza granicami USA.
Autor: mk//rzw / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Army