Były burmistrz Nowego Jorku Rudy Giuliani, który jest jednym z najbliższych doradców prezydenta elekta Donalda Trumpa, nie wykluczył w czwartek postawienia zarzutów Hillary Clinton w związku z rzekomo nieuczciwymi działaniami fundacji charytatywnej Clintonów.
- To trudna kwestia. (...) W polityce mamy tradycję, by zostawić pewne rzeczy za nami. Z drugiej strony trzeba patrzeć, jak bardzo to było złe - powiedział Giuliani w CNN.
"Taka sama sprawiedliwość dla wszystkich"
Były prokurator, który według mediów jest wymieniany m.in. jako przyszły szef departamentu sprawiedliwości, podkreślił, że Clinton nigdy nie była objęta dochodzeniem w sprawie "setek milionów dolarów". - Taka sama sprawiedliwość dla wszystkich, to jedna z naszych najważniejszych zasad - dodał Giuliani.
Fundacja Clintonów powstała w 2001 roku, po odejściu Billa Clintona z Białego Domu. Bill, Hillary & Chelsea Clinton Foundation, jak brzmi jej pełna nazwa, prowadzi programy pomocy w zwalczaniu ubóstwa, chorób zakaźnych i innych plag, głównie w krajach rozwijających się. Pobiera datki od darczyńców-multimilionerów, wielkich korporacji i rządów obcych państw. Te przez lata płynęły m.in. od takich krajów jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Algieria i Rosja.
Fundacja i polityka
Podczas kampanii przed wtorkowymi wyborami w USA fundacja, która zebrała ok. 2 mld dol., była mocno krytykowana przez republikanów. Oskarżali oni Hillary Clinton o konflikt interesów w czasach, gdy kierowała ona amerykańską dyplomacją i gdy fundacja otrzymała znaczne datki z zagranicy. Trump wzywał do powołania specjalnego, niezależnego prokuratora do zbadania sprawy fundacji.
Giuliani, który już pełnił funkcję zastępcy prokuratora generalnego za prezydentury Ronalda Reagana (1981-1989), nie potwierdził w CNN, że stanie na czele wymiaru sprawiedliwości, ale zauważył, że ma "niezbędną do tego energię". - I najprawdopodobniej nikt lepiej ode mnie nie zna departamentu sprawiedliwości - dodał.
W okresie, gdy Hillary Clinton była szefową dyplomacji (2009-2013), departament stanu miał umowę z Białym Domem, że wpłaty na rzecz Fundacji Clintonów nie będą stwarzać sytuacji konfliktu interesów i wszyscy darczyńcy będą ujawniani. Mimo to, dopiero po czasie wyszły na jaw niektóre kontakty fundacji z resortem, m.in. dzięki mailom Hillary Clinton z jej prywatnego serwera, które badało FBI.
Zdaniem republikańskich krytyków Clinton maile te wskazują, że w zamian za datki dla fundacji, darczyńcy uzyskiwali łatwiejszy dostęp do sekretarz stanu i innych członków kierownictwa rządu USA.
Oskarżyciele Clinton nie przedstawili jednak twardych dowodów na to, że wpłaty wpływały na politykę zagraniczną administracji albo departamentu stanu za jej kadencji.
Autor: adso / Źródło: PAP