Ktoś wysłał fundacji Nawalnego pieniądze z zagranicy. "Płatność wygląda na prowokację"

Rosyjski policjant wymierzył cios pięścią w brzuch dziewczyny
Rosyjski policjant wymierzył cios pięścią w brzuch dziewczyny
Źródło: Ян Кателевский

Przelew z Hiszpanii, który jest powodem uznania Fundacji Walki z Korupcją za "zagranicznego agenta", trafił na zablokowane konto. Wygląda to na prowokację - ocenił jej szef i współpracownik opozycjonisty Aleksieja Nawalnego Iwan Żdanow. W środę ministerstwo sprawiedliwości Rosji uznało fundację za organizację pozarządową "pełniącą funkcje zagranicznego agenta", utrzymując, że jest ona finansowana z zagranicy.

- Znaleźliśmy płatność na zablokowany rachunek z jakiejś firmy hiszpańskiej, na temat której nic nam nie wiadomo - potwierdził Iwan Żdanow w wywiadzie dla niezależnej telewizji Dożd.

- Wcześniej też były takie przypadki i z łatwością zwracaliśmy przekaz, jednak trudno było prześledzić płatność na zablokowane konto. Zwrócenie jej było niemożliwe, nawet gdybyśmy chcieli - powiedział.

"Płatność wygląda na prowokację"

Współpracownik opozycjonisty Aleksieja Nawalnego ocenił, że płatność ta wygląda na prowokację, ponieważ fundacja nie otrzymuje praktycznie przekazów od osób prawnych, a tym bardziej przekazów z zagranicy na zablokowane konto bankowe.

- Wymyślono sprytny sposób: organizacja zagraniczna z rachunkiem bankowym w rublach. Gdyby był to rachunek walutowy, nie udałoby im się to - powiedział Żdanow.

Rosyjskie media podały, że przekaz pochodził od mężczyzny o nazwisku Roberto Fabio Monda Cardenas. "Z hiszpańskiego rejestru podmiotów prawnych wynika, że firma o tej samej nazwie jest zarejestrowana jako Moto Auto Monda, która sprzedaje samochody" - przekazał portal Otwarte Media.

Rosyjska telewizja REN TV opublikowała kopię przelewu z Hiszpanii na konto fundacji. Na dokumencie widnieje kwota 110 tysięcy rubli (ponad 6. tys. zł). Data przekazu - 12 września. Miejsce: Madryt.

Ministerstwo sprawiedliwości Rosji utrzymuje, że założona przez Aleksieja Nawalnego Fundacja Walki z Korupcją (FBK) otrzymała także drugi przekaz z zagranicy, z firmy produkującej drzwi Star-Doors zarejestrowanej na Florydzie w USA. Jej właściciel jest obywatelem rosyjskim. Nazywa się Jurij Maslichow.

"Firma potwierdziła nam, że Maslichow przekazał pieniądze fundacji Nawalnego, ale zrobił to jako osoba prywatna z rosyjskim obywatelstwem, a nie jako amerykański przedsiębiorca" - napisały Otwarte Media.

Przypomniały, że w maju tego roku Maslichow na Facebooku zamieścił wpis, że przekazał "kilka dolarów" fundacji Nawalnego.

"Kreml zorganizował płatności"

Aleksiej Nawalny, odnosząc się do zarzutów w sprawie finansowania z zagranicy napisał na Facebooku, że "Kreml zorganizował dwie płatności na zablokowany rachunek od niejakiego Roberto Fabio z Hiszpanii".

"Zachodnie przelewy zostały zorganizowane w dniach 6 i 17 września, kiedy nasz rachunek został zablokowany. Nic z tym nie możemy zrobić. Nie możemy zwrócić pieniędzy nadawcy. Teraz nawet tzw. Państwo Islamskie może przesłać nam 10 tysięcy (600 zł - red.) i zadeklarować, że finansuje Fundację Walki z Korupcją" - ironizował Nawalny.

Fundacja Walki z Korupcją już wcześniej zapewniała, że nigdy nie korzystała z funduszy z zagranicy i że działa wyłącznie dzięki datkom od obywateli Rosji.

Dacza Miedwiediewa

Fundacja Walki z Korupcją została założona w 2011 roku. Bada przypadki korupcji w szeregach władz. Informowała o luksusowym życiu wyższych urzędników, w tym premiera Dmitrija Miedwiediewa i rzecznika Kremla Dmitrija Pieskowa.

We wrześniu 2016 roku fundacja opublikowała nagranie z drona, ukazujące imponującą posiadłość na brzegu Wołgi, która miała należeć do szefa rządu. "Jesteśmy gotowi pokazać wam posiadłość o powierzchni 80 hektarów i o wartości 25-30 mld rubli (380-460 mln dolarów)" – reklamował wówczas nagranie Aleksiej Nawalny. Twierdził, że za rezydencję premiera zapłacili potentaci z holdingu gazowego Novatek. Oficjalnie pieniądze miały być przeznaczone na cele dobroczynne.

"Nieznana dacza Miedwiediewa". Nawalny opublikował wideo

"Nieznana dacza Miedwiediewa". Nawalny opublikował wideo

Na początku sierpnia rosyjski Komitet Śledczy wszczął postępowanie karne dotyczące domniemanego prania pieniędzy w fundacji Nawalnego. Według śledczych fundacja w latach 2016-2018 otrzymała znaczne fundusze, w tym również w walutach zagranicznych.

We wrześniu policja dokonała masowych rewizji w lokalnych biurach Nawalnego, a także w mieszkaniach jego współpracowników w kilkudziesięciu miastach.

Nawalny zwrócił się do ministerstwa sprawiedliwości o publiczne przedstawienie dowodów, że FBK jest finansowana z zagranicy.

Obowiązujące od 2012 roku przepisy w Rosji zobowiązują organizacje pozarządowe do rejestrowania się jako "pełniące funkcje zagranicznego agenta", jeśli korzystają one z zagranicznego wsparcia finansowego i uczestniczą w życiu politycznym tego kraju.

"Zgodnie z prawem organizacje, które pełnią funkcje zagranicznego agenta, muszą co sześć miesięcy składać sprawozdania ze swojej działalności i składu zarządu oraz co kwartał składać dokumenty dotyczące wydawania pieniędzy" - przypomniało radio Echo Moskwy.

Iwan Żdanow zapewnił, że uzyskanie statusu zagranicznego agenta nie wpłynie zasadniczo na pracę fundacji. Mówił, że organizacja "przyzwyczaiła się do działania pod presją".

- Samo umieszczenie jej na liście nie wpłynie na nic. Przeprowadzaliśmy dochodzenia i będziemy je przeprowadzać - stwierdził Żdanow, cytowany przez telewizję Dożd.

Autor: tas/adso / Źródło: PAP, openmedia.io, Echo Moskwy, tvrain.ru

Czytaj także: