Polski kapitan wiózł nielegalnie broń

Aktualizacja:

Ambasada RP w Izraelu potwierdza, że kapitanem zatrzymanego nad ranem przez Izraelczyków statku nielegalnie przewożącego broń jest Polak. Tel Awiw podkreśla jednak, że kapitan nie wiedział, co znajduje się w ładowniach.

- W nocy marynarka wojenna w trakcie rutynowego rozpoznania zauważyła statek handlowy bandery Antigui w odległości 100 mil od izraelskiego wybrzeża. Podejrzewano, że przewozi on broń i po wstępnej inspekcji odkryto amunicję. Statek doprowadzono do brzegu - powiedziała przed południem rzeczniczka izraelskiej armii.

Dodała, że załoga nie stawiała oporu podczas zatrzymania.

Broń dla Hezbollahu

Izraelskie radio podało, że jednostka Francop przewoziła rakiety przeciwczołgowe oraz inne uzbrojenie. - Były tam trzy rakiety Katiusza, których celem było uderzenie w cywilów - zdradził minister Matan Vilnai na antenie radiowej.

Na pokładzie statku znaleziono już ponad 40 kontenerów, w których amunicja i broń były ukryte za białymi workami z polietylenem. Ładunek był prawdopodobnie przeznaczony dla libańskiego Hezbollahu.

- Wystarczyłoby to Hezbollahowi na kilka tygodni walki z Izraelem - ocenił gen. Rani Ben-Jehuda z dowództwa izraelskiej marynarki wojennej. Minister Vilnai stwierdził jednak, że załoga nie była zamieszana w proceder szmuglu.

Właściciel statku nic nie wie

To samo twierdzi załoga. Przedstawiciel właściciela statku, cypryjskiej firmy frachtowej UFS, Paniatois Emir powiedział portalowi ynetnews, że jego firma "nie jest uprawniona do sprawdzania towaru".

- Nie wiedzieliśmy, że na pokładzie była broń.

Nie wiedzieliśmy, że na pokładzie była broń. Wiedzieliśmy, że dostarczamy kontenery, lecz nie byliśmy uprawnieni do sprawdzenia, co w nich było Paniatois Emir

Dodał, że "po raz pierwszy coś takiego przytrafiło się jego firmie". Wyraził nadzieję, że nie nadweręży to stosunków między Cypremi i Izraelem. - Dla nas to jest tylko interes - zaznaczył.

Polski kapitan

Od razu po zatrzymaniu statku AFP podała, że załoga statku to Polacy. Natomiast agencja AP podała, że Polakiem jest tylko kapitan statku. Tę ostatnią wiadomość potwierdzili Izraelczycy.

Jednak, jak mówi sekretarz Ambasady RP w Tel Awiwie Jacek Olejnik, "strona izraelska jest przekonana, że polski kapitan nie miał żadnej wiedzy na temat przewożonego ładunku". - Kapitan, który został uprzednio przesłuchany, znajduje się już na lądzie pod opieką izraelskich władz cywilnych - dodał Olejnik.

A reszta załogi?

Nadal jednak brak potwierdzonych informacji na temat narodowości pozostałych członków załogi statku. Generał Ben-Jehuda mówił wcześniej, że w jej skład wchodzili marynarze z Polski, Ukrainy i Dalekiego Wschodu.

Izraelskie radio publiczne wspomniało zaś o polskich członkach załogi, informując, że zostaną oni przypuszczalnie zwolnieni już w najbliższym czasie.

Jak ok. godz. 15 dowiedzieliśmy się od pracowników Wydziału Konsularnego polskiej ambasady w

Kwestia zatrzymania jednostki była już wtedy przesądzona, ale warunki sztormowe panujące we wschodniej części Morza Śródziemnego o kilka dni opóźniły przeprowadzenie akcji anonimowy oficer marynarki izraelskiej

Dyrektor Biura Prasowego MSZ Alicja Rakowska powiedziała z kolei, że polska ambasada w Izraelu zwróciła się do władz w Tel Awiwie o potwierdzenie, czy na statku rzeczywiście są Polacy.

Niezależnie od narodowości marynarzy, jak podaje izraelski portal internetowy ynetnews, byli oni zaskoczeni wkroczeniem na pokład izraelskich komandosów.

Płynął z Iranu

Izraelski portal Debka podaje, że 140-metrowy kontenerowiec Francop wypłynął w połowie zeszłego tygodnia z Iranu: z portu Bandar Abbas lub z wyspy Kisz.

Portal ynetnews pisze również, że statek, który rozpoczął podróż w Iranie, przed zatrzymaniem opuścił port Damietta w Egipcie i płynął do Limassol na Cyprze. W czwartek miał zacumować Bejrucie i popłynąć dalej do Latakii w Syrii.

Według Debki niemal od razu namierzony został przez amerykańskie satelity, które śledziły go nieprzerwanie, aż do chwili, gdy wpłynął do Kanału Sueskiego.

Tam przejęty został przez Izraelczyków, którzy ujawnili swoją obecność dopiero na Morzu Śródziemnym.

Zatrzymanie było przesądzone

- Kwestia zatrzymania jednostki była już wtedy przesądzona, ale warunki sztormowe panujące we wschodniej części Morza Śródziemnego o kilka dni opóźniły przeprowadzenie akcji - powiedział anonimowy oficer izraelskiej marynarki wojennej.

Publiczne radio Kol Israel twierdzi, że w czasie rejsu co najmniej kilkakrotnie zmieniana była flaga i nazwa statku, co świadczyć ma o próbach zmylenia pościgu.

Kolejny zatrzymany statek

Izrael, który oskarża Iran i Syrię o dostarczanie broni Hezbollahowi i palestyńskim islamistom z Hamasu w Gazie, już kilkakrotnie przejmował na pełnym morzu statki przewożące broń. Największy transport przechwycono w 2002 roku. Na statku Karin A znajdowały się tony broni, zdaniem Tel Awiwu wysłanej przez Iran dla Palestyńczyków.

Po dzisiejszym zdarzeniu minister obrony Izraela Ehud Barak oświadczył, że przejęcie statku to "kolejny sukces w walce z bezustannymi próbami przemycenia broni dla wsparcia elementów terrorystycznych zagrażających bezpieczeństwu Izraela".

- Należy się spodziewać dalszych podobnych prób zmasowanego przemytu broni z Iranu, nie tylko dla libańskiego Hezbollahu, lecz także dla palestyńskiego Hamasu w Strefie Gazy - dodał Barak.

Rzecznicy Hezbollahu w Bejrucie uchylają się od wyjaśnień w sprawie nielegalnego transportu broni.

Źródło: tvn24.pl, PAP