Opozycyjna Republikańska Partia Rosji-Partia Wolności Narodowej (RPR-Parnas) przedstawiła w Moskwie raport "Putin. Wojna", poświęcony konfliktowi na Ukrainie. Jego autorzy próbują oszacować straty armii i budżetu Rosji, poniesione w wyniku tej wojny. Autorzy piszą m.in. o tym, dlaczego doszło do aneksji Krymu, czy w Donbasie walczą rosyjscy ochotnicy oraz ile kosztuje Rosję wojna z Ukrainą.
Pomysł napisania raportu "Putin. Wojna" o roli Rosji w aneksji Krymu i możliwym udziale rosyjskich żołnierzy w działaniach bojowych na wschodzie Ukrainy zrodził się w głowie Borysa Niemcowa pod koniec ubiegłego roku. Deputowany dumy w Jarosławiu, współprzewodniczący partii RPR-Parnas chciał przeciwstawić dane z raportu oficjalnym doniesieniom Kremla, zgodnie z którymi Rosja nie brała i nie bierze w nich udziału.
Raport Niemcowa
"Wymyśliłem, co trzeba zrobić. Trzeba napisać raport, wydać go w ogromnym nakładzie i rozdawać na ulicach. Opowiemy, jak Putin wszczął tę wojnę. Tylko tak zwyciężymy propagandę" - mówił Niemcow swoim współpracownikom.
Nie zdążył jednak dopisać raportu - późnym wieczorem 27 lutego zginął, zastrzelony na Dużym Moście Moskworieckim w odległości ok. 200 m od Kremla. Został trafiony czterema pociskami; strzelano mu w plecy.
Praca nad dokumentacją rosyjskiej obecności w Donbasie mogła być - zdaniem przyjaciół opozycjonisty - jednym z motywów zabójstwa.
Borys Niemcow pozostawił jednak plan raportu, notatki, dokumenty, nagrania - wszystko to zostało wykorzystane podczas sporządzania 64-stronicowego raportu. Całość została opublikowana na stronie putin-itogi.ru.
Na okładce raportu autorzy zamieścili odezwę Niemcowa do żołnierzy sił zbrojnych FR, w której ostrzegał on, że "wojna na Ukrainie jest przestępstwem, które nie ulega przedawnieniu".
11 rozdziałów o wojnie
Wydanie podzielone jest na 11 rozdziałów, które obejmują okres od rozpoczęcia Majdanu w Kijowie po obecną sytuację w Donbasie. Składa się ze świadectw opublikowanych w mediach oraz informacji, które Niemcow otrzymywał osobiście od uczestników i świadków wydarzeń.
Tekst opracowali były rosyjski wicepremier Alfred Koch (obecnie na emigracji), dziennikarze Ajder Mudżabajew i Oleg Kaszyn, członkowie partii RPR-Parnas - przywódca ruchu Solidarność Ilja Jaszyn i Leonid Martyniuk, oraz bliska współpracownica i asystentka Niemcowa Olga Szorina. Nakład wynosi na razie dwa tysiące egzemplarzy.
Opowiedzieć prawdę
"Naszym zadaniem jest opowiedzieć prawdę o ingerencji Kremla w ukraińską politykę" - oświadczyli autorzy we wstępie do 64-stronicowego raportu. Zauważyli, że po przyłączeniu Krymu do Rosji jej władze "zaczęły udzielać aktywnego politycznego, gospodarczego i kadrowego, a także bezpośredniego wojskowego poparcia separatystom" na wschodzie Ukrainy, w wyniku czego na ziemiach tych "rozpętała się prawdziwa wojna".
Po co Putinowi ta wojna?
Pierwszy rozdział odpowiada na postawione wyżej pytanie. Autorzy tłumaczą: "Od jesieni 2011 roku notowania Władimira Putina zaczęły znacząco spadać. Przed wyborami prezydenckimi w 2012 roku pojawiła się ewentualność, że nie da się zwyciężyć w pierwszej turze. Taki scenariusz stwarzał ryzyko znacznego osłabienia pozycji Putina i zakwestionowania legalności jego władzy. Kierować krajem w tradycyjnym dla niego autorytarnym stylu byłoby znacznie trudniej" - czytamy w raporcie. Aneksja Krymu, aktywnie wspierane przez rosyjską propagandę, pozwoliło Putinowi gwałtowni wzmocnić swój mandat do rządzenia, a notowania sięgnęły rekordowo wysokiego poziomu.
