W najdłuższym w historii przemówieniu prezydenckim wygłoszonym przed Kongresem Donald Trump podsumował we wtorek pierwsze tygodnie swojej prezydentury i nakreślił swoją wizję nadchodzącej kadencji. Oto co warto wiedzieć.
Prezydent USA Donald Trump wygłosił we wtorek przemówienie podczas połączonej sesji obu izb amerykańskiego Kongresu. Było to jego pierwsze wystąpienie przed Kongresem po powrocie do władzy i najdłuższe w historii - trwało aż godzinę i 39 minut. Poprzedni rekord należał do Billa Clintona, który w 2000 roku przemawiał o 10 minut krócej.
Trump, w często hiperbolicznych słowach, podsumował pierwsze tygodnie swojej prezydentury. Oto kilka najważniejszych wątków oraz wniosków z wtorkowego wystąpienia.
CZYTAJ WIĘCEJ: "Ameryka wróciła". Przemówienie Trumpa przed Kongresem
"Dopiero się rozkręcamy"
- Dokonaliśmy więcej w ciągu 43 dni niż większość administracji w cztery czy osiem lat. Dopiero się rozkręcamy - oświadczył Donald Trump. Jak twierdził, wielu Amerykanów uważa początek jego prezydentury za najbardziej udany w historii USA. Trump porównał się nawet do George'a Washingtona, chwaląc się skalą swojego zwycięstwa.
- Po raz pierwszy we współczesnej historii więcej Amerykanów wierzy, że nasz kraj zmierza we właściwym kierunku niż w złym - to zdumiewający rekordowy wzrost o 27 punktów procentowych, największy w historii - powiedział Trump.
Te twierdzenia nie pokrywają się jednak z wynikami najnowszego sondażu Reuters/Ipsos, przeprowadzonego dwa dni przed wystąpieniem Trumpa, według którego 49 procent Amerykanów uważa, że kraj zmierza w złym kierunku. Przeciwnego zdania było 34 procent respondentów. W obliczu wysokich ceł na towary z Kanady i Meksyku oraz wciąż nieopanowanej inflacji prezydent otrzymuje słabe notowania w kwestiach ekonomicznych. Ze wspomnianego sondażu wynika, że tylko 1 na 3 Amerykanów jest zadowolonych ze sposobu, w jaki republikanin radzi sobie z wysokimi kosztami utrzymania.
Reuters zaznacza jednocześnie, że wskaźnik poparcia dla Trumpa utrzymuje się na stabilnym poziomie 44 procent. "Jest to wynik tylko nieznacznie wyższy od tego, jaki osiągnął Joe Biden podczas swojej drugiej kadencji, a którego Trump atakował przez cały wieczór" - dodaje agencja.
Polityka zagraniczna na drugim planie
Pierwsze tygodnie prezydentury Trumpa zdominowała polityka zagraniczna. Jego administracja mocno zaangażowała się w wysiłki dyplomatyczne w Europie i na Bliskim Wschodzie, mające na celu zakończenie wojny w Ukrainie oraz konfliktu w Strefie Gazy.
Tymczasem wtorkowe przemówienie Trumpa, które miało stanowić podsumowanie minionych tygodni, było niemal całkowicie skupione na sprawach wewnętrznych - zauważa Reuters. Sprawom polityki zagranicznej Trump poświęcił stosunkowo niewiele miejsca. Temat wojny w Ukrainie, sytuacji na Bliskim Wschodzie oraz kwestii bezpieczeństwa międzynarodowego pojawił się dopiero na sam koniec wystąpienia.
W dużej mierze republikanin powtórzył swoje najgłośniejsze slogany, wspominając m.in. o zamiarze przejęcia Grenlandii i Kanału Panamskiego oraz opisując konflikt w Ukrainie jako krwawą wojnę na wyniszczenie, którą należy jak najszybciej zakończyć - podsumowuje Reuters. Powtórzył też wielokrotnie wcześniej wyrażaną krytykę wobec Europy, wyolbrzymiając skalę wsparcia USA dla Ukrainy (ponownie mówił o 350 miliardach dolarów, podczas gdy w rzeczywistości jest to około 120 miliardów) i bagatelizował wkład Europy (mówił o 100 miliardach, podczas gdy faktycznie jest to ponad 140 miliardów).
