"Rzucali butelkami, policja musiała reagować"


Stefan Mappus, premier Badenii-Wirtembergii, w której w czwartek doszło do zamieszek, winą za eskalację protestów obarczył demonstrujących przeciwko budowie nowego dworca w Stuttgarcie. W wyniku starć rannych zostało ponad 100 osób, w tym dzieci.

- Mam szacunek dla wszystkich, którzy protestują w sposób pokojowy (...) Musi być jednak jasne, że ten, kto rzuca w policjantów butelkami, sam rozpyla gaz pieprzowy, nie stosuje się do zaleceń policji, działa wbrew prawu. Funkcjonariusze musieli zareagować w takiej sytuacji - powiedział Mappus na konferencji prasowej w Stuttgarcie.

- Nie może dojść do dalszej eskalacji, nie może być więcej rannych zarówno wśród policjantów, jak i demonstrujących - dodał premier landu, wzywając do opanowania. Wezwał przeciwników projektu Stuttgart 21 do rozmów. Dodał, że nowy, podziemny dworzec to "projekt stulecia", który stworzy wielkie szanse dla miasta i regionu.

Będzie dworzec za miliardy?

Demonstracje przeciwko projektowi Stuttgart 21, który - według władz - ma kosztować 4,1 mld euro, odbywają się regularnie od kilkunastu tygodni. Projekt przewiduje zastąpienie dotychczasowego naziemnego czołowego dworca głównego podziemnym dworcem przelotowym oraz usprawnienie ruchu tranzytowego poprzez budowę nowych linii, przebiegających w znacznej części w tunelach. Ma to być istotny element modernizacji europejskiego szlaku kolejowego z Paryża do Wiednia i dalej do Budapesztu.

Przeciwnicy twierdzą, że Stuttgart 21 to przedsięwzięcie zbyt kosztowne.

Angela Merkel odnosząc się do czwartkowych zamieszek zaapelowała o umiarkowanie. - Chciałabym, aby takie demonstracje przebiegały pokojowo. Zawsze trzeba unikać wszystkiego, co może prowadzić do przemocy - powiedziała kanclerz Niemiec. Merkel oceniła, że o losie projektu budowy nowego dworca zadecydują wybory parlamentarne w Badenii-Wirtembergii w marcu przyszłego roku. Sondaże wskazują, że chadecja może stracić władze w landzie, którym rządzi od około 60 lat.

116 osób rannych w zamieszek

W czwartek wieczorem w wyniku starć manifestantów z policją rannych zostało 116 osób, w tym siedmioro dzieci. Policja użyła gazu pieprzowego i armatek wodnych. Do zamieszek doszło po tym, gdy grupa około 2000 demonstrantów próbowała powstrzymać wycięcie 25 drzew w miejskim parku, na terenie pod budowę nowego dworca. Miejsce robót ochraniało około tysiąc policjantów. Drzewa ostatecznie wycięto w nocy z czwartku na piątek.

Źródło: tvn24