Chińskie siły zbrojne w ostatnich dekadach przeszły gigantyczną przemianę i gwałtownie gonią Zachód. Nadal mają jednak istotne braki, które mogą uczynić ewentualną wojnę z zaawansowanym przeciwnikiem niemożliwą do wygrania – pisze uznany amerykański instytut RAND. Chińczycy sami są tego świadomi i mówią o "dwóch niezgodnościach".
RAND Corporation jest amerykańskim think tankiem i instytutem badawczym. Utworzono go niedługo po drugiej wojnie światowej, aby tworzył niezależne analizy na potrzeby wojska. Obecnie pracuje również na zamówienia innych instytucji rządowych i organizacji prywatnych. Uchodzi za jedną z najlepszych instytucji badawczych zajmujących się kwestiami bezpieczeństwa na świecie.
Poznawanie rywala
Swój najnowszy raport RAND poświęcił modernizacji chińskiego wojska i jego słabościom. Przygotowano go na zlecenie komisji Kongresu USA zajmującej się monitorowaniem relacji bezpieczeństwa i gospodarczych pomiędzy USA a Chinami. Utworzono ją w 2000 roku na fali zaniepokojenia Amerykanów gwałtownym rozwojem azjatyckiego mocarstwa i wynikającymi z tego zagrożeniami dla pozycji Waszyngtonu w Azji.
Przygotowując raport na zamówienie komisji, RAND skoncentrował się na analizowaniu słabości chińskiego wojska. Ich dokładne poznanie i zrozumienie, a następnie wykorzystanie, ma w założeniu dać Amerykanom dodatkową przewagę w rywalizacji z Chińczykami. USA w dłuższej perspektywie nie są w stanie dorównać Chinom, jeśli chodzi o skalę, muszą więc uciekać się do sposobu, aby zniwelować wielki potencjał rywala.
Przy pomocy RAND Amerykanie realizują starożytną chińską maksymę, zgodnie z którą, aby wygrywać bitwy i wojny, trzeba znać nie tylko siebie, ale też przeciwnika. W tym celu amerykańscy badacze skupili się głównie na analizie książek i dokumentów publikowanych przez samych Chińczyków, zwłaszcza wysokich rangą oficerów z uczelni wojskowych. Prześledzili tez różne publikacje rządowe i wywiady, w których wypowiadali się ważni wojskowi.
Gwałtowny skok naprzód
Z analizy wynika jasno, że chińskie wojsko od rozpoczęcia intensywnej modernizacji w latach 90. XX wieku przeszło gwałtowną i wielką przemianę. Początkowo było bardzo zacofane względem innych mocarstw, a jedynym jego atutem była wielka masa słabo uzbrojonej i wyszkolonej piechoty. Lotnictwo dysponowało sprzętem niemal muzealnym, a flota praktycznie nie istniała.
Według analityków RAND szokiem, który wymusił przebudzenie na szczycie chińskich władz, była operacja Pustynna Burza w 1991 roku. Korzystające z najnowszych zdobyczy na polu elektroniki wojska amerykańskie zmiażdżyły wówczas opartą o stare radzieckie wzorce armię iracką. Dla Chińczyków był to dobitny dowód na to, że ich siły zbrojne zupełnie nie przystają do nowoczesnych realiów.
Kolejnym przełomem był incydent z omyłkowym zbombardowaniem chińskiej ambasady w Belgradzie w 1998 roku. Wywołało to ostrą reakcję chińskich władz i rozbudzenie nacjonalizmu w społeczeństwie. Dostrzeżono znaczenie dysponowania siłami zbrojnymi na miarę mocarstwowych ambicji i zaczęto przykładać jeszcze większą uwagę do ich rozwoju.
