Podwójny zamach w Wołgogradzie natychmiast powiązano ze zbliżającymi się igrzyskami w Soczi. Zerwanie imprezy jest jednak właściwie niemożliwe. O co więc chodzi terrorystom? O odstraszenie zagranicznych gości i skompromitowanie państwa, czyli Władimira Putina, w oczach świata i Rosjan. Prezydent może paść ofiarą własnych ambicji – sam uczynił z igrzysk najważniejsze wydarzenie swoich długich rządów.
W zamachach bombowych w Wołgogradzie zginęło ponad 30 osób. Był to najbardziej krwawy terrorystyczny atak w Rosji od kilku lat. Jako że zaledwie na 41 dni przed początkiem zimowych igrzysk i niecałe 700 km od Soczi, natychmiast powiązano te ataki ze sportową imprezą.
Przypomniano, że pół roku temu samozwańczy przywódca północnokaukaskich islamskich rebeliantów Doku Umarow wezwał do storpedowania igrzysk w Soczi "stosując wszelkie metody, na które pozwala nam Allah".
Igrzyska Putina
Zamachy w Wołgogradzie i zagrożenie terrorystyczne w Soczi to osobiste wyzwanie dla prezydenta Rosji. Z walki z terroryzmem uczynił Putin jeden z głównych motywów swojej prezydentury. To dzięki wojnie w Czeczenii w 1999 r., Putin został prezydentem. Potem pod pretekstem walki z terrorem budował autorytarny system rządów, przeprowadzał antydemokratyczne reformy, ograniczał prawa człowieka.
Zamachy w Wołgogradzie to dla Putina osobista polityczna porażka. Nikt już nie mówi o amnestii i uwolnieniu Chodorkowskiego, nici z ocieplania wizerunku przed igrzyskami w Soczi. Prezydent ma podwójny problem.
Po pierwsze, okazuje się, że po kilkunastu latach surowych rządów i niesłychanej rozbudowie struktur bezpieczeństwa, te wciąż nie radzą sobie z terroryzmem. Wołgograd to kompromitacja siłowików, z faworyzowaną przez Putina FSB na czele. Po drugie, zamachy mogą przynieść igrzyskom dużo większą wizerunkową szkodę niż bojkot imprezy przez różnych światowych liderów. Już pojawiły się głosy obawy o widzów i sportowców – jak choćby ten republikańskiego kongresmena z Nowego Jorku, Michaela Grimma.
Putin, czyniąc z Soczi jedno z najważniejszych wydarzeń swoich kilkunastoletnich rządów, postawił na szali cały swój prestiż i być może nawet polityczną przyszłość. Od czasów letnich igrzysk w Moskwie (1980) Rosja nie gościła tak wielkiej imprezy sportowej. Co ważne też, przebieg tych igrzysk i ich zabezpieczenie mogą być też bardzo ważne dla przyszłości mistrzostw świata w piłce nożnej, które organizować ma Rosja w 2018 r. Porażka imprezy, a tak będzie już choćby nawet wtedy, gdy więcej będzie się mówiło o terrorystach i bezpieczeństwie, niż o sporcie, będzie porażką Putina.
Co zrobią islamiści?
Po zamachach w Wołgogradzie wszyscy zadają sobie pytanie, czy Umarow jest w stanie zrealizować swoją groźbę z lata i storpedować igrzyska. Konkretnie zaś, pytania o ewentualne zamachy brzmią: Kiedy? Jak? Gdzie?
Jeśli islamistom zależy tylko na skompromitowaniu Putina i zniechęceniu kibiców do przyjazdu do Soczi, będą atakować przed igrzyskami – tak, jak w Wołgogradzie. Rosyjskie władze liczą się z możliwością wzięcia przez terrorystów dużej liczby zakładników i postawienia ultimatum "odwołanie igrzysk albo śmierć zakładników". W listopadzie podczas ćwiczeń antyterrorystycznych z udziałem 7 tys. żołnierzy, milicjantów i funkcjonariuszy FSB symulowano m.in. zajęcie przez napastników szpitala z pacjentami.
W przeszłości czeczeńscy komendanci podejmowali akcje, których celem było zmuszenie władz Rosji do zakończenia wojny i wycofania się z Czeczenii. Ale tylko jedna – rajd Basajewa na szpital w Budionnowsku (czerwiec 1995) – przyniosła efekt w postaci zgody władz rosyjskich na rozejm. Rajd Salmana Radujewa na Kizlar (grudzień 1996) oraz akcje wzięcia zakładników w teatrze na Dubrowce (październik 2002) i w szkole w Biesłanie (wrzesień 2004) przyniosły jedynie mnóstwo ofiar i tylko w tym pierwszym przypadku rebeliantom udało się wyjść cało z operacji.
