Około 3,5 tys. ludzi w różnym wieku przeszło ulicami Nikozji w pierwszym na Cyprze marszu dumy gejowskiej, domagając się poprawy sytuacji prawnej osób o orientacji homoseksualnej.
Imprezie nie towarzyszyły żadne akty przemocy, natomiast wcześniej tego samego dnia doszło do utarczek między policją i uczestnikami około 200-osobowego zgromadzenia, które przed budynkiem cypryjskiego parlamentu protestowało przeciwko marszowi. Cypr przestał uznawać homoseksualizm za przestępstwo w 1998 roku, w pięć lat po potępieniu jego karalności w tym kraju przez Europejski Trybunał Praw Człowieka. Jednak zdaniem miejscowych aktywistów w 16 lat później prawa osób o orientacji homoseksualnej na Cyprze są w porównaniu z innymi państwami UE znacznie ograniczone, a wprowadzanie ustawodawstwa w sprawie związków partnerskich przeciąga się. Wskazuje się m.in., że cypryjskie pary homoseksualne nie mają takiego samego dostępu do mieszkań socjalnych i innych świadczeń jak pary heteroseksualne.
"Wyspa dzikusów"
Cypryjski Kościół prawosławny potępił marsz, nazywając homoseksualizm "chorobą", a jego duchowni byli wśród uczestników demonstracji przed parlamentem. Jeden z trzymanych przez protestujących transparentów głosił, że akceptacja homoseksualizmu zamieni Cypr w "wyspę dzikusów". W marszu uczestniczyło kilku akredytowanych na Cyprze ambasadorów innych państw. Ambasador Austrii Karl Mueller wystąpił z domalowanymi bokobrodami, by upodobnić się do zwyciężczyni tegorocznego konkursu Eurowizji Conchity Wurst. - To część osobistych praw do swobodnego wyrażania się i sądzę, że jest najwyższy czas, by podkreślić znaczenie praw dla tych grup - powiedział Mueller agencji Reutera.
Autor: db\mtom / Źródło: PAP