W Libanie doszło do starć między demonstrantami a Hezbollahem. Przywódca szyickiego ruchu, Hasan Nasrallah, powiedział w piątek, że zwolennicy jego partii powinni trzymać się z dala od protestów ogarniających Liban, w którym "ktoś chce wywołać wojnę domową".
Nasrallah ostrzegł w wystąpieniu telewizyjnym, że demonstracje, które ogarnęły cały Liban, mogą doprowadzić do chaosu, upadku władz i wojny domowej. Odrzucił też wezwania do obalenia rządu i prezydenta Michela Naima Aouna.
- Nie zaakceptujemy upadku prezydentury ani podania się rządu do dymisji i nie zaakceptujemy, w obecnych warunkach, rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych - dodał.
Nasrallah ocenił, że demonstracje nie są już spontaniczne i są już ruchem wykorzystywanym przez polityków, a Liban stał się "celem dla sił krajowych i z zagranicy".
Pochwalił ruch protestu, który zdołał wymusić na władzach "bezprecedensowe" reformy gospodarcze zapowiedziane w tym tygodniu przez premiera Saada Haririego, ale zastrzegł, że Libańczycy muszą teraz znaleźć rozwiązanie kryzysu, które pozwoli podjąć następne kroki i zdoła zapobiec niebezpiecznemu "brakowi władzy".
Starcia zwolenników Hezbollahu z demonstrantami
Nieco wcześniej grupy zwolenników Hezbollahu zaatakowały pokojową demonstrację w centrum Bejrutu, co doprowadziło do krótkiego starcia i zmusiło policję do interwencji. Kilka osób zostało lekko rannych. Do podobnych incydentów doszło w nocy z czwartku na piątek.
Członkowie Hezbollahu od dwóch dni coraz częściej wychodzą na ulice, by przeciwstawić się demonstrantom domagającym się dymisji rządu i odejścia dotychczasowych przywódców politycznych, w tym Nasrallaha.
Hezbollah jest zarazem zbrojną organizacją, jak i proirańską, szyicką partią polityczną należącą do rządzącej koalicji. W 2000 roku zmusił on Izrael do wycofania się z południowego Libanu i nadal przedstawia się swym wyborcom jako "pierwsza linia obrony kraju", pozostaje też klientem Iranu, który go dofinansowuje i dostarcza mu broni.
Bliski Hezbollahowi dziennik "Al-Akbar" zamieścił w piątek na pierwszej stronie ostrzeżenie przed chaosem, w którym może pogrążyć się Liban.
Protesty w Libanie
W czwartek prezydent Libanu Michel Naim Aoun oświadczył, że jest gotów na rozmowy z przedstawicielami demonstrantów, choć ruch protestu nie ma ani oficjalnych przywódców, ani rzeczników. Ocenił ponadto, że jest potrzeba dokonania przeglądu obecnego gabinetu, ale - jak komentuje AFP - wystąpienia Aouna zostało uznane za pozbawione poważnych propozycji politycznych.
W piątek na drogach pojawiły się liczne barykady ustawione przez demonstrantów, trwa też blokada arterii łączącej Bejrut z północą kraju, rozstawiono nawet pałatki, które mają chronić uczestników protestu przed deszczem. Pojawiły się transparenty z napisem: "Zamknięte z powodu naprawy kraju".
Protest w Libanie trwa od dziewięciu dni. Setki tysięcy demonstrantów domagają się odejścia całej klasy rządzącej, która de facto pozostaje niezmiennie taka sama od końca wojny domowej (1975-1990). Protestujący uznają politycznych przywódców za skorumpowanych i niezdolnych do znalezienia rozwiązania poważnego kryzysu gospodarczego i społecznego.
Rząd planuje reformy
W poniedziałek premier Hariri ogłosił przyjęcie reform i budżetu na 2020 rok, opóźnionych i blokowanych dotąd przez podziały w koalicji rządowej. W ramach pakietu reform o połowę zmniejszone zostaną wynagrodzenia ministrów i parlamentarzystów, a także prezydenta i byłych szefów państwa.
Nowym podatkiem mają zostać obłożone banki; zlikwidowano ministerstwo informacji. Premier poparł również pomysł wcześniejszych wyborów, których chcą demonstranci.
Władze planują także przekazać równowartość milionów dolarów dla ubogich rodzin, a także 160 mln dol. na pożyczki mieszkaniowe.
W związku z protestami od poniedziałku w kraju zamknięte są banki. Władze poinformowały, że zostaną ponownie otwarte, gdy sytuacja się ustabilizuje.
Liban jest jednym z najbardziej zadłużonych państw na świecie (dług wynosi 86 mld dol., czyli ponad 150 proc. libańskiego PKB). Kraj boryka się z trudnościami finansowymi, wzrost gospodarki, zależnej od importu, jest spowolniony od kilku lat. Bezrobocie wśród osób poniżej 35. roku życia wynosi 37 proc., a według Banku Światowego około 30 proc. mieszkańców Libanu żyje poniżej granicy ubóstwa.
W kraju istnieje 18 uznanych grup wyznaniowych, a podział najważniejszych stanowisk w państwie ma odzwierciedlać te podziały. W parlamencie - Zgromadzeniu Narodowym - miejsca z góry podzielone są kwotowo między 16 z 18 grup wyznaniowych.
Autor: asty/tr / Źródło: PAP