W wywiadzie udzielonym w niedzielę 1. kanałowi rosyjskiej telewizji prezydent Rosji Władimir Putin wykluczył możliwość operacji lądowej w Syrii. Zapowiedział jednocześnie wykorzystanie najnowocześniejszej broni, "jeśli zajdzie taka potrzeba".
W wywiadzie dla programu "W niedzielę wieczór", który już został wyemitowany na rosyjskim Dalekim Wschodzie, Putin przedstawił cele przyświecające rosyjskiej operacji wojskowej w Syrii.
Chodzi o umocnienie reżimu prezydenta Baszara el-Asada jako jedynego ośrodka legalnej władzy w Syrii oraz o stworzenie warunków wyjściowych dla osiągnięcia kompromisu politycznego. - Jeśli siły zbrojne Syrii wykażą teraz swą siłę i determinację w zwalczaniu terroryzmu, to szanse na znalezienie kompromisu będą większe - powiedział przywódca Rosji.
- Udział naszych wojsk lądowych został z góry wykluczony i władze Syrii mają tego pełną świadomość - podkreślił.
Operacja dużo wcześniej planowana
Prezydent Putin ujawnił, że rosyjska interwencja w Syrii była planowana od dawna i nie może być mowy o jakiejkolwiek spontaniczności działań. - Niezbędna informacja wywiadowcza jest dostarczana z centrum informacyjnego w Bagdadzie, które powstało z inicjatywy rosyjskiego Sztabu Generalnego oraz irackich i syryjskich czynników wojskowych - powiedział.
Komentując użycie pocisków manewrujących typu Kalibr-NK (w terminologii zachodniej SS-N-27 Sizzler), które zostały wystrzelone w ubiegłym tygodniu z okrętów na Morzu Kaspijskim, prezydent Putin zaznaczył, że zaatakowanie pozycji Państwa Islamskiego przy użyciu nowoczesnych rakiet dalekiego zasięgu "miało pokazać, że po rosyjskiej stronie jest wola użycia wysoko zaawansowanej technologii, jeśli zajdzie taka potrzeba".
Część pocisków miała nie dotrzeć do celu i spaść na terytorium Iranu - jak twierdzą amerykańskie źródła wojskowe. Według oficjalnych rosyjskich źródeł do ataku użyto 26 pocisków manewrujących Kalibr-NK (w terminologii zachodniej SS-N-27 Sizzler), które wystrzelono z korwety rakietowej Dagestan oraz małych okrętów rakietowych Grad Swijażsk, Wielikij Ustiug i Uglicz. Po przebyciu około 1500 kilometrów trafiły one w wyznaczone cele z dokładnością do 3 metrów.
Sunnici sobie, Rosja sobie
Prezydent Putin uważa, że zaangażowanie rosyjskie w Syrii nie spowoduje wzrostu zagrożenia terrorystycznego w Rosji. - Ryzyko ataków terrorystycznych w Rosji istnieje przez cały czas, niezależnie od tego, czy prowadzilibyśmy operację wojskową w Syrii, czy też nie - oświadczył.
Odpierając zarzuty, że Rosja opowiedziała się po stronie nurtu szyickiego w islamie i weszła w konflikt z nurtem sunnickim (90 proc. wyznawców islamu), prezydent Rosji zaznaczył, że jego kraj nie faworyzuje żadnego z nich. - Rosja nie czyni różnicy między sunnitami i szyitami. Wszelkie próby przypisania nam takich intencji nie znajdują oparcia w faktach. Nie chcemy być włączeni w konflikty na tle religijnym w tym regionie - oświadczył przywódca Rosji.
W Rosji żyje 18 mln wyznawców islamu. Zdecydowana większość do wyznawcy islamu sunnickiego.
Saudowie wciąż nie chcą Asada
W niedzielę Władimir Putin spotkał się z ministrem obrony Arabii Saudyjskiej, Szejkiem Muhamedem bin Salmanem. Tego samego dnia szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow przeprowadził wspólną konferencję prasową ze swoim saudyjskim odpowiednikiem, Adelem al-Jubeirem.
Obaj dyplomaci wyrazili zamiar "zwalczania terroryzmu". Ławrow powiedział, że Rosja i Arabia Saudyjska dzielą cel, jakim jest nie dopuszczenie do powstania w Syrii "terrorystycznego" kalifatu. Z kolei al-Jubeir powiedział, że jego kraj chce ustanowienia w Syrii rządu tymczasowego, który pozbawi władzy prezydenta Baszara al-Asada.
Sunnicka Arabia Saudyjska rywalizuje o wpływy na Bliskim Wschodzie z szyickim Iranem. Iran, podobnie jak Rosja, popiera reżim Baszara al-Asada. Niedzielne spotkanie rosyjskich i saudyjskich przywódców było pierwszym tego typu od momentu rozpoczęcia rosyjskich nalotów w Syrii niecałe dwa tygodnie temu.
Autor: fil//rzw / Źródło: PAP, Reuters