W ciągu kilku dni sytuacja na Bliskim Wschodzie gwałtownie się zaostrzyła. W nocy z poniedziałku na wtorek Iran i Izrael po raz kolejny atakowały się wzajemnie rakietami.
Nikodem Łyp, grafik TVN24, który przebywa w Tel Awiwie opowiadał we wtorek rano we "Wstajesz i wiesz" w TVN24, jak obecnie wygląda tam sytuacja.
- Dzisiaj w Tel Awiwie mieliśmy dwa alarmy, jeden - poprzedzający - był około północy (po nim nastąpił właściwy alarm - red.). Natomiast za drugim razem o godzinie 3.30 nie było poprzedzającego alarmu, więc musieliśmy zejść w półtorej minuty do schronu - mówił.
- Zawsze mieliśmy alarmy wyprzedzające, teraz tego nie było. To była rakieta manewrująca, więc czas przelotu z Iranu do Izraela to jest około dwóch minut - dodał.
Jak relacjonował Łyp, "zeszliśmy ledwo do schronu i już słyszeliśmy pierwsze uderzenia tych rakiet, raczej zbijanie ich przez Żelazną Kopułę".
Dodał, że mimo wszystko "noc była względnie spokojniejsza od tej z wczoraj, kiedy to rakieta balistyczna uderzyła 350 metrów" od jego hotelu. - Siła uderzenia była tak duża, że włączyło się zasilanie awaryjne w bunkrze, w którym byliśmy, a skala zniszczeń jest dość porażająca, muszę przyznać - powiedział.
Polak o ewakuacji z Izraela
Łyp odniósł się do kwestii ewakuacji polskich obywateli, organizowanej przez MSZ.
- Proces ewakuacji przez cztery dni spowodował u mnie więcej stresu, niż latające nade mną rakiety, szczerze mówiąc - powiedział. Zwrócił uwagę, że nie było informacji na temat ewentualnej ewakuacji. - Dopiero w poniedziałek pojawiła się informacja, że jednak ta ewakuacja będzie przeprowadzona i nie w taki sposób, jak było mówione wcześniej - dodał.
Jak mówił, "Polacy starają się między sobą komunikować" i wymieniać informacjami, jak to wygląda.
- Staramy się wymieniać tą wiedzą. Jest sporo grup, które między sobą się kontaktują - dodał.
Autorka/Autor: js/lulu
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ATEF SAFADI