"Prezydent nie będzie ukrywał stanowiska"


Prezydent Bronisław Komorowski jeszcze w tym tygodniu zabierze głos na temat polskiego raportu wyjaśniającego okoliczności katastrofy smoleńskiej - zapowiedział w poniedziałek jego doradca prof. Tomasz Nałęcz. Dodał, że prezydent poznał raport "prędzej niż my wszyscy".

Raport końcowy z prac polskich ekspertów został upubliczniony w piątek. Nałęcz pytany był w poniedziałek, kiedy Polacy usłyszą głos prezydenta ws. raportu. - Myślę, że już niedługo. Jestem pewien, że jeszcze w tym tygodniu - odpowiedział prezydencki doradca. Nie zdradził, czy nastąpi to we wtorek, podczas powoływania na stanowisko szefa MON Tomasza Siemoniaka.

(...) nie wystarczy szukać jakichś kozłów ofiarnych, warto jest uzdrowić mechanizmy, które doprowadziły do tej katastrofy Nałęcz

Nałęcz zaznaczył, że prezydent poznał raport "wcześniej niż my wszyscy". - To jest zrozumiałe, jest zwierzchnikiem Sił Zbrojnych, jest pierwszym obywatelem - dodał.

BBN analizuje raport

Podkreślił, że obecnie raport starannie analizuje Biuro Bezpieczeństwa Narodowego, które "służy swoją pomocą w tej sprawie prezydentowi". - Są kwestie interesujące przecież wszystkich Polaków, dotyczące bezpieczeństwa państwa, polskich Sił Zbrojnych, za które prezydent konstytucyjnie jest bezpośrednio odpowiedzialny - mówił Nałęcz.

Zaznaczył, że Polacy poznają stanowisko prezydenta w tej sprawie oraz "w sprawie działań, które trzeba podjąć". - Bo to przecież nie wystarczy szukać jakichś kozłów ofiarnych, warto jest uzdrowić mechanizmy, które doprowadziły do tej katastrofy - podkreślił.

Konferencji nie będzie?

Nałęcz pytany, czy prezydent planuje zwołać w tej sprawie specjalną konferencję prasową, zaprzeczył. - Nie, nie sądzę, myślę że nie zabraknie okazji. Zobaczymy, będzie jutro nominacja nowego ministra obrony narodowej, być może wtedy znajdzie się okazja, być może następnego dnia - powiedział. Według niego, prezydent nie chce "z tego czynić jakiegoś (...) wydarzenia medialnego, ale na pewno nie będzie ukrywał swego stanowiska".

Pytany, jak Komorowski odebrał raport komisji Millera, Nałęcz powiedział: "Odbiór prezydenta wiąże się z działaniami, które prezydent od dłuższego czasu już podejmuje jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, o funkcjonowanie polskich Sił Zbrojnych".

Decyzja "wręcz szokująca"

Nałęcz dodał, że prezydent "zdobył się na rzecz w pierwszej chwili wręcz szokującą", tzn. zawetował ustawę o utworzeniu Akademii Lotniczej w Dęblinie. - Prezydent, bardzo ceniąc tę placówkę, uważa że jej dalszy rozwój nie powinien iść w kierunku uczelni na poły cywilnej, zajmującej się lotnictwem, ale to powinna być uczelnia stricto wojskowa, specjalizująca się w mistrzostwie latania - tłumaczył prezydencki doradca.

Jak mówił, wojsku jest potrzebna wyspecjalizowana placówka, która "w większości nie będzie kształciła cywilów na użytek lotnictwa nie tylko wojskowego, tylko właśnie będzie kształciła wysokiej klasy lotników".

Jak dodał, Sejm ponownie zajmie się prezydenckim wetem "już wkrótce, w drugiej dekadzie sierpnia". - Prezydent ma nadzieję, że wnioski płynące z raportu komisji Millera też będą istotne przy rozpatrywaniu tej konkretnej sprawy, wydawałoby się - na pierwszy rzut oka - nie wiążącej się z katastrofą - oświadczył.

Raport Millera

W raporcie polskiej komisji pod przewodnictwem ministra SWiA Jerzego Millera, wyjaśniającej okoliczności katastrofy smoleńskiej eksperci podkreślili m.in., że były braki w szkoleniu dotyczącym współpracy załogi pomiędzy sobą - efektem było to, że dowódca załogi był "nadmiernie obciążony". Wskazali również na nieprawidłowości w wyposażeniu lotniska i pracy rosyjskich kontrolerów - m.in. polska załoga mylnie była informowana, że jest na właściwej ścieżce i kursie.

Z raportu wynika m.in., że załoga Tu-154M, który 10 kwietnia ubiegłego roku rozbił się na lotnisku w Smoleńsku, chciała wykonać jedynie próbne podejście do lądowania, nie wykonała jednak automatycznego odejścia m.in. z powodu braków w wyszkoleniu w 36. specpułku. Komisja stwierdziła m.in., że piloci przewożący najważniejsze osoby w państwie nie ćwiczyli na symulatorach lądowania w skrajnie trudnych warunkach, przy wykorzystaniu systemu TAWS.

W efekcie raportu do dymisji podał się minister obrony narodowej Bogdan Klich. Została ona przyjęta przez premiera. We wtorek prezydent powoła na stanowisko szefa MON obecnego wiceszefa MSWiA Tomasza Siemoniaka. Także we wtorek jest konferencja MAK - odpowiedź na prezentację rządowego raportu dot. katastrofy 10 kwietnia 2010 r.

CAŁYT RAPORT ZNAJDZIESZ - TUTAJ

ZOBACZ PREZENTACJĘ DOKUMENTU PRZYGPTPWANEGP PRZEZ KOMISJĘ POD PRZEWODNICTWEM SZEFA MSWIA

Źródło: PAP