Bankiet odbywał się w przyjaznej atmosferze, a komplementom i zapewnieniom o współpracy nie było końca: - Przyjechałem do Waszyngtonu z bardzo prostym przesłaniem. Chcę odzyskać serce Ameryki i chcę je odzyskać na trwałe - powiedział Sarkozy zwracając się do amerykańskiego prezydenta.
- Bienvenue a la Maison Blanche - zrewanżował się Sarkozy'emu Bush, do tej pory nie podejrzewany o znajomość francuskiego. Gospodarz w mowie powitalnej wspomniał francuskiego generała Lafayette'a, jednego z bohaterów amerykańskiej wojny o niepodległość i podkreślił, że "nasze kraje świętują jego spuściznę, pomagając innym w obronie przed tyranią i terrorem".
O dobrych intencjach i współpracy zapewniał również Sarkozy: - Francja i Stany Zjednoczone są przyjaciółmi, są sojusznikami od zawsze i na zawsze. I on nawiązał do wspólnej historii: - Nigdy nie zapomnimy tego co uczynili dla Francji - mówił o amerykańskich żołnierzach, którzy polegli we Francji w walce z hitlerowskimi Niemcami.
Wizyta zasypująca przepaść
Pierwsza amerykańska wizyta Sarkozy'ego ma jeden wyraźny cel - polepszenie obustronnych stosunków, delikatnie mówiąc szorstkich od rozpoczęcia wojny w Iraku, której ówczesny prezydent Jacques Chirac był przeciwny. Sarkozy już w kampanii wyborczej zapowiadał, że jednym z priorytetów jego polityki zagranicznej jest zbliżenie z Waszyngtonem.
Źródło: BBC, PAP