W ostatnich dniach w USA jednym z najgoręcej dyskutowanych tematów jest kwestia prezydentów i deszczu. Przez kraj przetoczyła się zacięta dyskusja o tym, czy Barack Obama poniżył pełniących wartę honorową Marines prosząc ich o potrzymanie parasola podczas oficjalnej konferencji prasowej.
Burza rozpętała się po czwartkowym wspólnym wystąpieniu Obamy i premiera Turcji Recepa Erdogana w Ogrodzie Różanym Białego Domu. W pewnym momencie z zasnuwających niebo nad Waszyngtonem szarych chmur zaczął padać drobny deszcz. Wtedy stało się coś, co pozwoliło przeciwnikom prezydenta odpalić salwę krytyki wymierzoną w Obamę. Otóż prezydent poprosił, aby dwóch pełniących wartę honorową marines osłoniło go i jego gościa od pogody. - Będą dobrze wyglądać koło nas. Ponieważ ja mam garnitur na zmianę, ale nie wiem jak pan premier - powiedział żartobliwie Obama, podczas gdy dwóch wojskowych w mundurach galowych błyskawicznie zjawiło się obok polityków i rozpostarło nad nimi parasole.
Fala oburzenia
Wszystko było transmitowane przez telewizję oraz uwieczniane przez fotoreporterów i błyskawicznie trafiło do sieci, gdzie rozpętała się burza. Zwłaszcza na stronach i blogach o sympatiach republikańskich, czyli przeciwnych Obamie. Głos zabrała między innymi Sarah Palin, była gubernator Alaski, która napisała, że "prawdziwy Amerykanin sam trzyma parasol". Wielu komentatorów twierdzi, że prezydent "poniżył" żołnierzy każąc pełnić im funkcję lokajów. W ich ocenie powinien albo z godnością znieść deszcz, co już w przeszłości zdarzało mu się czynić, np. podczas kampanii wyborczych, albo samemu trzymać parasol, albo zorganizować konferencję wewnątrz, skoro istniało ryzyko deszczu. Podnoszone jest też to, że regulamin służby Piechoty Morskiej USA zdecydowanie zabrania Marines noszenia i korzystania z parasola, gdy mają na sobie mundur. Pojawiły się więc komentarze w stylu: "Obama zmusza Marines do złamania regulaminu". Często stosowane są też analogie do toczącej się debaty na temat ataku na konsulat w Bengazi: "Obama nie ma problemu, aby wezwać Marines, gdy na niego pada, ale ma problem, kiedy terroryści atakują naszą ambasadę (często powtarzany przez Amerykanów błąd. Był to konsulat - red.) i zabijają Amerykanów."
Obrona prezydenta
Prezydent doczekał się też zdecydowanej obrony. Wielu komentatorów zaznacza, że prezydent jest najwyższym dowódcą sił zbrojnych USA i ma prawo prosić marines o robienie rzeczy niestandardowych, co jest nawet zawarte w ich regulaminie służby. Wskazywane są też liczne przykłady tego, jak w przeszłości również republikańscy prezydenci korzystali z pomocy żołnierzy podczas deszczu. W sieci trwa polowanie na zdjęcia kolejnych mieszkańców Białego Domu ochranianych parasolami przez wojskowych i zestawianie ich razem. Część bardziej demokratycznych komentatorów twierdzi, że cała afera jest "desperacką" próbą ataku prawicy na prezydenta.
Autor: mk\mtom/zp/k / Źródło: tvn24.pl