Uzbrojeni w karabiny i pistolety napastnicy otworzyli w nocy ogień do ludzi siedzących w barze w południowoafrykańskim Soweto. Jak podała policja, zginęło 15 osób, a dziewięć zostało rannych. - Ciała leżały jedno na drugim, pokryte krwią - relacjonował mieszkaniec miasta. Sobotniej nocy doszło także do drugiej strzelaniny, w której zginęły cztery osoby, a kilka zostało rannych. Policja przekazała, że te tragedie nie są ze sobą powiązane.
Z informacji podawanych przez policję, a także relacji świadków zdarzenia, wynika, że nieznani sprawcy weszli do baru Orlando East w nocy z soboty na niedzielę. Bar mieści się w jednej z biedniejszych dzielnic miasta Soweto w RPA.
W tragedii zginęło 15 osób, a dziewięć zostało rannych. Kilka z nich - jak donosi Nomsa Maseko z BBC - przebywa w szpitalu w stanie krytycznym. Ofiary mają od 19 do 35 lat.
Niezidentyfikowani sprawcy uciekli z miejsca zdarzenia białym minibusem i nadal nie zostali ujęci - przekazała policja. Dodano, że nie jest jasne, ile osób było zaangażowanych w atak, ani jakie były ich motywy.
Relacje bliskich ofiar. "Ciała leżały jedno na drugim, pokryte krwią"
Thobani Mhlabiso - 26-letni kelner, który ukrył się za lodówką - przekazał, że niektórzy zostali postrzeleni w głowę. - Wszędzie była krew - mówił.
- Jestem załamany - wyznał natomiast 59-letni ogrodnik Sololo Mjoli. Jego dwaj synowie, 34-letni Stembiso i 18-letni Luyanda, zostali zabici. Mjoli mówił, że dziewczyna jego starszego syna pojawiła się na miejscu wkrótce po ataku i stwierdziła, że Stembiso wciąż oddycha. - Potem został przewieziony do szpitala, gdzie zmarł - wyjaśniał.
- Ciała leżały jedno na drugim, pokryte krwią. Szukaliśmy naszych bliskich, musieliśmy przeskakiwać nad ciałami w poszukiwaniu naszych braci – powiedział inny mieszkaniec miasta Ntombikayise Meji.
- To straszne. Ludzie nie wiedzą, co robić. Gdybyś tam był, mógłbyś zobaczyć płacz kobiet i dzieci – mówił zaś Thaban Moloi, przywódca społeczności w Soweto w rozmowie z BBC.
Był także zdenerwowany tym, ile czasu zajęło policji przybycie na miejsce zdarzenia. Przekazał, że funkcjonariusze pojawili się dopiero nad ranem, około godziny 4 czasu lokalnego.
Naboje zostały "wystrzelone losowo"
Na miejscu strzelaniny w Soweto tłumy zgromadziły się w niedzielę wokół kordonu policyjnego. Funkcjonariusze utrzymywali porządek i przeczesywali teren w poszukiwaniu wskazówek.
Elias Mawela, komisarz policji z prowincji Gauteng, która obejmuje Soweto, przekazał, że "nie było żadnej konkretnej osoby na celowniku". - Widać to po tym, jak porzucane były naboje, które zostały po prostu wystrzelone losowo - wyjaśniał.
W rozmowie z BBC powiedział, że strzelanina wydaje się być "atakiem z zimną krwią na niewinnych gości baru". W oświadczeniu wydanym przez jego biuro poinformowano zaś, że napastnicy byli uzbrojeni w karabiny i pistolety kalibru 9 mm.
Druga strzelanina tej samej nocy
Policja podała, że kilka godzin wcześniej, w sobotę wieczorem, doszło do drugiej strzelaniny w barze w Pietermaritzburgu, około 500 kilometrów na południowy wschód od Soweto. Zginęły w niej cztery osoby, rannych zostało osiem.
- Nie sądzimy, że zdarzenia są ze sobą powiązane, ponieważ miały miejsce w różnych prowincjach. Badamy to zdarzenie niezależnie – przekazał w rozmowie telefonicznej z Reutersem Nqobile Gwala, rzecznik policji w prowincji KwaZulu-Natal, który obejmuje Pietermaritzburg.
Sprawcy tej strzelaniny także zbiegli z miejsca zdarzenia.
Prezydent wyraża kondolencje
Prezydent RPA Cyril Ramaphosa złożył kondolencje bliskim ofiar obu tragedii. - Jako naród nie możemy pozwolić, aby brutalni przestępcy terroryzowali nas w ten sposób, niezależnie od tego, gdzie takie incydenty mogą mieć miejsce – stwierdził.
Reuters podaje, że Republika Południowej Afryki jest jednym z najbardziej brutalnych krajów na świecie. Co roku mordowanych jest tam ok. 20 000 osób, co stanowi jeden z najwyższych wskaźników morderstw stosunku do liczby mieszkańców na świecie.
Źródło: Reuters, BBC