Funkcjonariusze irańskiej milicji Basidż poświęcają swoje życie, by chronić ludzi przed uczestnikami zamieszek - oświadczył w sobotę najwyższy przywódca Islamskiej Republiki ajatollah Ali Chamenei. W Iranie trwają masowe demonstracje w reakcji na śmierć młodej Kurdyjki, która zmarła po zatrzymaniu przez policję obyczajową we wrześniu tego roku.
Demonstracje przerodziły się w największe protesty, jakie widziano w Iranie od rewolucji islamskiej z 1979 roku. Protestujący palą zdjęcia Chameneiego i wzywają do upadku Islamskiej Republiki - pisze agencja Reutera.
Manifestacje są brutalnie tłumione przez irańskie władze. Na czele operacji wymierzonej w demonstrantów stoją oddziały Basidż - zniesławionej, paramilitarnej milicji powiązanej z elitarną irańską Gwardią Rewolucyjną.
- Poświęcają swoje życie, by chronić ludzi przed uczestnikami zamieszek. Obecność Basidź dowodzi że Islamska Republika wciąż żyje - oznajmił ajatollah Chamenei w sobotnim przemówieniu, transmitowanym w państwowej telewizji. Irańskie władze oskarżają zagranicznych wrogów Iranu, zwłaszcza USA, o podsycanie protestów i zamieszek.
W sobotę media społecznościowe obiegły nagrania z kolejnych protestów, które odbyły się na kilku uniwersytetach w Teheranie i Isfahan, trzecim co do wielkości mieście w Iranie, a także w mieście Zahedan na południowym wschodzie kraju.
Irańskie służby brutalnie tłumią protesty
Jak donosi Reuters, w tym czasie grupa 140 irańskich okulistów wydała oświadczenie, ostrzegając, że pociski śrutowe i paintballowe używane przez siły bezpieczeństwa oślepiają protestujących. W liście podkreślono, że w wyniku brutalnych interwencji policji wielu demonstrantów straciło wzrok.
Organizacja Amnesty International oskarżyła irańskie służby o stosowanie ostrej amunicji wobec protestujących. Według AI siły bezpieczeństwa zabiły już dziesiątki demonstrantów. Agencja Informacyjna HRANA podała, że do piątku w protestach zginęło 448 osób, w tym 63 dzieci. Według doniesień medialnych w starciach zginęło również 57 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa. Ponad 18 tysięcy osób zostało aresztowanych.
Protesty w Iranie po śmierci 22-letniej Mahsy Amini
Mahsa Amini 13 września została zatrzymana przez policję obyczajową w związku z nakryciem głowy, które zdaniem funkcjonariuszy niedostatecznie osłaniało jej włosy. Trzy dni po zatrzymaniu w niejasnych okolicznościach zmarła.
Jej rodzina twierdzi, że funkcjonariusze bili ją pałką po głowie i uderzali nią w jeden z ich pojazdów. Policja zaprzeczyła tej wersji wydarzeń, przekonując, że kobietę dotknęła "nagła niewydolność serca".
Pierwsze protesty miały miejsce w północno-zachodnim Iranie, gdzie mieszkała Amini, jednak szybko rozprzestrzeniły się po całym kraju.
Źródło: Reuters