Waszyngton wprowadza opinię publiczną w błąd, twierdząc, że między innymi na skutek sankcji możliwa jest denuklearyzacja Półwyspu Koreańskiego - napisała północnokoreańska agencja prasowa KCNA. USA nie powinny "celowo prowokować" Korei Północnej - dodano.
W ostatnich latach na Koreę Północną nałożono serię ONZ-owskich i amerykańskich sankcji, których celem jest ograniczenie nuklearnego i rakietowego programu reżimu w Pjongjangu.
W deklaracji podpisanej 27 kwietnia, po pierwszym od 11 lat spotkaniu władz zwaśnionych państw koreańskich, przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un i prezydent Korei Południowej Mun Dze In zgodzili się w Panmundżomie, że konieczna jest "całkowita denuklearyzacja" Półwyspu Koreańskiego. Jednak w deklaracji nie przedstawiono konkretnych kroków, dzięki którym ten cel miałby zostać osiągnięty.
"Wprowadzają w błąd"
Oficjalna północnokoreańska agencja prasowa KCNA podała w niedzielę, cytując rzecznika MSZ w Pjongjangu, że Waszyngton "wprowadza opinię publiczną w błąd", twierdząc, iż to na skutek sankcji i innych nacisków w deklaracji z Panmundżomu jest mowa o denuklearyzacji. USA nie powinny "celowo prowokować" Korei Północnej - napisała KCNA.
Waszyngton "otwarcie mówi, że nie złagodzi sankcji i nie zmniejszy nacisków, dopóki KRLD całkowicie nie zrezygnuje z broni jądrowej", "zaostrza sytuację na Półwyspie Koreańskim" rozmieszczając tam "strategiczne aktywa" i poruszając kwestię praw człowieka - dodała KCNA.
Południowokoreańska agencja Yonhap spekuluje, że KCNA może chodzić o osiem amerykańskich myśliwców F-22, które wysłano ostatnio na półwysep, by uczestniczyły w corocznych manewrach południowokoreańskich i amerykańskich sił powietrznych.
Według KCNA Waszyngton "celowo" prowokuje Pjongjang "w czasie, gdy sytuacja na półwyspie zmierza w kierunku pokoju". "Ten akt nie może być interpretowany inaczej niż jako niebezpieczna próba zrujnowania ciężko wypracowanej atmosfery dialogu i próba powrotu do punktu wyjścia" - dodano.
Zdaniem KCNA nieodpowiednie ocenienie przez USA "pokojowych intencji" Korei Północnej jako oznaki słabości i dalsze wywieranie nacisków oraz groźby wojskowe nie sprzyjają rozwiązaniu kwestii denuklearyzacji.
Trump pewny swego
Prezydent USA Donald Trump, który w najbliższych tygodniach planuje spotkać się z Kimem, zapowiedział, że utrzyma sankcje, będzie wywierał presję na Pjongjang i "nie powtórzy błędów poprzednich administracji". Trump jest przekonany, że to właśnie jego twarda postawa doprowadziła do uspokojenia sytuacji na Półwyspie Koreańskim.
Amerykański przywódca podkreślił na konwencji Krajowego Związku Strzeleckiego (NRA) w Dallas, że w oczekiwaniu na rozmowy złagodził ostatnio swą retorykę. Wcześniej ostrzegał między innymi, że jeśli Korea Północna będzie nadal grozić Ameryce, czeka ją "ogień i furia, jakich świat nie widział".
Biały Dom poinformował, że doradca amerykańskiego przywódcy do spraw bezpieczeństwa narodowego John Bolton w piątek spotkał się z południowokoreańskim dyrektorem do spraw bezpieczeństwa narodowego Czung Uj Jongiem i obaj stwierdzili, ze nie ma planów zmiany obustronnej postawy obronnej USA i Korei Południowej.
W Korei Południowej stacjonuje około 28,5 tys. amerykańskich żołnierzy; ta obecność jest utrzymywana od 1953 roku, gdy wojna na Półwyspie Koreańskim zakończyła się jedynie rozejmem, a nie traktatem pokojowym. Według Seulu, żołnierze USA powinni pozostać w Korei Południowej nawet po podpisaniu układu pokojowego.
Autor: pqv//now / Źródło: PAP