Imponująca fasada i ukryte problemy
Dzisiaj chińskie siły zbrojne są zupełnie inne, niż jeszcze dwie dekady temu. Największe zmiany widać w lotnictwie i flocie. Jedna trzecia samolotów w ocenie Amerykanów odpowiada współczesnym standardom i w najbliższych latach całe siły powietrzne będą mogły zostać określone jako należące do "czwartej generacji", czyli reprezentujące poziom lotnictwa amerykańskiego czy rosyjskiego z początku lat 90. Natomiast flota w ciągu dwóch dekad z nic nie znaczącej siły zdolnej jedynie do patrolowania własnego wybrzeża, stała się lokalną potęgą i ma potencjał do odgrywania roli globalnej. Nowe okręty są produkowane masowo i można je określać jako odpowiadające współczesnym standardom.
Pomimo tej imponującej rozbudowy i modernizacji, zachwalanej przez państwową propagandę oraz często również zagraniczne media, nie wszystko w chińskim wojsku idzie dobrze. Za imponującą fasadą kryją się poważne problemy, które powodują, że pomimo napływu masy nowego uzbrojenia siłom zbrojnym Pekinu jeszcze daleko do standardów zachodnich.
Sami wojskowi i chińscy eksperci są według RAND świadomi swoich słabości. Określają je mianem "dwóch niezgodności". Pierwszą "niezgodnością" jest to, że chińskie wojsko nie jest w stanie wypełnić podstawowej misji stawianej przed nim przez władze, czyli wygrać lokalnej wojny z państwem dysponującym "zinformatyzowanymi" siłami zbrojnymi, co oznacza Japonię lub Koreę Południową. Drugą "niezgodnością" jest to, że siły zbrojne Chin nie są w stanie wykonać szeregu pomniejszych zadań, takich jak ochrona żeglugi, wymuszanie roszczeń terytorialnych czy "różne scenariusze kryzysu tajwańskiego".
"Niezgodności" są wynikiem szeregu poważnych problemów strukturalnych, których nie widać na paradach, filmach propagandowych z manewrów czy targach uzbrojenia. Są ukryte dla postronnego obserwatora, ale mają kluczowe znaczenie.
Ludzka słabość
Większość problemów Chińczyków wynika z przestarzałego systemu dowodzenia, kiepskiego wyszkolenia, braku profesjonalizmu i korupcji. Wyżsi rangą chińscy oficerowie są często konserwatywni i nie mają zdolności przydatnych na współczesnym polu walki. Kadra dowódcza jako całość ma być niezdolna do prowadzenia działań połączonych, czyli sprawnego koordynowania walki z udziałem np. piechoty, wojsk pancernych, artylerii i lotnictwa.
Źródłem problemów ma być głównie przestarzały system kształcenia oficerów. Wyższe szkoły wojskowe nie otrząsnęły się jeszcze z komunistycznego skostnienia, a nauka w nich koncentruje się na teorii i przestarzałych doktrynach wywodzących się z okresu wojny domowej. Brakuje ćwiczeń praktycznych i przyzwolenia na inicjatywę oraz twórcze myślenie.
Problem jest też z wykształceniem szeregowców. W Chinach formalnie jest obowiązek dwuletniej służby wojskowej, ale w praktyce nie jest on egzekwowany. Do wojska idą ci, którzy chcą, bowiem rocznie wiek poborowy osiąga około dziesięciu milionów mężczyzn, a miejsc do obsadzenia jest mniej niż milion. Dwa lata służby poborowego to akurat dość, aby przyzwoicie go wyszkolić, po czym odsyła się go do cywila i trzeba kształcić następcę. Taki system jest niepraktyczny w nowoczesnych siłach zbrojnych, gdzie potrzeba specjalistów. Głównie z tego powodu większość zachodnich armii przeszła na zawodowstwo. W Chinach takie rozwiązanie na razie nie jest możliwe ze względu na koszty.