"Krymski sukces przekonał prezydenta FR o gotowości rosyjskojęzycznych obwodów Ukrainy, by stać się częścią państwa rosyjskiego. Chodziło faktycznie o 'zbieranie ziem rosyjskich', i to zadanie było dla Putina atrakcyjne, nie zważając na wady tego rozwiązania. W tym celu zaktywizowano miejscowych separatystów, których wsparli przybyli do Donbasu bojówkarze i technolodzy polityczni z Moskwy i innych miast" - napisali autorzy.
"Druga interpretacja może świadczyć o tym, że Putin od początku rozumiał: idea utworzenia w Donbasie struktury ze znamionami państwowości, z perspektywą przyłączenia jej do FR, ma znacznie więcej zwolenników w Rosji niż na Ukrainie. W związku z tym konflikt wojskowy został sprowokowany przez niego w celu stworzenia wygodnej pozycji negocjacyjnej z państwami zachodnimi. Rozejm, który może zagwarantować Kreml, może stać się powodem zniesienia sankcji gospodarczych i politycznych przeciwko Rosji, które były nie do uniknięcia po aneksji Krymu" - uważają autorzy.
Mięsożerna propaganda
Jeden z rozdziałów rozprawia się z rosyjską propagandą, która przed 2014 rokiem wydawała się ostra, a w rzeczywistości była "wegetariańska" w porównaniu z tym, co było później.
Autorzy piszą m.in. o nagonce na muzyka Andrieja Makarewicza i "symbolicznej historii ukrzyżowanego chłopca ze Słowiańska" - telewizja Pierwyj Kanał wyemitowała opowieść kobiety o rzekomo ukrzyżowanym na tablicy ogłoszeń przez ukraińskich żołnierzy sześcioletnim chłopcu. Nie znaleziono żadnych śladów potwierdzających tę historię, a świadek, która opowiadała w telewizji tę wstrząsającą historię, nigdy nie była w Słowiańsku.
W rozdziale "Jak zabierano Krym" autorzy przytaczają słowa Władimira Putina z filmu "Krym. Droga do domu" o tym, że osobiście dowodził działaniami rosyjskich wojsk na Krymie. "Tym samym Władimir Putin faktycznie sam podpisał się pod aneksją Krymu i zaznaczył osobistą odpowiedzialność za to wydarzenie" - piszą autorzy.
Dołączyli do separatystów w sierpniu
W kolejnym rozdziale autorzy dowodzą, że żołnierze sił zbrojnych FR uczestniczyli w konflikcie w Donbasie. W ich ocenie ofensywa armii ukraińskiej w sierpniu 2014 roku załamała się z powodu włączenia się do walk po stronie separatystów posiłków przybyłych z terytorium Rosji.
Jako dowód przytaczają wziętych do niewoli 24 sierpnia przez wojska ukraińskie na terytorium obwodu donieckiego 10 żołnierzy 331. pułku 98. dywizji wojsk powietrznodesantowych z Iwanowa. Przywołują też relację żołnierza 5. samodzielnej brygady pancernej z Ułan-Ude Dorżiego Batomunkujewa, który o swoim udziale w walkach na Ukrainie opowiedział niezależnej "Nowej Gaziecie".
Pytania bez odpowiedzi
Borys Niemcow zbierał dokumenty do raportu od początku 2015 roku. Czytał świadectwa uczestników wydarzeń, szukał ludzi, którzy mogliby podzielić się informacjami. Wysyłał zapytania do FSB i rosyjskiej Prokuratury Generalnej ws. udziału rosyjskich wojsk w Donbasie, a także obecności na terenach samozwańczych republik członków formacji wojskowych z Czeczenii. Nie dostał żadnej odpowiedzi.
Na początku lutego do Niemcowa zgłosili się przedstawiciele krewnych rosyjskich żołnierzy, którzy zginęli w Donbasie. Szukali pomocy, by otrzymać od ministerstwa obrony rekompensaty za śmierć bliskich. Opowiedzieli oni o śmierci rosyjskich żołnierzy w czasie letniej kontrofensywy separatystów pod Iłowajskiem w 2014 r. oraz walk o Debalcewe w styczniu tego roku. Zimą miało tam zginąć co najmniej 70 żołnierzy, w tym 17 desantowców z miejscowości Iwanowo.
