Rosjanin z obwodu kemerowskiego został zmobilizowany i dlatego - jak ogłosił w internecie - szybko chce poznać swą przyszłą żonę żonę. Jak tłumaczył, kobieta może liczyć na odszkodowanie, jeśli on zginie na froncie. Jak wyjaśnia Radio Swoboda, 35-latek nie chce, żeby pieniądze trafiły na konto "jakichś fundacji". Chętna już się podobno znalazła.
Zmobilizowany ma 35 lat i - jak informuje Radio Swoboda - nie ma nikogo bliskiego. Szukając w mediach społecznościowych swojej "drugiej połowy" zaznaczył, że nie stawia żadnych warunków wstępnych. Poprosił o wysłanie mu numeru telefonu. Z wybranką chciał uzgodnić jej przyjazd do centrum szkoleniowego dla zmobilizowanych, gdzie miał odbyć się ślub. "Nie chcę oddawać odszkodowania jakimś fundacjom, chcę je oddać swojej krajance" - napisał 35-latek.
Jak donosi Radio Swoboda, opisując całą historię, po kilku telefonach Rosjanin już wybrał przyszłą żonę.
Śmierć w wyniku mobilizacji
Mobilizację - pierwszą na terenie Rosji od drugiej wojny światowej - ogłosił 21 września Władimir Putin w wystąpieniu telewizyjnym. Miała ona być "częściowa", w pierwszej kolejności - jak przekonywał Kreml - miała dotyczyć osób z doświadczeniem wojskowym.
ZOBACZ TEŻ: Putin ogłosił częściową mobilizację, Rosjanie uciekają do Serbii. Mówią, że "Putin to morderca"
Przeciętny Rosjanin z poboru ginie w Ukrainie po dwunastu dniach od mobilizacji i po czterech dniach od trafienia na front - twierdzi ukraiński portal InformNapalm. Autorzy analizy, jak tłumaczą, zebrali dostępne dane dotyczące strat rosyjskiego wojska i zestawili je z publikowanymi w prasie nekrologami. Analitycy rosyjskiego niezależnego projektu śledczego Conflict Intelligence Team (CIT), oceniają z kolei "średnią długość życia" zmobilizowanego na około dwa tygodnie. Pełnych danych na temat strat Rosjanie nie publikują. Informacje w mediach niezależnych są cząstkowe.
Źródło: PAP