Na dodatek brakuje sprawnego systemu logistycznego, bez którego mogła się obywać masowa i prymitywna armia czasów Mao Zedonga, ale nie nowoczesne siły zbrojne, które wymagają olbrzymich ilości zapasów. Praktycznie nie istnieje strategiczne lotnictwo transportowe, które jest niezbędne do szybkiego reagowania. Brakuje wyspecjalizowanych samolotów, takich jak latające tankowce czy centra dowodzenia, które znacząco zwiększają potencjał bojowy nowoczesnego lotnictwa. Flota ma natomiast poważne braki w zakresie broni przeciwlotniczej i przeciwpodwodnej. Nie istnieje nowoczesny i wielowarstwowy system obrony przestrzeni powietrznej.
Trudne zakupy
Kolejnym poważnym problemem, według RAND i samych chińskich oficerów, jest natomiast przemysł zbrojeniowy, procedura zakupów i korupcja. Chińskie firmy produkujące uzbrojenie prezentują się imponująco na targach zbrojeniowych, pokazując coraz więcej coraz nowocześniejszego sprzętu. To jednak tylko pozory zdrowej sytuacji.
RAND przytacza wypowiedź generała Zhang Youxia, szefa utworzonego w ostatnich latach Głównego Dyrektoriatu Zamówień, który ma okiełznać chaos w przemyśle zbrojeniowym. - Wąskim gardłem w rozwoju uzbrojenia nie jest już brak funduszy czy technologii, ale problemy systemowe i organizacyjne – powiedział wojskowy w styczniu 2014 roku. Dodał, że bez ich usunięcia rozwój technologii zbrojeniowych w Chinach "będzie czczą gadaniną".
W chińskiej zbrojeniówce dominuje kilka wielkich państwowych monopoli, które otrzymują niemal wszystkie zamówienia, dławiąc konkurencję. Wygodna dominacja na rynku prowadzi do braku dbania o terminowość czy jakość. Notorycznie przekraczane są koszty, bowiem chińska zbrojeniówka działa według sztywnej zasady, zgodnie z którą producent otrzymuje 5 proc. kosztów jako zarobek, co prowadzi to do sztucznego zawyżania cen.
Jeszcze nie ten poziom
Analitycy RAND podsumowują, że chińskie wojsko owszem dokonało gigantycznego postępu w ostatnich dekadach, ale nadal ma wiele poważnych słabości, przez które nie byłoby w stanie wygrać konfliktu regionalnego z USA i ich sojusznikami w postaci Korei Południowej i Japonii. Do tego potrzeba jeszcze wielu lat prac, zwłaszcza w lotnictwie i flocie.
Z analizy wynika jednak jasno, że Chińczycy sami są dobrze świadomi wszystkich swoich ograniczeń i pracują nad zmianą tego stanu rzeczy. Pytanie, czy będą w stanie to zrobić działając w sztywnym gorsecie narzucanym przez chiński autorytarny system polityczny. Komunistyczna Partia Chin traktuje wojsko jako gwaranta swojej pozycji i rozciąga nad nim ścisłą kontrolę. W siłach zbrojnych nadal prominentną funkcję pełnią oficerowie polityczny, a najwyżsi rangą generałowie muszą mieć umocowanie w strukturach partyjnych. Autorytarny system nie sprzyja też walce z korupcją sięgającą najwyższych szarż.
Pozostaje pytanie, czy Chińczykom w ogóle uda się dogonić Zachód, jeśli idzie o jakość. Nie jest to takie oczywiste. Największym atutem chińskiego wojska w najbliższych latach pozostanie masa. To jednak niewystarczający argument w potencjalnym konflikcie z USA, Japonią czy Koreą Płd., który rozegrałby się przede wszystkim w powietrzu i na morzu. Wielkiej masy coraz nowocześniej uzbrojonych chińskich wojsk mogą bać się bezpośredni sąsiedzi Chin, tacy jak Indie, Rosja, czy Wietnam.
Autor: Maciej Kucharczyk\mtom / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US DoD