Dwoje autorów książki "Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki", Bianka Zalewska i Michał Potocki, opowiedzieli w TVN24 o opisanych przez siebie bohaterach. - Nie mamy teraz informacji z Białorusi nie dlatego, że tam się nic dzieje, tylko dlatego, że ci dziennikarze albo siedzą w więzieniu albo nie mają możliwości pracować albo byli zmuszeni do opuszczenia kraju - zauważyła Zalewska.
Na początku tego tygodnia, rok po sfałszowanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki wyborach prezydenckich na Białorusi, swoją premierę miała książka "Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki", której autorami jest 29 dziennikarzy z polskich redakcji, w tym dziennikarze z TVN24 i TVN. Dochód ze sprzedaży książki zostanie przekazany na pomoc białoruskim dziennikarzom, w tym na opłacenie adwokatów i sprzętu potrzebnego do pracy.
Autorzy o książce "Partyzanci. Dziennikarze na celowniku Łukaszenki"
W porannym paśmie TVN24 o książce opowiedzieli jedni z autorów: Bianka Zalewska z TVN oraz Michał Potocki z "Dziennika Gazety Prawnej".
- Każdy rozdział opowiada historię jednego dziennikarza, czasami są to dwie dziennikarki. Moja bohaterka to młodziutka fotoreporterka, która zawsze tłumaczyła, że nigdy nie była polityczna, chciała tylko wykonywać swoją pracę - opisała Bianka Zalewska. - Gdyby były igrzyska olimpijskie, jakieś wydarzenia sportowe, to ona by fotografowała te wydarzenia, ale w związku z tym, że były protesty, to właśnie je fotografowała. Niestety za to była wielokrotnie aresztowana - tłumaczyła.
Zwróciła uwagę, że represje na Białorusi są teraz "jeszcze gorsze", niż były rok temu. - Ludzie dostają ogromne wyroki więzienia, w tych więzieniach czasami są naprawdę okrutne tortury - wymieniła. Zauważyła, że "nie wiemy, co się tam dzieje, bo tych dziennikarzy już nie ma, ponieważ wszystkie niezależne redakcje powoli zaczęły być zamykane, praktycznie jedna po drugiej".
- Nie mamy teraz informacji z Białorusi nie dlatego, że tam się nic dzieje, tylko dlatego, że ci dziennikarze albo siedzą w więzieniu albo nie mają możliwości pracować albo byli zmuszeni do opuszczenia kraju - wyjaśniła.
Michał Potocki powiedział, że on sam opisał historię, która "sięgała korzeniami dużo głębiej niż ubiegły rok", do lat 90. Jego bohaterem jest dziennikarz, redaktor naczelny jednej z czołowych gazet codziennych na Białorusi. - Obserwował krok po kroku, jak Łukaszenka demontował system wolnych mediów i szerzej, jak demontował system demokratyczny - powiedział.
Dodał, że "to jest opowieść o tym, jak łatwo i czasem niezauważalnie można stracić wolność".
- To też przykład niebywałej determinacji, dlatego, że on po tym, jak został wbrew przepisom białoruskim wyrzucony z pracy przez Łukaszenkę, założył własną, niezależną, opozycyjną gazetę i przetrwał z tą gazetą aż do dzisiaj. Ona dopiero w zeszłym roku przestała wychodzić w papierze, dalej ukazuje się w internecie i mimo 27 lat rządów Łukaszenki, mimo kolejnych fal represji, zdołał donieść do dzisiejszych czasów, czasów internetowych, czasów zupełnie innych możliwości w zdobywaniu informacji, kaganek wolnej prasy - mówił.
Źródło: TVN24