"Walka o dusze Polaków trwa. Jej wyniki ukształtują Europę Wschodnią". Tak #PisząoPolsce

[object Object]
Jarosław Kaczyński: tragedia smoleńska nie była przypadkiemTVN 24
wideo 2/21

"Rezultat działań PiS-u jest istotny dla reszty świata", bo walka o stworzenie nowoczesnej tożsamości narodowej Polaków za swój punkt wyjścia mającej uznanie kraju za ofiarę rosyjskiej polityki, podniesie napięcie w regionie – pisze portal magazynu "Foreign Policy". "The Wall Street Journal" omawia obchody 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej, a brytyjski "The Observer" stwierdza w kontekście Polski, że UE musi odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytania od 60 lat. Tak #PisząoPolsce.

"The Wall Street Journal" pisze o 6. rocznicy katastrofy smoleńskiej zauważając, że w tym roku "po raz pierwszy" w obchodach uczestniczyły władze państwowe i zostały one przygotowane przez "zaplecze polityczna pana Kaczyńskiego". Na i w budynkach administracji publicznej odsłonięto wiele tablic pamiątkowych, które – zdaniem rządu – udało się zainstalować "dopiero po odsunięciu na margines przeciwników politycznych" – dodaje "WSJ".

Dziennik zauważa, że sześć lat temu "katastrofa rządowego samolotu pierwotnie zjednoczyła Polaków w głębokiej żałobie, potem jednak stała się jedną z najbardziej dzielących kwestii".

"WSJ" wspomina następnie śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego – "zagorzałego krytyka Kremla", który w 2008 r. w czasie wojny Gruzji z Rosją stanął na wiecu w Tbilisi i "powiedział wtedy, że Rosja dziś wybrała Gruzję, Ukrainę wybierze jutro, dzień później państwa bałtyckie, a potem może i mój kraj".

"Niektórzy, w tym szef MON Antoni Macierewicz, mówią otwarcie, że katastrofa [samolotu – red.] była więc częścią planu Rosji odzyskującej status supermocarstwa", a prezydent Kaczyński stał się ofiarą zamachu.

Kaczyński wykuwa "rdzeń polskiej tożsamości"

Portal magazynu "Foreign Policy" swoją analizę życia społeczno-politycznego w kraju zatytułowaną "Martyrologia Polski" rozpoczyna od przypomnienia wypowiedzi polityków PiS, gdy m.in. Antoni Macierewicz stwierdził, że śp. Lech Kaczyński i 95 innych osób na pokładzie tupolewa 10 kwietnia 2010 r. stało się "pierwszą wielką ofiarą terroryzmu w nowoczesnej formie", z kolei Jarosław Kaczyński - jak pisze "FP" - powiedział, że "ma 99 proc. pewności", że jego brat został zamordowany. To, czy rzeczywiście politycy partii rządzącej "wierzą, że Moskwa wysadziła prezydencki samolot to jedno; to, co jest pewne to to, że używają oni tej tragedii, by wykorzystywać głęboko zakorzeniony polski strach przed Rosją" – zaznacza "FP".

"Szturchanie niedźwiedzia to ryzykowny ruch, ale Kaczyński zdaje się mieć na myśli coś większego; wykucie nowego narodowego mitu założycielskiego i zapewnienie sobie dominacji w kwestii pytań konstytuujących rdzeń polskiej tożsamości" – uważa "FP". Według magazynu przewodniczący PiS "może kalkulować, że póki Polska wyraźnie przeciwstawia się działaniom Rosji na Ukrainie (...), stosunki z Moskwą raczej się nie poprawią". "W tej sytuacji, dlaczego by nie wykorzystać strachu Polaków przed Rosją, by zbudować polską tożsamość będącą w jednej linii z wizją Kaczyńskiego i jego partii? Jeżeli by się to udało, PiS przejąłby na własność narrację wokół tożsamości narodowej, tworząc z siebie strażnika polskiego patriotyzmu. Pozbawienie władzy takiej partii nie byłoby łatwe" – przewiduje "FP".

Magazyn stwierdza, że "rezultat tych działań jest istotny dla reszty świata", bo będzie oznaczał nie tylko zmiany w przyszłości w kwestiach wewnętrznych w Polsce. "Polska racja stanu nie zostanie bez wpływu na geopolitykę regionu" – czytamy w analizie.

Dla polskiego społeczeństwa, które od sześciu lat jest bardzo podzielone, katastrofa smoleńska dla pierwszej grupy "nie mogła być pozbawioną sensu tragedią". "Ogromnie symboliczne okoliczności katastrofy mogły zostać zinterpretowane tylko jako historyczna ofiara (złożona) w imieniu narodu, podobna masakrze katyńskiej z 1940 r. i Powstaniu Warszawskiemu z 1944 r. W tej narracji "bolesne doświadczenia historyczne nie są przypadkowe; wszystkie są powiązane i świadomość tego faktu jest warunkiem wstępnym wyznawania 'prawdziwego' polskiego patriotyzmu" – pisze "FP".