Agencja dodaje jednak, że republikanin podzielił się dwiema nowymi wiadomościami.
Trump powiedział, że we wtorek, zaledwie cztery dni po kłótni w Gabinecie Owalnym, otrzymał list od prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. W zacytowanym przez niego fragmencie Zełenski zadeklarował gotowość "by jak najszybciej zasiąść do stołu negocjacyjnego, aby przybliżyć osiągnięcie trwałego pokoju" oraz podpisania umowy o minerałach. - Doceniam ten list. Dostałem go przed chwilą. Jednocześnie prowadziliśmy poważne rozmowy z Rosją i otrzymaliśmy silne sygnały, że są gotowi na pokój. Czyż to nie byłoby piękne? Czas zakończyć to szaleństwo - oświadczył Trump.
Poinformował również, że amerykańskie służby zatrzymały człowieka, który stał za zamachem bombowym, do którego doszło 26 sierpnia 2021 roku podczas chaotycznej ewakuacji amerykańskich wojsk z Afganistanu. W ataku zginęło 13 amerykańskich żołnierzy i wielu cywilów. Trump nie podał szczegółów, ale urzędnik Białego Domu, z którym rozmawiała agencja Reutera zidentyfikował terrorystę jako Mohammada Sharifullaha - wysoko postawionego członka Państwa Islamskiego w Afganistanie i Pakistanie. Prezydent USA stwierdził, że terrorysta jest w drodze do kraju.
Napięta atmosfera na sali
W przeciwieństwie do swojego poprzednika, prezydenta Joe Bidena, który dążył do dialogu z republikanami, Trump nie starał się pozyskać poparcia demokratów dla swojego programu - zauważa Reuters. Zamiast tego, w trakcie przemówienia atakował ich i wyśmiewał. Jednym słowem, Trump zachowywał się tak, jakby nadal prowadził kampanię wyborczą - podsumowuje agencja.
Atmosfera na sali od samego początku była napięta. Krótko po rozpoczęciu wystąpienia Trumpa, deputowany Partii Demokratycznej z Teksasu Al Green próbował zakłócić przemówienie wymachując laską i krzycząc "nie ma pan mandatu!". - Usiądź na tyłku! - krzyknęła w odpowiedzi republikańska kongresmenka Nancy Mace. Inni republikanie zaczęli skandować "USA!". Green otrzymał najpierw ostrzeżenie od spikera Izby Reprezentantów Mike'a Johnsona, a gdy zamieszanie nie ustało, demokrata został wyproszony z sali.
Część demokratów obecnych na sali trzymała czarne tabliczki z napisami "To kłamstwo", "Musk kradnie" czy "ratujmy Medicaid", inni założyli koszulki ze słowem "opór". Część polityków opozycji wyraziła swoje poparcie dla Ukrainy zakładając żółto-niebieskie krawaty. Wiele demokratycznych kongresmenek ubrało się na różowo na znak protestu wobec ograniczania praw reprodukcyjnych.
W trakcie przemówienia Trumpa demokraci ostentacyjnie opuszczali salę. Pod koniec wystąpienia demokratyczna część izby była w połowie pusta.
Brawa dla Elona Muska
Na początku swojego 100-minutowego przemówienia Trump wymienił z nazwiska swojego doradcę i miliardera Elona Muska, który był obecny na sali. Stojący na czele Departamentu Wydajności Państwa (DOGE) miliarder został powitany owacjami przez republikanów.
- Dziękuję, Elon - powiedział Trump. - Pracuje bardzo ciężko - stwierdził prezydent, chwaląc Muska za jego działania zmierzające do potężnych cięć w wydatkach federalnych. Szef DOGE chce zaoszczędzić miliardy dolarów poprzez zwolnienia tysięcy urzędników federalnych, cięcia w pomocy zagranicznej i ograniczenie wydatków na rządowe programy.
