Rosjanie przeprowadzili pozorowany atak z powietrza na Szwecję, a ta miała nie zdążyć nawet zareagować. Zrobiło to jedynie NATO wysyłając myśliwce z Litwy. Co ze szwedzką obroną i po co Rosji takie ćwiczenia?
Dwa rosyjskie bombowce oraz cztery myśliwce przeleciały w pobliżu wyspy Gotska Sandoen na północ od Gotlandii, zmierzając w kierunku Sztokholmu. Samoloty ćwiczyły atak na Szwecję - ujawnił dziennik "Svenska Dagbladet". Szwedzka gazeta pisze, że samoloty zamiast skierować się do obwodu kaliningradzkiego, poleciały na zachód, w kierunku archipelagu sztokholmskiego.
Zacieśnić kontakty z NATO?
Informacja o rosyjskich manewrach spowodowała poruszenie wśród Szwedów. - Myślę, że to dla nas powód do wstydu, skoro nie potrafimy ochronić swoich granic - ocenia Jorgen Petersen. Szwed mieszkający w Gdańsku nie ma jednak wątpliwości, że ten incydent wywoła w jego kraju ogromną dyskusję: o zwiększeniu wydatków na obronność, czy zacieśnieniu kontaktów z NATO, którego Szwecja nie jest członkiem.
Specyficzne rosyjskie manewry
Wojciech Lorenz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych uważa, że takie ćwiczenia nie są dla Rosjan czymś nowym, którzy często dokonują lotów, które można interpretować jako prowokacje. - Lecą w stronę przestrzeni powietrznej, albo terytorium jakiegoś kraju i często zawracają wtedy, gdy samoloty z innego kraju wylatują im na spotkanie - opisuje Wojciech Lorenz.
Tym razem, jak podkreśla ekspert, mieliśmy do czynienia z symulacją ataku na ważne cele militarne, na który Szwecja nie odpowiedziała. Zareagowało natomiast NATO, podrywając dwa myśliwce w krajach bałtyckich. Rosjanie, mimo że swoje samoloty wycofali, zrealizowali swój cel.
- W takiej wojennej dyplomacji, takie manewry mogą oznaczać nie tylko zdolność, ale intencje. Oczywiście, w tym przypadku nie spodziewałbym się ataku Rosji na terytorium Szwecji - wyjaśnia Lorenz.
Autor: adsz/iga/k / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24