Pogłębiające się dyplomatyczne waśnie między tradycyjnymi rywalami, jakimi od wieków są Iran i Arabia Saudyjska, przypominają o tym, ile znaczą religijne spory, a także o tym, że są one wyjątkowo niebezpieczne dla całego Bliskiego Wschodu - stwierdził w poniedziałek najważniejsz amerykański wojskowy, gen. Joseph Dunford.
Dunford - przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów - rozmawiał w poniedziałek z dziennikarzami w Stuttgarcie w Niemczech, po posiedzeniu sztabów amerykańskiego dowództwa w Europie i Afryce.
Religia ma wielką moc
- Spory religijne są w ogromnym stopniu źródłem niestabilności, a w związku z tym jesteśmy w oczywisty sposób bardzo zaniepokojeni komunikatem Arabii Saudyjskiej o zerwaniu stosunków z Iranem - powiedział gen. Dunford, odnosząc się do decyzji Rijadu o zerwaniu najpierw stosunków dyplomatycznych, a potem gospodarczych z Teheranem po ataku demonstrantów w stolicy Iranu na saudyjską ambasadę. Atak był wynikiem przeprowadzonej w Arabii Saudyjskiej w sobotę 2 stycznia egzekucji szyickiego duchownego Nimra al-Nimra. W szyickim Iranie działanie sunnicki Saudów rozwścieczyło tłumy.
Amerykański generał powiedział, że Waszyngton zdaje sobie sprawę z tego, do czego taka sytuacja może doprowadzić i zapewnił, że USA "przyglądają się uważnie temu, jakie implikacje będzie miała decyzja" Arabii Saudyjskiej.
- To, co przykuwało największą uwagę na Bliskim Wschodzie, to walka z tzw. Państwem Islamskim, ale, rzecz jasna, podziały religijne (na szyizm i sunnizm w łonie islamu) istniały o wiele wcześniej. To te podziały zostały podkreślone w przekazie Arabii Saudyjskiej - dodał wojskowy.
Efekt domina
Konflikt Rijadu i Teheranu ograniczał się do tylko tych dwóch państw zaledwie dwie doby od wyroku śmierci na szyickim duchownym oskarżonym o terroryzm. Już w niedzielę przeciwko Arabii Saudyjskiej protestowały setki tysięcy ludzi w demonstracjach zorganizowanych w krajach w większości zamieszkałych przez szyitów. Tam atakowane były też sunnickie meczety i dzielnice.
Równocześnie, dzień po ataku w Teheranie na saudyjską ambasadę, po stronie Rijadu stanęły Bahrajn i Sudan. Oba kraje również zerwały stosunki dyplomatyczne z Iranem.
Dla Amerykanów szczególnie istotny jest w tej sytuacji Bahrajn, bo to tam stacjonuje i ma swoje dowództwo 5. Flota działająca na całym Bliskim Wschodzie i wodach oblewających Afrykę i południową Azję.
Autor: adso\mtom / Źródło: Stars and Stripes, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Navy