Dave Hackbart przed trzema laty zdenerwował się na kierowcę, który zajechał mu drogę i pokazał mu środkowy palec. Kiedy kolejny zwrócił się do niego - powtórzył gest. Tym razem trafił jednak na policjanta i dostał mandat. Nie zgodził się go przyjąć i wytoczył proces. Teraz go wygrał - należy mu się 50 tys. zł.
W kwietniu 2006 r. 35-letni Dave Hackbart parkował samochód, kiedy kierowca innego samochodu zablokował mu drogę. Hackbart pokazał mu wyciągnięty środkowy palec. Kiedy inny kierowca głośno zwrócił mu uwagę na niestosowne zachowanie, Hackbart powtórzył gest w jego kierunku.
Proces o palec
Ten jednak okazał się policjantem w cywilu i wypisał mu mandat za zakłócanie porządku publicznego. Hackbart zakwestionował zasadność kary, ale sędzia administracyjny uznał go za winnego i nakazał pokrycie kosztów sądowych. Ukarany kierowca ponownie nie pogodził się z karą i zaskarżył orzeczenie do sądu, domagając się jednocześnie wysokiego odszkodowania.
Po trzech latach wygrał sprawę - na podstawie polubownej ugody władze miasta zgodziły się wypłacić mu odszkodowanie w wysokości 50 tys. dolarów. Sąd uznał, że obraźliwy gest nie był naruszeniem porządku publicznego, tylko skorzystaniem z konstytucyjnej wolności wypowiedzi.
Kto naprawdę wygra?
Radość z wygranej zakłóci pewnie wysokość gaży dla prawników - z sumy 50 tys. dol. zasądzonego odszkodowania Hackbart otrzyma tylko 10 tys. Resztę zainkasują jego adwokaci. Ich koledzy mogą już zacierać ręce, po przy okazji procesu okazało się, że w latach 2005-2009 policja w Pittsburghu wymierzyła mandaty 198 osobom za podobne obrażanie funkcjonariuszy.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24