"Nie wszystkie szwy jeszcze się zrosły, odłamek został w klatce piersiowej i już rzucają z powrotem na front" - powiedziała małżonka rannego rosyjskiego żołnierza dziennikarzom Radia Swoboda. Niezależna stacja zebrała kilka podobnych opinii, pisząc o tym, jak niedoleczeni rosyjscy wojskowi trafiają ze szpitali na wojnę w Ukrainie.
Zmobilizowani i kontraktowi żołnierze w Rosji, którzy zostali ranni, wracają na ukraiński front niedoleczeni i z odłamkami w ciałach. Wojskowe komisje lekarskie odmawiają im wypłat odszkodowań. Rodziny próbują szukać sprawiedliwości w sądach, ale skutki takich zabiegów są marne - poinformowały niezależne rosyjskie media, Radio Swoboda i telewizja Current Time.
ZOBACZ TEŻ: Atak na Ukrainę. Relacja na żywo w tvn24.pl
Odłamek, pozostawiony w klatce piersiowej
42-letni oficer rezerwy Aleksander został zmobilizowany w Petersburgu w październiku 2022 roku. Wcześniej w wojsku służył przez ponad 20 lat. W grudniu zeszłego roku został wysłany na wojnę w Ukrainie. Po ponad dwóch miesiącach został raniony odłamkiem. Stan mężczyzny był na tyle poważny, że ze szpitala w Rostowie nad Donem przewieziono go do Moskwy.
Małżonka żołnierza, Jekatierina, powiedziała dziennikarzom Radia Swoboda, że jej mąż spędził w szpitalu półtora miesiąca. - Jeszcze nie wszystkie szwy się zrosły, a jeden odłamek w klatce piersiowej w ogóle tam pozostał, bo lekarze uznali, że jego usunięcie będzie bardziej niebezpieczne. I w takim stanie rzucają go z powrotem na front - żaliła się kobieta.
Oficer musi wracać na wojnę, ponieważ wojskowa komisja lekarska uznała, że nadaje się do służby wojskowej. - Jestem w szoku. W szpitalu mężowi bali się robić masaż rehabilitacyjny. Obawiali się, że jego stan może się pogorszyć. Wiele rzeczy ma zakazanych, nie może podnosić więcej niż pięć kilogramów - mówiła Jekatierina. Chce iść do sądu, obawiając się, że jej mąż po prostu zginie w Ukrainie w czasie rozpatrzenia sprawy - podało Radio Swoboda.
CZYTAJ TAKŻE: Media: Putin chce, by ranni żołnierze wracali na front
Gra na zwłokę
Bliscy rannych rosyjskich żołnierzy twierdzą, że sprawy w sądzie, dotyczące odroczenia wysłania na front z powodu stanu zdrowia, mogą toczyć się przez wiele miesięcy. W tym czasie wojskowi mogą stracić życie, a sprawy zostają umorzone.
Jekatierina po długich poszukiwaniach odnalazła żołnierza, któremu udało się doczekać pozytywnego wyroku sądu, choć nie ma pewności, że ponownie nie zostanie wysłany na wojnę. Wiktor Czuprinienko po powrocie z frontu zwrócił się do dwóch prywatnych klinik ze skargami na pogarszający się stan zdrowia. Ich lekarze potwierdzili, że jest niezdolny do służby.
Czuprinienko był także badany w szpitalu wojskowym w Krasnodarze. Tamtejsza komisja lekarska uznała go za zdolnego do służby. Mężczyzna wniósł pozew do garnizonowego sądu wojskowego, który zobowiązał szpital do jego ponownego zbadania, ponieważ poprzednio został skontrolowany jedynie przez dwóch lekarzy komisji. Na spotkaniu nie było neurologa, okulisty, otolaryngologa i traumatologa.
- Nawet w przypadku, gdy żołnierz miał takie szczęście, że doszło do naruszenia w czasie badania, co stwierdził sąd, to i tak nie jest jasne, czym to się skończy. I co postanowi komisja w pełnym składzie. Ale muszę wypróbować wszystkie opcje, dlatego oszczędzam na prawnika i badanie w niezależnej klinice - mówiła Jekatierina.
Próba powtórzenia "sukcesu Czuprinienki"
Zdaniem szefowej niezależnej rosyjskiej organizacji Komitet Matek Żołnierzy Walentyny Mielnikowej próba powtórzenia "sukcesu Czuprinienki" nie daje innym żołnierzom żadnych gwarancji, ponieważ możliwość zakwestionowania wniosków wojskowych komisji lekarskich w sądzie jest "bliska zeru".
- Aby odwołać się od decyzji wojskowej komisji lekarskiej, konieczne jest uzyskanie skierowania na niezależne wojskowe badanie lekarskie. Czy ono w ogóle istnieją? Czy jest naprawdę niezależne? - pytała retorycznie Mielnikowa w rozmowie z niezależnymi rosyjskimi dziennikarzami. - Szansę może mieć wojskowy, który osobiście stawia się sądzie, ale takich osób jest mało, ponieważ prawie wszyscy wracają na front. Potrzebny jest też dobry, czyli drogi prawnik - dodała.
Odłamek nie uszkodził mózgu
Zmobilizowany Ramil Żołmuchanbetow miał problem z lekarzami, który odmówili usunięcia odłamka. Poszedł z tym do sądu.
- Dostałem odłamkiem w głowę, czyli miałem poważny uraz. Po leczeniu w szpitalu w Wołgogradzie komisja wojskowa uznała, że nadaję się do służby. W marcu (bieżącego roku - przyp. red.) była rozprawa w sądzie. Powiedziałem, że podczas pobytu w szpitalu lekarze potwierdzili, że muszą chirurgicznie usunąć odłamek, ale później zmienili zdanie. Sędzia po przesłuchaniu neurochirurga i traumatologa zgodził się, że operacja nie była pilna - opowiadał Żołmuchanbetow.
Sąd uznał również, że żołnierz nadaje się do służby, ponieważ odłamek nie uszkodził mózgu.
Podczas procesu Żołmuchanbetow spotkał wielu rannych wojskowych, którzy przestali walczyć o to, by mieć odroczenie od służby. Chcą jednak uzyskać odszkodowanie z powodu pogorszenia stanu zdrowia, co również nie jest łatwym zadaniem - podało Radio Swoboda.
Źródło: Current Time, Radio Swoboda
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru