Prezydent ustępuje, strzały nie milkną


Mimo deklaracji prezydenta Alego Abdullaha Salaha o ustąpieniu w Jemenie nadal leje się krew. W Sanie z rąk zwolenników prezydenta zginęło co najmniej pięć osób.

Ogień otworzyli uzbrojeni cywile lojalni wobec szefa państwa. Rannych zostało 27 osób. Strzelanina wybuchła na ulicy oddzielającej strefy kontrolowane przez dezerterów, którzy ochraniają plac Zmian, gdzie od dziewięciu miesięcy obozują demonstranci domagający się ustąpienia Salaha, od stołecznych dzielnic kontrolowanych przez siły lojalne prezydentowi.

Salah podpisał w środę w Rijadzie porozumienie o stopniowym przekazaniu władzy w zamian za immunitet, wynegocjowane przez Radę Współpracy Zatoki Perskiej (GCC). Młodzi demonstranci odrzucili porozumienie, domagając się postawienia prezydenta przed sądem. "Żadnych gwarancji, osądzić prezydenta" - skandowały tysiące młodych ludzi zebranych na placu Zmian.

Na czwartek przeciwnicy Salaha zwołali wielką demonstrację sprzeciwu wobec oferty immunitetu dla Salaha i jego współpracowników.

"Prezydent honorowy"

Salah, pozostający u władzy od 33 lat, podpisał w środę w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie, porozumienie o pokojowym przekazaniu władzy w swoim kraju. W ramach porozumienia Salah ma przekazać władzę na okres tymczasowy wiceprezydentowi Abd ar-Rabiemu Mansurowi al-Hadiemu. Przez 90 dni Salah ma jednak sprawować funkcję "prezydenta honorowego".

Autorytarny reżim Salaha od miesięcy dławi antyprezydenckie protesty, spychając Jemen na krawędź wojny domowej i kryzysu humanitarnego.

W wyniku represji wobec demonstrantów, którzy domagają się ustąpienia Salaha, i starć między jego zwolennikami i przeciwnikami zginęły od stycznia setki osób.

Źródło: PAP