Były premier Katalonii Carles Puigdemont, który od kilku lat ukrywa się w Belgi, otrzymał od Kremla 10 milionów dolarów - podał w piątek dziennik "El Debate". Pieniądze miały pokryć koszty jego pobytu i separatystycznej działalności po ucieczce z Hiszpanii w październiku 2017 roku.
Według madryckiego dziennika "El Debate", który dotarł do akt śledztwa, rosyjskie wsparcie w gotówce w wysokości 10 milionów dolarów Carles Puigdemont otrzymał od wysłannika Kremla w Katalonii Nikołaja Sadownikowa.
Jak napisano, pieniądze miały "pokryć wszystkie wydatki Carlesa Puigdemonta w Belgi".
Rosyjskie macki w Katalonii
Ujawnione przez "El Debate" ustalenia pochodzą ze śledztwa "Voloh", które hiszpańskie służby policyjne uruchomiły w 2021 roku. Kluczową osobą w tym dochodzeniu jest kataloński polityk i przedsiębiorca Josep Lluis Alay, szef biura w rządzie Puigdemonta, który miał się kontaktować z ludźmi Kremla, w tym z Sadownikowem.
Ze zgromadzonych przez hiszpańskie służby dokumentów wynika, że w okresie nielegalnego referendum w Katalonii w 2017 roku na terenie tego regionu miało przebywać kilku przedstawicieli władz Rosji, w tym eksperci ds. wojskowych.
Włoska Agenzia Nova pisze, że zaledwie dzień przed ogłoszeniem 27 października 2017 roku niepodległości Katalonii, ówczesny premier regionu Carles Puigdemont przyjął w swoim domu wysłannika Władimira Putina.
We wtorek "El Debate" opublikował zdjęcie wystawionego przez Rosjan czeku na 500 milionów dolarów zdeponowanego w 2017 roku w szwajcarskim banku UBS, w ramach gwarancji Kremla dla Katalonii, gdy ta oderwie się od Hiszpanii.
"Z uwagi na niezwykle słabą jakość druku i astronomiczną kwotę, główną tezą śledczych jest to, że w rzeczywistości był to fałszywy dokument" - pisze dziennik. Jak dodaje, oznacza to, że Kreml wysłał czek bez jakichkolwiek środków pieniężnych. "Oszustwo miało na celu nakłonienie Puigdemonta do spełnienia wymogu nałożonego przez rosyjskiego emisariusza: utworzenia raju podatkowego dla transakcji w kryptowalutach w niezależnej od Hiszpanii Katalonii" - czytamy.
Jak pisze "El Debate", powołując się na źródła zbliżone do śledztwa, "prawdziwym celem Rosji było w rzeczywistości przeprowadzenie operacji destabilizującej w Hiszpanii i jednocześnie, w przypadku uzyskania niepodległości (przez Katalonię), możliwość stanięcia jedną nogą w Unii Europejskiej".
Sędzia Joaquín Aguirre zgodził się przedłużyć sprawę o kolejne sześć miesięcy, aby móc przeanalizować nową dokumentację. Wśród akt znajdują się setki SMS-ów wymienianych między doradcami Puigdemonta a katalońskimi biznesmenami, w których wyraźnie omawia się rosyjskie finansowanie. Są też zapisy rozmów telefonicznych, będące efektem podsłuchów, na które sąd zgodził się w 2019 roku. "Choć cztery lata później sprzeciwiła się im Prokuratura Antykorupcyjna okazały się one kluczowe dla śledztwa" - ocenia "El Debate".
Wotum zaufania w zamian za amnestię
Kierowana przez Puigdemonta partia Junts jest kluczowa dla utrzymania się u władzy obecnego rządu Hiszpanii Pedro Sancheza.
To dzięki poparciu 7 posłów tego ugrupowania Kongres Deputowanych, niższa izba hiszpańskiego parlamentu, udzielił w listopadzie wotum zaufania premierowi.
Wprawdzie w zamian lider socjalistów (PSOE) zobowiązał się do objęcia katalońskich separatystów amnestią, ale jego ugrupowanie odmawia jej Puigdemontowi, oskarżonemu o zdradę stanu i terroryzm.
Źródło: PAP, "El Debate", Agenzia Nova