Dmitrij Szkriebiec, ojciec zmarłego marynarza z krążownika Moskwa, poinformował na portalu społecznościowym, że otrzymał akt zgonu 20-letniego syna. Jegor przez 110 dni był uważany za zaginionego. Szkriebiec wcześniej oskarżył władze o kłamstwo w sprawie zatonięcia okrętu.
Dmitrij Szkriebiec przekazał na portalu społecznościowym VKontakte, że akt zgonu syna został mu wręczony 1 sierpnia, w siedzibie Domu Oficerów w Sewastopolu. "Jegor Dmitrijewicz Szkriebiec, marynarz, w służbie zaopatrzenia, oficjalnie uznany przez Sztab Generalny za uczestnika działań wojennych w składzie załogi krążownika Moskwa. Teraz jest to udokumentowane" - napisał mężczyzna.
Szkriebiec poinformował także, że akt zgonu został wystawiony po 110 dniach. Przez tyle czasu jego syn był uważany za zaginionego. Podana w dokumencie data to 13 kwietnia. W tym dniu ukraińskie władze przekazały, że krążownik Moskwa został trafiony dwoma rakietami Neptun i zatonął na Morzu Czarnym. Rosyjskie ministerstwo obrony przyznało, że okręt zatonął, dowodziło jednak, że doszło do tego w wyniku eksplozji amunicji i pożaru.
Domagał się prawdy
Dmitrij Szkriebiec był jednym z pierwszych, którzy zaczęli domagać się prawdy o losach marynarzy z zatopionego okrętu. Na początku maja otrzymał od prokuratury list z odpowiedziami na pytania, gdzie stwierdzono, że krążownik Moskwa "nie brał udziału w operacji specjalnej w Ukrainie" i "nie wpłynął na ukraińskie wody terytorialne". "Kłamiecie dalej, najważniejsze, żeby nie przestawać" - zareagował na to stwierdzenie wpisem na portalu VKontakte.
Rosjanin po wielu próbach uzyskania informacji ogłosił, że "sam opowie całą prawdę o krążowniku". Na portalu krytykował władze, pisał, że prace ratunkowe na okręcie nie zostały przeprowadzone, sygnał SOS nie był podawany przez długi czas, a ciężko ranni marynarze nie zostali uratowani. Twierdził również, że oficerowie okrętu uciekli, pozostawiając marynarzy na pastwę losu.
Spotkanie z dowódcą
W czerwcu ukraiński wywiad wojskowy poinformował o spotkaniu dowódcy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej z bliskimi ofiar.
"Podczas spotkania gmach Domu Oficerów w Sewastopolu został odgrodzony kordonem, a dowódcę ochraniały siły specjalne. Z rodzinami ofiar pracowała grupa psychologów, lekarzy i prawników. Przekonywali, by nie rozmawiali o okolicznościach śmierci marynarzy, a tym, którzy nie chcieli ich słuchać, grozili odmową wypłaty odszkodowania i postępowaniem karnym" - przypomniał o tym wydarzeniu portal Focus.
Według różnych szacunków liczebność załogi Moskwy w chwili zatonięcia wynosiła od 416 do 680 osób, w większości poborowych.
"Rosyjskie ministerstwo obrony tylko raz poinformowało o jednym zabitym i 27 zaginionych marynarzach, którzy przebywali na krążowniku. Krewni poborowych twierdzą, że liczba tych, którzy zginęli, sięga co najmniej 40. Wielu z nich wciąż nic nie wie o losie swoich bliskich" - podała rosyjska sekcja Radio Swoboda.
Źródło: Radio Swoboda, zona.media, focus.ua
Źródło zdjęcia głównego: mil.ru