Niemcy oburzone. Urzędujący w Berlinie prezydent Christian Wulff każe sobie przywozić pieczywo z odległego o trzysta kilometrów Hanoweru. Berlińscy piekarze nie kryją rozżalenia i przekonują, że potrafią piec równie dobry chleb, jak koledzy z Hanoweru.
Prezydent Christian Wulff najbardziej lubi pszenne bułeczki i pełnoziarnisty chleb. Pięć razy w tygodniu piekarz Jochen Gaues z Hanoweru dostarcza niemieckiej głowie państwa świeżutkie pieczywo. Jak się okazuje, wcale nie tylko dlatego, że obecny prezydent pochodzi z Dolnej Saksonii, której stolicą jest Hanower. Bułki dowożone są do niemieckiej stolicy już od ponad 10 lat.
Proceder rozpoczął w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych prezydent Roman Herzog. Ale krytyka piekarzy i opozycji uderzyła w obecnego prezydenta. Partia Zielonych zarzuciła mu, że transport bułek jest nieekologiczny, a opozycja utyskuje, że prezydent jest zbyt rozrzutny.
Piekarz korzysta
Piekarze z Berlina twierdzą natomiast, że pieką niegorsze pieczywo niż koledzy z Hanoweru. A w niemieckich mediach zaroiło się od opinii ekspertów, które bułki są najlepsze: te z Berlina wschodniego, zachodniego czy z Hanoweru. Zdania są oczywiście podzielone.
Na aferze korzysta chyba tylko hanowerski piekarz. Już otrzymał propozycje współpracy od dziewięciu ekskluzywnych restauracji.
Źródło: Polskie Radio
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu