Chcą przed śmiercią zobaczyć rodziny. Ale wyczekiwane spotkanie może się nie odbyć


Państwowe media Korei Północnej ostrzegły, że może nie dojść do planowanego po raz pierwszy od wielu lat spotkania krewnych rozdzielonych w czasie wojny z lat 1950-53. Pjongjang domaga się, aby władze w Seulu odesłały 12 północnokoreańskich kelnerek, które znalazły się w Korei Południowej w niejasnych okolicznościach.

12 kobiet, które pracowały wcześniej w restauracji w chińskim mieście Ningbo, przybyło do Korei Południowej w kwietniu 2016 roku. Według Seulu kobiety osiedliły się tam z własnej woli, tymczasem Pjongjang twierdzi, że zostały uprowadzone i domaga się ich natychmiastowego powrotu. "Jeśli kwestia repatriacji naszych obywatelek nie zostanie jak najszybciej rozwiązana, może to być przeszkodą nie tylko dla planowanych spotkań rozdzielonych rodzin z obu Korei, ale również dla całości relacji międzykoreańskich" - podał portal Uriminzokkiri, uznawany za organ propagandowy komunistycznego reżimu.

Niejasna historia kelnerek

Południowokoreańskie ministerstwo do spraw zjednoczenia odmówiło komentarza w sprawie wspomnianych ostrzeżeń mediów z Północy. W prasie zachodniej i południowokoreańskiej narastają jednak spekulacje, że część kelnerek mogła faktycznie zostać oszukana, gdy jechały do Korei Południowej. Niezależny ekspert ONZ ds. praw człowieka w Korei Północnej, Tomas Ojea Quintana, powiedział dziennikarzom po spotkaniu z kobietami, że niektóre z nich wyznały, iż nie zdawały sobie sprawy, dokąd zmierzają, gdy opuściły Chiny. - Niektóre z nich zostały zabrane do Republiki Koreańskiej, nie wiedząc, że tutaj jadą (…). Jeśli zostały zabrane wbrew ich woli, może to być uznane za przestępstwo. Obowiązkiem rządu Republiki Koreańskiej jest zbadać sprawę - powiedział Quintana, używając formalnej nazwy Korei Południowej.

Pjongjang wielokrotnie uzależniał wznowienie programu łączenia rozdzielonych rodzin, zamrożonego w 2015 roku, od repatriacji 12 kelnerek.

Rozdzieleni od ponad pół wieku

W kwietniu przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un i prezydent Korei Południowej Mun Dze In uzgodnili, że program łączenia rodzin zostanie wznowiony. Niedawno delegacje obu krajów ustaliły, że kolejne spotkanie rozdzielonych krewnych odbędzie się w sierpniu w północnokoreańskich Górach Diamentowych, a udział weźmie w nim po sto osób z obu stron granicy. Sprawa łączenia rodzin rozdzielonych przez wojnę z lat 1950-53 budzi w Korei Południowej olbrzymie emocje. Do udziału w tego rodzaju wydarzeniach, które umożliwiają chwilowe spotkania z krewnymi, zgłaszają się głównie sędziwi Koreańczycy, którzy chcieliby jeszcze raz zobaczyć swoich bliskich przed śmiercią. Po zakończeniu działań wojennych i podpisaniu rozejmu obie Koree zakazały swoim obywatelom odwiedzania krewnych po przeciwnej stronie granicy bez zezwolenia. Blisko 20 tysięcy Koreańczyków wzięło udział w 20 spotkaniach, zorganizowanych przez oba kraje od 2000 roku. Taka liczba spotkań nie mogła spełnić potrzeb krewnych po obu stronach granicy, którzy w większości przekroczyli już 80. rok życia. Według południowokoreańskiego ministerstwa do spraw zjednoczenia spotkania z bliskimi nie doczekało ponad 75 tysięcy spośród 132 tysięcy obywateli tego kraju, którzy się zgłaszali. Żaden z uczestników poprzednich spotkań nie miał drugiej okazji, by zobaczyć krewnych.

Autor: mk\kwoj / Źródło: PAP

Źródło zdjęcia głównego: Divided Families Foundation