Druga taktyka, jaką mogą przyjąć islamiści, to seria samobójczych zamachów bombowych, jak te w Moskwie w 2010 i 2011 r. Ataki w Wołgogradzie, nie tylko te ostatnie, ale też wysadzenie się szahidki w autobusie 21 października, wskazują na zdolność terrorystów do atakowania takich "miękkich" celów jak zatłoczone punkty miasta i środki komunikacji masowej.
Pozostaje wreszcie kwestia miejsca potencjalnego ataku. W Kraju Krasnodarskim, gdzie odbędą się igrzyska, północnokaukascy rebelianci nie mają tak rozbudowanych struktur, jak w innych republikach regionu. Trudno więc byłoby im tam przeprowadzić dużą akcję z udziałem dużej liczby terrorystów, także z powodów logistycznych.
Problem w tym, że imprezę może sparaliżować nawet jeden czy kilka zamachów bombowych przeprowadzonych nawet przez pojedyncze osoby (tzw. samotne wilki). A taki akt terroru jest niezmiernie trudno przewidzieć i udaremnić.
Można jednak zakładać, że Moskwa i Soczi będą przed i w czasie igrzysk najlepiej zabezpieczanymi miejscami w Rosji. Z kolei zamachy na Północnym Kaukazie, od Inguszetii po Dagestan, nie interesują światowych mediów, a dochodzi do nich niemal codziennie.
Naturalnym celem stają się więc regionalne centra – i to najlepiej zdominowane przez etnicznych Rosjan. Z drugiej strony, powinny znajdować się w zasięgu co najwyżej kilkuset kilometrów od kryjówek islamistów na Kaukazie. Takie kryteria spełnia Wołgograd, na dodatek będący wielkim węzłem komunikacyjnym między południem a resztą Rosji. Pytanie, czy niedawne podwójne uderzenie w Wołgogradzie nie miało na celu odwrócenia uwagi od innych miejsc, gdzie planowane są zamachy? Inne duże ośrodki w Rosji południowej to Rostow nad Donem, Krasnodar, Stawropol i Astrachań.
Jak oblężona twierdza
Rosjanom tym trudniej będzie pilnować bezpieczeństwa w wymienionych miastach, że gros sił rzucono na Soczi i okolice. Samych policjantów będzie na igrzyskach w Soczi dwa razy więcej, niż całego personelu bezpieczeństwa na igrzyskach w Londynie.
Plan zabezpieczenia imprezy przyjęto jeszcze w 2009. Strefa bezpieczeństwa obejmuje cały Kraj Krasnodarski. Będzie w niej pełno punktów kontrolnych. Na teren obiektów olimpijskich, portu morskiego, dworca kolejowego, lotniska i parku narodowego będzie można wejść tylko z biletem i specjalną przepustką lub olimpijską akredytacją. Ze względów bezpieczeństwa wszyscy pracownicy budowlani pochodzący spoza bezpośrednich okolic Soczi mają być przed igrzyskami odesłani do domów. Dostęp do miasta samochodów w okresie 7 stycznia - 21 marca będzie maksymalnie ograniczony. Wjazd mają mieć auta mieszkańców Soczi oraz inne – ale tylko ze specjalną akredytacją.
Działania bezpieczeństwa koordynować ma FSB. Znaczenie może mieć fakt, że wszystko nadzorować ma Oleg Syromołotow, oficer zajmujący się na co dzień kontrwywiadem, a nie antyterroryzmem.
W całą operację ma być zaangażowanych niemal 100 tys. funkcjonariuszy, żołnierzy i cywilnych pracowników struktur bezpieczeństwa. Na służbie będzie ponad 40 tys. policjantów – większość z nich szkolona też jest, żeby móc swobodnie kontaktować się z przyjezdnymi po angielsku, francusku i niemiecku. W rejonie imprezy ma być rozmieszczonych blisko 30 tys. żołnierzy regularnego wojska. Specjalnie sformowane zgrupowanie "Grupa Operacyjna Soczi" (10 tys. żołnierzy) ma za zadanie monitoring i zabezpieczenie górskiego pasa między Soczi a Mineralnymi Wodami - w tym rejonie mają być rozgrywane dyscypliny alpejskie.
58. Armia będzie odpowiedzialna za zabezpieczenie najbliższej granicy państwowej, z Gruzją. Obszar igrzysk będą obserwować drony, specjalne roboty, systemy sonarowe i superszybkie łodzie patrolowe.
W rejonie Soczi działał będzie specjalnie zmodyfikowany na potrzeby igrzysk system nasłuchu i elektronicznej inwigilacji SORM. Rosyjskie służby będą zdolne w czasie rzeczywistym monitorować całą łączność internetową i telefoniczną mieszkańców Soczi, przyjezdnych i widzów.
Autor: Grzegorz Kuczyński / Źródło: tvn24.pl