Trump wymienił następnie kilka przykładów marnotrawstwa pieniędzy, które - jak stwierdził - zostały wyeliminowane dzięki inicjatywie Muska. - Osiem milionów dolarów na promocję LGBTQI+ w afrykańskim Lesotho, o którym nikt nigdy nie słyszał - powiedział prezydent, co wywołało śmiech ze strony republikanów.
Musk twierdzi, że zaoszczędził już 105 mld dolarów, jednak ta kwota jest trudna do zweryfikowania - zaznacza BBC.
Biden obwiniany o ceny jaj
Gwałtownie rosnące ceny jaj w USA od kilku tygodni dominują na pierwszych stronach amerykańskich gazet. Trump, który podczas kampanii wyborczej obiecywał wyborcom zwalczenie inflacji i obniżenie cen podstawowych artykułów, w trakcie wtorkowego przemówienia jasno dał do zrozumienia, kto według niego ponosi odpowiedzialność za obecną sytuację.
- Jak wiecie, odziedziczyliśmy po poprzedniej administracji katastrofę gospodarczą i koszmarną inflację - oświadczył Trump. - Joe Biden pozwolił, aby cena jaj wymknęła się spod kontroli, a my ciężko pracujemy, aby ją obniżyć - zapewnił prezydent. - Pani sekretarz, proszę wykonać dobrą robotę w tej sprawie - powiedział Trump zwracając się do Brooke Rollins, nowej sekretarz rolnictwa.
"Poza tym Trump nie miał wiele do zaproponowania w zakresie obniżania kosztów życia" - zauważa Reuters dodając, że prezydent powtórzył jedynie obietnice z kampanii wyborczej, czyli zwiększenie produkcji energii i ograniczenie "marnotrawstwa" w rządzie federalnym.
Jak przypomina BBC, gwałtowny wzrost cen jaj jest związany z wybuchem epidemii ptasiej grypy. Ceny poszybowały w górę, gdy administracja Bidena nakazała wybicie milionów kur. Po przejęciu władzy przez Trumpa ceny dalej rosły. BBC podaje, że w ubiegłym miesiącu inflacja w USA nieznacznie wzrosła do 3 procent. To jednak wciąż znacznie mniej niż jej poziom w szczytowym momencie 2022 roku, gdy wynosiła 9,1 proc. Z przeprowadzonego we wtorek sondażu Reuters/Ipsos wynika, że tylko jeden na trzech Amerykanów pochwala sposób, w jaki Trump radzi sobie z wysokimi kosztami utrzymania.
"Kluczowe" sprawy
Trump sporo miejsca poświęcił na kwestie społeczne i propagandowe, budzące w USA wiele emocji. Wspominał o zmianie nazwy Zatoki Meksykańskiej oraz góry Denali na Alasce, ustanowieniu angielskiego oficjalnym językiem państwowym, zakończeniu programów różnorodności, równości i integracji, czy uniemożliwieniu transpłciowym sportowcom udziału w zawodach sportowych dziewcząt i kobiet. Każdy z tych tematów spotykał się z entuzjastyczną reakcją i brawami republikańskich kongresmenów. Wszystkie te działania Trump realizował poprzez prezydenckie dekrety wykonawcze.
Symboliczne gesty
Wydarzenie obfitowało w symboliczne i teatralne gesty. Trump wskazywał podczas przemówienia zaproszonych gości, w tym matkę zabitej przez nielegalnego imigranta dziewczyny Jocelyn Nungaray (na cześć której nazwał rezerwat przyrody), agenta służb granicznych postrzelonego przez migrantów, pracownika zakładów stalowych, którego mają chronić wprowadzone przez niego cła na stal i aluminium, czy chorego na raka mózgu 13-letniego chłopca, którego oficjalnie mianował agentem Secret Service, zgodnie z jego marzeniem.
Źródło: Reuters, BBC
Źródło zdjęcia głównego: WIN MCNAMEE/PAP/EPA