Dla dziadka "nie istnieje". Ojciec nazwał ją "propagandzistką"

Źródło:
tvn24.pl
"Dziadek nie wierzył, że to Rosjanie bombardują nasze miasto"
"Dziadek nie wierzył, że to Rosjanie bombardują nasze miasto"TVN24
wideo 2/24
"Dziadek nie wierzył, że to Rosjanie bombardują nasze miasto"TVN24

Liza jest fotografką i dziennikarką. Jej ojciec jest Rosjaninem, matka - Ukrainką. Kiedy w 2014 roku Rosjanie zaatakowali jej ojczyste miasto, Ługańsk, uciekła z domu. Po raz drugi została zmuszona do ucieczki z innego domu, w Kijowie, kiedy rosyjskie wojska przypuściły inwazję zbrojną na okoliczne miasta. Historia Lizy pokazuje, jak trudne są losy ukraińsko-rosyjskich rodzin w czasie obecnej wojny i jak głębokie są podziały w takich rodzinach z powodu kremlowskiej propagandy.

Dziadek Lizy mieszka w Soczi, wspiera prezydenta Władimira Putina. Kiedy prawie dziewięć lat temu mieszkająca w Ługańsku wnuczka powiedziała mu, że Rosjanie zaatakowali ich miasto, nie uwierzył. - Nie wierzył ani mnie, ani mojej mamie - opowiada Liza w rozmowie z Aliną Makarczuk.

Rozmówczyni Makarczuk, pytana, czy utrzymuje kontakt z dziadkiem, przyznaje, że nie utrzymuje od prawie dziewięciu lat. – Dla mnie jego już nie ma, ja też dla niego nie istnieję – mówi.

W 2014 roku w Donbasie wybuchł konflikt zbrojny prorosyjskich separatystów z ukraińskimi siłami zbrojnymi. Liza uciekła z Ługańska, gdzie toczyły się walki. Jej dziadek stwierdził, że "ją już pochował, wraz z jej matką".

Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ

Po raz drugi Liza została zmuszona do ucieczki z domu, tym razem w Kijowie, kiedy w lutym tego roku Rosja przypuściła inwazję zbrojną na Ukrainę.

Cała rozmowa Aliny Makarczuk z Lizą, ukraińską dziennikarką
Cała rozmowa Aliny Makarczuk z Lizą, ukraińską dziennikarką TVN24

SMS-y od ojca

Ojciec Lizy również urodził się w Ługańsku. Mieszka w Moskwie. Co mówi o obecnej rosyjskiej inwazji na Ukrainę?

- Tata od 20 lat mieszka w Rosji, on też popiera politykę Putina. Uważa, że Zachód i NATO są złem i że Ukraina powinna stać się częścią Rosji, wierzy też, że tak się stanie. Szczerze też wierzy, że to Chiny wraz z Rosją są pępkiem świata, że to tam leży centrum światowej gospodarki - opowiada Liza. - (Tata) uważa także, że Polska wpiera Ukrainę tylko dlatego, bo chce okupować jej zachodnią część. Mentalnie on jest Rosjaninem, dlatego nie rozumie naszej walki o wolność - dodaje.

Pytana, czy utrzymuje z nim kontakt, wyjaśnia. - Niezbyt często. Wysyła do mnie SMS-y, czasem je odczytuję, ale robię to rzadko, jest to dla mnie trudne emocjonalnie. Szczególnie to, że za każdym razem mój tata próbuje zmusić mnie do tego, abym uwierzyła w rosyjską propagandę. Kiedy oglądam wiadomości i widzę, jak Rosjanie zabijają Ukraińców, wstydzę się, że mam ojca Rosjanina, wstydzę się za swoich krewnych.

Ojciec Lizy nie wierzy, że to Rosjanie dokonali zbrodni w Buczy pod Kijowem i w Mariupolu na wschodzie Ukrainy. Nazwał swoją córkę "propagandzistką", stwierdził, że zbrodnie popełniali Ukraińcy.

Alina Makarczuk (z lewej) i jej rozmówczyni TVN24

W okupowanym Ługańsku

Babcia Lizy pozostała w okupowanym Ługańsku. - Kontaktuję się z nią, chociaż skutki rosyjskiej propagandy dają się we znaki, którą moja babcia ogląda od ponad ośmiu lat. Przez lata okupacji w Ługańsku nic nie zostało zbudowane, nie działają banki, nie działa poczta. Ługańsk jaki był, taki został, zupełnie się nie rozwija - opowiada rozmówczyni Aliny Makarczuk.

Babcia otrzymuje ukraińską emeryturę, nie przyjęła dokumentów tak zwanej Ługańskiej Republiki Ludowej. W czasie okupacji rosyjskiej jeździła do wiosek, kontrolowanych przez wojska ukraińskie, aby tam odebrać świadczenia.

W Ługańsku nadaje tylko rosyjska telewizja. Walka z propagandą - jak przyznaje Liza - jest bardzo trudna. - Rosyjska propaganda była w Ukrainie zawsze. Nie zdawaliśmy sobie sprawę ze skali tego zjawiska. To Rosjanie opowiadali światu historię o tym, że my, jako mieszkańcy Ługańska czy Doniecka, sprzedaliśmy Donbas. Świat również szerzył te newsy. Ta narracja istnieje od lat. I nie da się jej do końca zwalczyć. Musimy jednak zrobić wszystko, aby dalej się nie rozprzestrzeniała - podkreśla.

Poszukiwanie prawdy na okupowanych terenach

Zdaniem Lizy mieszkający w Rosji ludzie mentalnie się różnią od Ukraińców, żadne argumenty do nich nie docierają. - Ci ludzie nie rozumieją, czym jest wolność, niepodległość, patriotyzm. Zdrowy patriotyzm. Nie wiedzą, czym jest empatia i współczucie. Nie mają pojęcia, o co walczymy. Nie da się tego w Rosjanach zmienić. Ale cały czas musimy tłumaczyć ludziom, którzy zostali na okupowanych terenach, jaka jest prawda. Bo oni nadal są Ukraińcami, choć trochę się pogubili w wyniku presji rosyjskiej propagandy - uważa.

Pytana, czy na okupowanych terytoriach ludzie poszukują tej prawdy, Liza odpowiada, że jest to kwestia chęci. - Można wejść na strony internetowe i wszystko znaleźć. Ale ludzie w okupacji są zagubieni. Kiedy wyjdą spod okupacji, to sami się przekonają, o co przez tyle lat walczyła Ukraina - mówi.

Więcej rozmów Aliny Makarczuk i Ołecha Biłeckiego w "Podsumowaniu Roku" w TVN24 od 24 grudnia.

Autorka/Autor:tas/kg

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Tagi:
Raporty: