Niemcy, Francja i Wielka Brytania chcą przekonać Unię Europejską do nałożenia nowych sankcji na reżim w Teheranie. W ten sposób mają nadzieję odwieść prezydenta USA Donalda Trumpa od rezygnacji z podpisanej w 2015 roku przez światowe potęgi umowy z Iranem w sprawie jego programu nuklearnego - donosi agencja Reutera.
Od momentu objęcia prezydentury w 2017 roku, Trump wielokrotnie sygnalizował, że wycofa się z postanowień, pod jakimi podpisała się jeszcze administracja Baracka Obamy.
Umowa z 2015 roku, na mocy której Iran zobowiązał się do zaprzestania rozbudowywania swojego potencjału nuklearnego, została osiągnięta po latach negocjacji.
Europejscy przywódcy podkreślali w minionym roku, że ich zdaniem rezygnacja z niej - do której mógłby się posunąć amerykański prezydent - byłaby poważnym błędem.
Nowe unijne sankcje?
Teraz - jak donosi Reuters - Niemcy, Francja i Wielka Brytania są gotowe rozmawiać o nowych sankcjach wobec Iranu.
Według dokumentu, który cytuje agencja, trzy europejskie stolice proponują nałożenie unijnych ograniczeń na przedstawicieli reżimu w Teheranie, zaangażowanych w rozwój irańskiego programu balistycznego i w wojnę w Syrii.
Według osób proponujących nałożenie sankcji ograniczenia te nie stoją w sprzeczności z podpisaną w 2015 roku umową.
Dokument został rozesłany w piątek do wszystkich unijnych stolic. Paryż, Londyn i Berlin chcą w ten sposób wysondować poparcie dla takiego rozwiązania we Wspólnocie - przekazał Reuters, powołując się na dwa źródła znające sprawę.
W kolejnych dniach ma zacząć "krążyć" po unijnych stolicach lista osób i instytucji, które powinny się znaleźć na liście sankcji - wskazuje dokument.
Jak z niego wynika, celem trzech europejskich potęg jest "osiągnięcie jasnego i długotrwałego amerykańskiego poparcia dla porozumienia (nuklearnego - red.)".
Odwołanie Tillersona znakiem?
Kwestia porozumienia nuklearnego z Iranem pojawiła się ponownie w ostatnich dniach, po ogłoszeniu przez Donalda Trumpa zmiany na stanowisku sekretarza stanu USA.
Wiceminister spraw zagranicznych Iranu Abbas Aragczi uznał w środę, że odwołanie Rexa Tillersona może oznaczać, iż Stany Zjednoczone "poważnie rozważają wyjście z porozumienia atomowego". Aragczi zaznaczył, że w przypadku podjęcia takiego kroku przez Waszyngton, Teheran zrobi to samo. Wypowiedź wiceministra kontrastuje z deklaracjami innych wysokich rangą przedstawicieli Iranu, w tym prezydenta Hasana Rowhaniego, który wielokrotnie mówił, że Teheran pozostanie wierny porozumieniu, nawet jeżeli USA się wycofają - przypomniała w środę agencja AFP. Reuters z kolei przytoczył wypowiedź rzecznika irańskiego MSZ Bahrama Kasemiego, który według agencji "bagatelizuje potencjalny wpływ nominacji (Mike'a - red.) Pompeo na porozumienie nuklearne", podkreślając, że zmiany oraz zwolnienia w administracji prezydenta Trumpa nie są niczym nowym.
Dotychczasowy szef CIA Mike Pompeo jest krytykiem porozumienia podpisanego za prezydentury Baracka Obamy - wskazują światowe agencje.
Umowa z 2015 roku
Porozumienie nuklearne dotyczące kontroli irańskiego programu rozwoju broni jądrowej z 14 lipca 2015 roku podpisała z Iranem grupa 5+1, czyli USA, Rosja, Wielka Brytania, Francja, Chiny oraz Niemcy. Dodatkową stroną układu jest Unia Europejska. Umowa ogranicza program atomowy Teheranu w zamian za zniesienie międzynarodowych sankcji gospodarczych.
W październiku 2017 roku Trump oznajmił, że Iran nie przestrzega porozumienia. Wtedy po raz pierwszy zadecydował o braku certyfikacji umowy i nie przekazał Kongresowi kwartalnego raportu na jej temat. 12 stycznia tego roku zadeklarował, iż Teheran ma "ostatnią szansę" na uniknięcie amerykańskich sankcji, jeśli w ciągu 120 dni dojdzie do modyfikacji porozumienia.
W ostatnich miesiącach przywódcy Francji, Rosji, Niemiec i Wielkiej Brytanii wielokrotnie przestrzegali USA przed podejmowaniem decyzji, które mogłyby zaszkodzić porozumieniu z Iranem. Umowy broniły także Chiny i Unia Europejska.
Autor: adso / Źródło: Reuters, PAP, tvn24.pl