Ustne zapewnienia
Rodziny poinformowały Niemcowa, że przed wyjazdem na Ukrainę wojskowi zwalniali się ze służby w rosyjskiej armii na żądanie kierownictwa, by ukryć obecność wojskową na Ukrainie. Żołnierze otrzymywali "ustne zapewnienie", że w przypadku ich śmierci rodzina dostanie "rekompensatę" w wysokości tych, które wypłacane były latem 2014 roku i wtedy stanowiły równowartość nieruchomości w dużym mieście - ok. dwóch mln rubli, czyli ok. 200 tys. zł. W rzeczywistości rodziny nie otrzymywały pieniędzy, a rodziny musiały podpisać zobowiązanie do zachowania tajemnicy.
Po śmierci Niemcowa rodziny żołnierzy zrezygnowały z roszczeń finansowych. Przestraszyły się, że skoro zastrzelono opozycjonistę, to krewni rosyjskich żołnierzy tym bardziej nie są bezpieczne.
Według raportu, w sierpniu 2014 roku pod Iłowajskiem zginęło co najmniej 150 rosyjskich żołnierzy.
Kosztowna operacja
Współtwórca raportu, ekonomista Siergiej Aleksaszenko ocenia, że co najmniej 53 mld rubli (ok. 500 mln zł) z rosyjskiego budżetu zostało przeznaczonych na konflikt na Ukrainie. 21 mld rubli przeznaczono na wysłanie sześciu tysięcy ochotników do Donbasu. 25 mld rubli poszło na wsparcie 30 tys. separatystów, a 7 mld rubli - na wozy bojowe, broń i naprawę sprzętu.
Rosjanie wymierni odczuli też skutki sankcji nałożonych przez Zachód w odpowiedzi na agresję na Ukrainę - ceny wzrosły o 5,5 proc.
Rosyjskie ministerstwo obrony zaprzecza doniesieniom mówiącym o tym, że rosyjscy żołnierze brali udział w walkach na wschodzie Ukrainy.
Politolog Walerij Chomiakow, były współpracownik Niemcowa, ocenia, że dokumenty Niemcowa (wcześniej napisał m.in. raport o zamachu na Dubrowce czy majątkach Putina) pełnią bardzo ważną rolę informacyjną, choć w większości są zbiorem znanych już faktów.
"Ocenia jednak, że ten raport raczej nie wpłynie na sytuację w kraju i nie zainteresuje władzy" - podkreśla gazeta RBK, cytująca politologa. Zdaniem innego eksperta, Aleksandra Pożałowa, dokument ma raczej zwrócić uwagę Zachodu na sytuację w Donbasie.
Krytyk Putina
55-letni Niemcow, zagorzały krytyk Putina, a zwłaszcza jego agresywnej polityki wobec Ukrainy, był nie tylko jednym z przywódców RPR-Parnas, ale także z jej ramienia deputowanym do Dumy Obwodowej w Jarosławiu, 250 km na północny wschód od Moskwy. Wcześniej był współzałożycielem liberalnego ruchu Solidarność, który stawiał sobie za cel zjednoczenie demokratycznej opozycji.
Lider ruchu Solidarność Jaszyn nie ma wątpliwości, że zabójstwo to jest mordem politycznym i ma związek z raportem, w którym Niemcow zebrał dowody na udział sił zbrojnych Rosji w wojnie na Ukrainie.
Pod zarzutem zabójstwa opozycjonisty aresztowano Zaura Dadajewa, byłego zastępcę dowódcy batalionu w elitarnym pułku sił specjalnych "Północ", wchodzącego w skład stacjonującej na terytorium Czeczenii 46. samodzielnej brygady specnazu Wojsk Wewnętrznych MSW FR. Dadajew początkowo przyznał się do popełnienia tej zbrodni, jednak potem odwołał zeznania złożone po zatrzymaniu. Oświadczył, że był torturowany. W związku z zabójstwem aresztowano łącznie pięć osób, wszystkie pochodzą z Czeczenii. Jako główną wersję mordu Komitet Śledczy FR rozpatruje zabójstwo na zlecenie.
Autor: asz\mtom / Źródło: RBK, Radio Swoboda, PAP