Władimir Putin zaczął latać we własnym kraju w asyście myśliwca - napisał niezależny rosyjski portal Agientstwo. Powołuje się między innymi na relacje mieszkańców Jakucji, którą przywódca odwiedził po drodze do Korei Północnej.
Władimir Putin przyleciał do Jakucji we wtorek, w drodze do Korei Północnej. Mieszkańcy Jakucka na publikowanych w portalach społecznościowych nagraniach i zdjęciach zarejestrowali co najmniej jeden myśliwiec towarzyszący samolotowi rządowemu z prezydentem na pokładzie - przekazał w tym dniu portal Agientstwo. Rosyjski analityk wojskowy Jan Matwiejew wyjaśnił w rozmowie z dziennikarzami tego serwisu, że na wideo i zdjęciach widnieje myśliwiec Su-30.
Pierwszy potwierdzony przypadek
Według ustaleń Agientstwa, to pierwszy (wizualnie) potwierdzony przypadek od początku inwazji zbrojnej Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, kiedy podczas wizyty we własnym kraju samolot z Putinem na pokładzie był eskortowany przez samolot wojskowy.
Wcześniej myśliwce towarzyszyły prezydentowi tylko za granicą. Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow wyjaśniał to względami bezpieczeństwa - podał niezależny portal.
"Przeanalizowaliśmy doniesienia agencji państwowych i kanałów na Telegramie. Od początku wojny nie znaleźliśmy żadnych informacji o eskorcie prezydenta przez myśliwce podczas wizyt w rosyjskich miastach. W styczniu 2024 roku, przed podróżą Władimira Putina do Kaliningradu (Królewca), zapytano Dmitrija Pieskowa, czy prezydentowi będą towarzyszyć samoloty wojskowe, jednak wówczas nie odpowiedział on na to pytanie" - przypomniało Agientstwo.
Podróże poza krajem
Rosyjskie media z kolei regularnie informowały o myśliwcach towarzyszących Putinowi w czasie międzynarodowych wizyt - między innymi na Białoruś w grudniu 2022 roku, listopadzie 2023 roku i w maju tego roku, a także podczas podróży do Kazachstanu i Uzbekistanu (również w maju tego roku).
Ukraińskie media, komentując doniesienia portalu Agientstwo, wybijały w tytułach, że "Putin boi się latać we własnym kraju".
Źródło: Agientstwo, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: SERGEI KARPUKHIN/PAP/EPA