To są powody, dla których PiS tak wielką wagę przykłada do "polityki pamięci". Polakom należy przypominać krwawe ofiary z przeszłości, dzięki którym naród przetrwał oraz to, że obcokrajowcom nie wolno ufać – zaznacza "FP", komentując konserwatywny światopogląd zwolenników Jarosława Kaczyńskiego. "W ten sposób polityka wewnętrzna jest kierowana w stronę cementowania narodu jako jednorodnej wspólnoty w opozycji do zachodniego, liberalnego indywidualizmu" - dodaje.

Z drugiej strony takiemu modelowi polskiej tożsamości próbują się sprzeciwiać środowiska lewicowe i liberalne. Te uważają, że ciągły "sankcjonowanie martyrologii sprzyja jedynie pielęgnowaniu mentalności ofiary i wstrzymuje Polaków od stania się 'normalnymi' Europejczykami pracującymi nad rozwiązywaniem 'ważnych' problemów'". Jednak jedyną rzeczą, która naprawdę łączy wszystkie te grupy, jest "ich strach i pogarda wobec PiS i im podobnych" – stwierdza "FP".

Pomiędzy tymi grupami "spodziewającymi się po sobie tylko najgorszych intencji i prowadzącymi wojnę polsko-polską", znajdują się ci "niezdecydowani". Oni krążą od lewej do prawej strony, w zależności od koniunktury w czasie kolejnych wyborów, ale fakt pozostaje faktem, że "program nauczania w polskich szkołach pełen martyrologii sprawia, że wizja tożsamości narodowej propagowanej przez Kaczyńskiego pozostaje tą najbardziej znaną dla przeciętnego Polaka".

To tłumaczy zaś, dlaczego polityka PiS-u zyskuje poklask w "atmosferze strachu przed muzułmańskimi migrantami". Mimo "lawiny krytycyzmu z Zachodu poparcie dla partii się utrzymuje, a nawet rośnie". Co więcej, polska opinia publiczna "przesunęła się w ostatnich latach bardzo na prawo" – zauważa portal.

W tej sytuacji "w przewidywalnej przyszłości" w kraju będzie się "cementowała tożsamość narodowa" jakiej życzy sobie PiS, "kryzys migracyjny i agresywna polityka Rosji są mu bowiem na rękę". Dlatego też polska polityka zagraniczna będzie się opierała na "nacjonalizmie i bezwstydnie realizowała interesy nowego rządu".

"Napięte stosunki Polski z resztą świata będą dalej destabilizowały region już znajdujący się na krawędzi. Putin jest wystarczająco nieprzewidywalny, a teraz jeszcze polskie relacje z Zachodem będą się pogarszały, wraz z dociskaniem obcasa przez PiS. Walka o dusze Polaków trwa. Jej wyniki ukształtują Europę Wschodnią na najbliższe lata" – kończy "Foreign Policy".

UE nie potrafi już bronić swoich wartości

Brytyjski tygodnik "The Observer" pisze z kolei w komentarzu redakcyjnym o "polskim rządzie i przyszłości UE", stwierdzając, że "europejskie instytucje są sprawdzane dopiero pierwszy raz od zakończenia II wojny światowej" i dzieje się to za sprawą Polski.

Zdaniem redakcji, działania w sferze międzynarodowej, ale i wewnętrznej polskiego czy węgierskiego rządu, stanowiącego "mieszankę społecznego konserwatyzmu, nacjonalizmu i populizmu", prowokują "zadanie pytania egzystencjalnego, które w debacie o brytyjskim referendum właściwie się nie pojawia: do czego służy Europa? Co znaczy być członkiem europejskiego klubu? Jak odróżnić poparcie dla UE od działań Kaczyńskiego i innych?".

"The Observer" pisze, że należy się zastanowić nad tym, co ma być celem UE w przyszłości: szersza integracja polityczna i gospodarcza, czy pochód liberalnych wartości dalej na wschód", do kolejnych krajów graniczących z Rosją. Zdaniem redakcji projekt europejski, który powstał, by zapobiec kolejnej wojnie dokonywał tego, ale teraz "stoi przed największymi wyzwaniami od 60 lat". Zdaniem tygodnika w Brukseli "zbyt wielką wagę przywiązuje się do działania wspólnej waluty", a prawdziwe problemy pozostają nierozwiązane.

"Unia działa pod wielkim napięciem. Nie ma już politycznego czy finansowego autorytetu lub nawet samej wiary w to, że jest w stanie bronić zasad, na jakich została powołana, i którym wyzwanie stawiają wydarzenia w Polsce, na Węgrzech czy gdziekolwiek indziej. (...) UE musi ewoluować, by odpowiedzieć na fakt tego, że jej głównym celem nie jest już zapobieganie kolejnej wojnie między Niemcami i Francją. UE musi odwrócić uwagę na wschód i północ z tą samą namiętnością, która w ogóle doprowadziła do powstania Unii" – pisze "The Observer".

Autor: adso\mtom / Źródło: Foreign Policy, The Observer, The Wall Street Journal

Źródło zdjęcia głównego: tvn24.pl

Raporty: