Gdy ostatni raz dzwonili do domu, byli blisko ukraińskiej granicy. Potem cisza. Teraz wiele matek rosyjskich żołnierzy pyta: w które drzwi mamy pukać, by odzyskać synów? Dziennikarze BBC dotarli do rodzin żołnierzy, z którymi urwał się kontakt po inwazji Rosji na Ukrainę.
Od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę Rosja tylko raz podała oficjalne dane dotyczące liczby ofiar. 2 marca rosyjskie ministerstwo obrony poinformowało w oficjalnym komunikacie, że od 24 lutego — gdy Rosja zaatakowała Ukrainę — zginęło w tych działaniach 498 rosyjskich wojskowych, a 1597 zostało rannych. Z wieloma żołnierzami rodziny straciły kontakt. Dziennikarze BBC dotarli do matek, które szukają swoich synów.
Jedna z matek, którą cytuje portal bbc.com opowiada, że była przekonana, że jej syn wyjechał na ćwiczenia wojskowe. O tym, że może być w Ukrainie, dowiedziała się od siostry, która wypatrzyła jego zdjęcie w mediach społecznościowych na profilu dowódcy ukraińskich sił zbrojnych. Podpis głosił: jeńcy wojenni.
"Nie poszedł z wolnej woli"
Kobieta opowiada, że jej syn do grudnia ubiegłego roku był zwykłym poborowym. Wtedy zaproponowano mu, by został zawodowym żołnierzem. Miał się zgodzić ze względów finansowych. Matka ostatni kontakt z nim miała dzień przed tym, gdy zobaczyła jego zdjęcie jako jeńca. Mówił jej wtedy, że jest na ćwiczeniach wojskowych przy granicy ukraińskiej. – Nie wiem, co zrobić. Media nic nie mówią o fakcie pojmania naszych żołnierzy. Może nic nie wiedzą? – zastanawia się. – Mój syn nie poszedł tam z wolnej woli, dowodzący armią go tam wysłał – dodaje.
Kobieta jest zrozpaczona i bezradna. – W które drzwi powinnam zapukać, by odzyskać moje dziecko? Gdybym wiedziała, gdzie teraz jest, spakowałabym się i pojechała do tych ludzi, by błagać ich o litość – płacze. Nie rozumie, po co ta wojna, gdy w jej kraju tak wielu ludzi nie ma co jeść.
Babcia szuka wnuka, boi się najgorszego
Jak ocenił amerykański Pentagon w miniony piątek, znaczna liczba rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie to zwykli poborowi lub niedoświadczeni żołnierze, którzy nie mieli świadomości, gdzie i w jakim celu jadą.
Dziennikarze BBC rozmawiali też z babcią, która szuka wnuka. Ostatnia wiadomość z 23 lutego brzmiała: jestem przy granicy białorusko-ukraińskiej, wrócę niedługo. Gdy przez tydzień wnuk się nie odezwał, zaczęła się niepokoić.
– Zadzwoniłam do jego jednostki, ale tam przekazano mi, że nie opuścił kraju. Zapytałam, czy żartują, bo kontaktował się ze mną z Białorusi. Nie wiecie, gdzie są wasi żołnierze? Rozłączyli się i nie chcą już ze mną rozmawiać – opowiada kobieta. Teraz boi się najgorszego.
Jej wnuk też był poborowym – w Rosji mężczyźni w wieku 18-27 lat są zobligowani do odbycia rocznej służby w armii. Zdecydował się, by zostać zawodowym szeregowcem. – Przekonali go. Powiedzieli mu: przejdziesz na wczesną emeryturę, będziesz miał stałe źródło utrzymania, nauczymy cię prowadzić samochód.
Młody mężczyzna został kierowcą w dywizji piechoty zmotoryzowanej. Zarabiał miesięcznie 18 tysięcy rubli. Dawało to około 240 dolarów amerykańskich i nie wystarczało na normalne życie. Powiedział babci, że musiał sam zapłacić za swój mundur, a z baraków wojskowych, choć mógł tam mieszkać za darmo, wyprowadził się szybko, bo warunki były fatalne.
15 lat więzienia za stawianie pytań
4 marca niższa izba rosyjskiego parlamentu przegłosowała nowe prawo, które przewiduje nawet 15 lat więzienia za rozpowszechnianie dezinformacji o działaniach sił zbrojnych. To ma zamknąć usta opinii publicznej, w tym rodzinom rosyjskich żołnierzy, zniechęcić do publicznego stawiania trudnych pytań, jak to, co dzieje się z zaginionymi żołnierzami.
Strach przed trafieniem za kraty oraz wszechobecna propaganda może tym razem skutecznie przeszkodzić matkom rosyjskich żołnierzy przed jakimkolwiek zorganizowaniem się i uzyskaniem odpowiedzi od władz.
Jedyną opcją w tym momencie jest dla nich ukraiński kanał informacyjny na komunikatorze Telegram, gdzie publikowane są zdjęcia żołnierzy rosyjskich, pojmanych oraz zabitych na Ukrainie. – To nasz gest dobrej woli dla rosyjskich matek – przekazał Ołeksij Arestowicz, doradca prezydenta Wołodymyra Zełenskiego.
Uwikłani w propagandę
Jak podała agencja Ukrinform, w środę podczas konferencji prasowej w Kijowie pojmani na Ukrainie żołnierze armii rosyjskiej wezwali przywódców swojego kraju do "zaprzestania bezsensownej i podstępnej wojny z Ukrainą". To żołnierze zwiadu, którzy po utracie sprzętu wojskowego na bagnach i po krótkiej walce z żołnierzami ukraińskimi zdecydowali oddać się do niewoli. – Jest tu wielu takich jak my i prędzej czy później wrócimy do domu, a ludzie stracą cierpliwość i chwycą za broń, by obalić rząd, który podstępnie wysyła tu chłopców jako mięso armatnie – powiedział jeden z nich.
Wcześniej, 3 marca, w internecie pojawiło się nagranie rosyjskiego żołnierza, który dzwoni do swojej matki w asyście ukraińskiego strażnika. – Mamo, jestem jeńcem. Mamo, idź do WKU [Wojskowa Komenda Uzupełnień - przyp. red.], ściągnij Komitet Matek Żołnierzy, żeby wyciągały stąd naszych ludzi, którzy walczą – prosi matkę jeniec. W internecie ukazało się kilka podobnych rozmów.
Ukraiński Sztab Generalny Sił Zbrojnych przekazał w środę, że Rosja straciła 12 tysięcy żołnierzy. W tej liczbie są nie tylko zabici, ale także pojmani.
Atak Rosji na Ukrainę. Oglądaj TVN24 w internecie w TVN24 GO
Źródło: BBC/Ukrinform