Sanae Takaichi jest pierwszą kobietą pełniącą urząd premiera Japonii - objęła go 21 października. W ubiegłym tygodniu powiedziała w parlamencie, że ewentualny atak Chin na Tajwan mógłby stanowić egzystencjalne zagrożenie dla Japonii i potencjalnie zmusić Tokio do reakcji militarnej.
>> Japońska "Żelazna Dama". Pierwsza w historii kobieta na czele rządu
Ministerstwo spraw zagranicznych Chin zażądało w czwartek od władz Japonii wycofania się z tych słów. Resort określił słowa polityczki jako ingerencję w wewnętrzne sprawy Chin i "poważny cios" dla relacji dwustronnych.
Chiński MSZ grozi "wszelkimi konsekwencjami"
Rzecznik MSZ Lin Jian powiedział na konferencji prasowej, że mimo zdecydowanego protestu Chin premierka Japonii odmówiła wycofania się ze swoich wypowiedzi. Wezwał rząd w Tokio do "natychmiastowego naprawienia swoich działań".
"Jeśli Japonia odważy się interweniować militarnie w Cieśninie Tajwańskiej, będzie to stanowiło akt agresji, a Chiny podejmą zdecydowane działania odwetowe" - oświadczył rzecznik.
Szef chińskiej dyplomacji Wang Yi zagroził "wszelkimi konsekwencjami", jeśli szefowa japońskiego rządu nie zastosuje się do żądania Pekinu.
Premier Japonii rozmawiała z prezydentem Chin
Takaichi rozmawiała w piątek z przywódcą Chin Xi Jinpingiem. Wyraziła "poważne zaniepokojenie" działaniami Pekinu między innymi na Morzu Wschodniochińskim i Południowochińskim. Liderzy obu państw podkreślili zarazem znaczenie dialogu w celu budowy "strategicznych i wzajemnie korzystnych relacji".
W odniesieniu do Tajwanu Takaichi oświadczyła, że "dla stabilności i bezpieczeństwa w regionie ważne jest utrzymanie dobrych stosunków po obu stronach cieśniny".
Chińskie media rządowe przedstawiają szefową japońskiego rządu jako nacjonalistkę blisko związaną z zamordowanym w 2022 roku premierem Shinzo Abem. Po jej zaprzysiężeniu Pekin nie wysłał oficjalnego telegramu gratulacyjnego.
Słowa konsula w Osace "godne ubolewania"
Oliwy do ognia dolał wpis chińskiego konsula generalnego w Osace Xue Jiana, który - komentując wypowiedź szefowej japońskiego rządu - 8 listopada stwierdził między innymi, że "trzeba bez wahania odciąć plugawą głowę, która nas atakuje".
W reakcji szef japońskiej dyplomacji Toshimitsu Motegi nazwał te słowa "godnymi ubolewania". Konsul usunął wpis, a rząd Tokio nie przychylił się dotąd do apeli o wydalenie dyplomaty.
W środę, podczas spotkania szefów MSZ państw G7 w Kanadzie Motegi powiedział, że Japonia "będzie nadal stanowczo nalegać na stronę chińską, by podjęła odpowiednie działania, aby nie wpłynęło to (wpis chińskiego konsula - red.) na ogólny kierunek dwustronnych relacji".
Autorka/Autor: fil/akw
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/RITCHIE B. TONGO