Dzieci przebrane za rosyjskich żołnierzy i w kartonowych czołgach z replikami karabinów z literami Z. W Niemczech kiedyś było Hitlerjugend, w Rosji dziś jest Junarmia. Historyk prof. Piotr Osęka wyjaśnia, że jest to "element totalitarnego młodzieżowego ruchu paramilitarnego". - To jest nauka od najmłodszego nienawidzenia wroga – podkreśla. Materiał magazynu "Polska i Świat".
Dzieci poprzebierane za rosyjskich żołnierzy dumnie przemaszerowały w kartonowych makietach czołgów czy myśliwców. Tak rosyjskie przedszkole postanowiło świętować Dzień Zwycięstwa. Na czele grupy szedł chłopiec w atrapie czołgu z wyraźną literą Z, która w czasie wojny w Ukrainie stała się symbolem poparcia działań rosyjskich żołnierzy, w tym popełnianych przez nich zbrodni.
- Dzieci symbolizują niewinność. Jeżeli są w naszych mundurach, z naszymi symbolami, to znaczy, że nasza sprawa jest słuszna, bo dzieci instynktownie wybierają słuszne sprawy – tak logikę rosyjskiego przekazu tłumaczy historyk prof. Piotr Osęka. - To jest oczywiście kłamstwo, bo te dzieci nie mają wyboru, są ubierane – wyjaśnia.
Kartonowe atrapy czołgów z literą Z niesione przez dzieci w wieku przedszkolnym pojawiają się także na innych publikowanych w internecie nagraniach z obchodów święta 9 maja.
Pochodząca z Ukrainy dziennikarka Alina Makarczuk opowiada, że rosyjskie kierownictwo planuje również wprowadzenie w rosyjskich szkołach dodatkowych zajęć, gdzie nauczyciele będą dzieciom "tłumaczyć", dlaczego dochodzi do starć w Donbasie. - Oczywiście zgodnie z rosyjską propagandą - i będą wmawiać, że ta operacja militarna miała sens – dodaje.
W atmosferze zabawy, już w przedszkolu, rosyjskie władze uczą dzieci, że wojna to normalność, powód do dumy, godne pochwały poświęcenie. Propaganda ma służyć zachowaniu władzy na wiele przyszłych pokoleń i ukryciu prawdy, bo w tym samym czasie rosyjscy żołnierze, za których przebierają się podopieczni szkół i przedszkoli, w 76 dni wojny zabili co najmniej 238 ich ukraińskich rówieśników, raniąc co najmniej 347.
- Od 2008 roku armia zaczyna być postrzegana w Rosji bardzo pozytywnie, jako coś, co daje w drabinie społecznej awans zawodowy. Wielu Rosjan postrzega armię jako możliwość wyjścia z trudnej sytuacji ekonomicznej – podkreśla prof. Agnieszka Legucka z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Uczelni Vistula.
Element totalitarnego młodzieżowego ruchu paramilitarnego
Między innymi w ten sposób rosyjskie ministerstwo obrony zachęca rodziców do zapisania dzieci w szeregi Junarmii - czyli działającej od sześciu lat dziecięco-młodzieżowej bojówki o charakterze wojskowym. Najmłodsi członkowie mają 8 lat, a cała formacja, według danych rosyjskich władz, liczy teraz 16 milionów.
Najstarszych władze planują wysyłać na front. Podobieństw do młodzieżowej armii nazistowskich Niemiec nie brakuje. - Hitlerjugend był coraz bardziej przymusowy, aż właściwie stał się zupełnie przymusowy – mówi prof. Piotr Osęka. - Dzieci były uczone nienawiści – wyjaśnia.
Historyk uważa, że Junarmia to "element totalitarnego młodzieżowego ruchu paramilitarnego". - To jest nauka od najmłodszego nienawidzenia wroga. Najważniejszą rzeczą w życiu obywatela jest kochać przywódców, nienawidzić wrogów – dodaje.
Źródło: TVN24