Odpowiedzią na działania reżimu Alaksandra Łukaszenki, który wywołał kryzys migracyjny na granicach Unii Europejskiej, może być wstrzymanie tranzytu towarów z Chin do Unii Europejskiej przesyłanych przez terytorium Białorusi - twierdzą opozycyjni białoruscy dziennikarze i eksperci w Mińsku. Takie rozwiązanie mogłoby uderzyć jednak także w polską gospodarkę.
Białoruś jest krajem tranzytowym, a jednym z najważniejszych filarów tamtejszej gospodarki są usługi transportowe i logistyczne - przypomniał w swoim reportażu opublikowanym na Twitterze białoruski opozycyjny dziennikarz Tadeusz Giczan.
Jak podał, w pierwszej połowie 2021 roku wartość białoruskiego eksportu usług transportowych przekroczyła 2 mld dolarów, głównie za sprawą przewozów tranzytowych między Rosją i Chinami a Unią Europejską. Towary są przewożone koleją przez białoruską Orszę, Mińsk i Baranowicze, przekraczają granicę w polskim Terespolu i zatrzymują się w terminalu załadunkowym Małaszewicze, gdzie następuje wymiana zestawów kołowych lub przeładunek towarów i kontenerów do kontynuowania tranzytu na Zachód.
"Mimo nałożonych na reżim Łukaszenki sankcji terminal w Małaszewiczach regularnie bije kolejne rekordy przeładowanych pociągów z Białorusi. W ostatnich tygodniach było ich nawet 18 dziennie" - przekazał Giczan.
Terminal "karmnikiem i piętą achillesową"
Redaktor opozycyjnego kanału Nexta uważa, że terminal w Małaszewiczach jest jednym z największych "karmników białoruskiego reżimu i zarazem jego piętą achillesową, gdyż znajduje się po polskiej stronie granicy i istnieje możliwość jego tymczasowego zablokowania do czasu, aż Łukaszenka nie zaprzestanie wrogich działań".
Zdaniem Giczana dla eksporterów i przewoźników istnieje alternatywa w postaci przewozów tranzytowych przez Ukrainę.
Czy rzeczywiście tymczasowe zatrzymanie tranzytu przez Małaszewicze zmusiłoby wywołującego kryzys migracyjny Łukaszenkę do "zrobienia kroku wstecz"? Zdaniem Giczana białoruski reżim może być zmuszony się cofnąć "nie tyle z powodu olbrzymich strat finansowych, co z obawy przed reakcją Chin".
Szrajbman: to w istocie wypowiedzenie wojny gospodarczej
- Widziałem wiele wezwań do zamknięcia przez Polskę tranzytu towarów przez granicę polsko-białoruską. To bardzo poważny krok, to byłoby w istocie wypowiedzenie wojny gospodarczej - powiedział w rozmowie z Europejskim Radiem dla Białorusi miński analityk Arciom Szrajbman, mieszkający obecnie na Ukrainie.
Jego zdaniem, gdyby polskie władze podjęły taki krok, spowodowałoby to ogromne problemy dla Chin i Rosji, których towary są również dostarczane przez tę granicę do Unii Europejskiej. A wówczas - jak przewiduje - presja na Mińsk mogłaby być wywierana także ze Wschodu. - W tym przypadku presja byłaby kosztowna dla Unii Europejskiej, byłaby bolesna dla wszystkich, ale także mogłaby być skuteczna – podsumował.
Usau: nie będzie powrotu
Białoruski politolog Pawieł Usau, obecnie szef Centrum Prognoz i Analiz Politycznych w Warszawie, w rozmowie z gazetą "Salidarnaść" przypomniał, że Chiny postrzegają Białoruś jako ważne centrum logistyczne i element Wielkiego Jedwabnego Szlaku i tylko z tej perspektywy Pekin rozważał inwestycje na Białorusi i rozwój współpracy z tym krajem.
- Zamknięcie tranzytu byłoby niekorzystne dla samego reżimu Łukaszenki, gdyż jest to jedno z kluczowych źródeł stabilności gospodarczej na Białorusi - zaznaczył ekspert, dodając, że "zagrożenia z tym związane są całkowicie zrozumiałe dla władz w Mińsku, ponieważ w przypadku zerwania szlaków komunikacyjnych nie da się ich już przywrócić". - Jeśli powstaną szlaki logistyczne omijające Białoruś – przez Litwę, Łotwę, w mniejszym stopniu, czy ewentualnie Ukrainę – tranzyt na Białoruś nie będzie już miał możliwości powrotu - podkreślił Usau.
Analityk OSW: idea podyktowana potrzebą chwili
W rozmowie z portalem tvn24.pl analityk Ośrodka Studiów Wschodnich Kamil Kłysiński powiedział, że "bezprecedensowa sytuacja musi rodzić bezprecedensową reakcję, jednak w tym przypadku należałoby rozważyć wszystkie okoliczności". - Wstrzymanie tranzytu towarów do państw Unii Europejskiej przez terminal w Małaszewiczach bez zamykania granicy z Białorusią nie miałoby sensu - stwierdził analityk, dodając, że "koncepcję tę traktowałby jako ideę podyktowaną potrzebą chwili".
Zdaniem Kłysińskiego byłoby to ostateczne i radykalnie działanie, a na dodatek byłby to dotkliwy cios także dla polskiej gospodarki.
- Tego typu działania dotykają szeregu państw – nie tylko Polski i Białorusi, ale także Kazachstanu, Rosji czy Chin, jest to duży szlak tranzytowy, system naczyń połączonych - podkreślił ekspert.
Tranzyt i względy polityczne Rosji
W czasie jednego ze spotkań analitycy międzynarodowego klubu dyskusyjnego Wałdaj zwrócili uwagę, że "prawie wszystkie pociągi towarowe kursujące między Chinami a Europą muszą przejeżdżać przez przejście graniczne Brześć i Małaszewicze, ponieważ Rosja, głównie ze względów politycznych, nie chce dopuścić, by kursowały przez Ukrainę". Prognozowali także, że sytuacja ta "może potrwać jeszcze długo".
tas/dap
Źródło: tvn24.pl, Europejskie Radio dla Białorusi, gazetaby.com