Składający wizytę w Kanadzie papież Franciszek ucałował długi czerwony transparent z nazwiskami dzieci ze wspólnot rdzennej ludności, które zmarły w przymusowych szkołach rezydencjalnych. - Nie można głosić Boga w sposób, który jest sprzeczny z Bogiem. A jednak, ileż razy działo się tak w historii - powiedział przedstawicielom rdzennej ludności Kanady i wspólnoty parafialnej w kościele w Edmonton.
Do wydarzenia doszło w poniedziałek podczas wizyty Franciszka na terenach ludów tubylczych w Maskwacis w prowincji Alberta. Tam podczas spotkania z przedstawicielami rdzennej ludności przeprosił za cierpienia i krzywdy wyrządzone dzieciom w szkołach i za to, że wielu chrześcijan wspierało "kolonizacyjną mentalność mocarstw, uciskających rdzenne narody"
- Pokornie proszę o przebaczenie za zło popełnione przez tak wielu chrześcijan wobec rdzennej ludności - mówił.
Wcześniej Watykan w materiałach dla dziennikarzy przytoczył dane kanadyjskiej Komisji Prawdy i Pojednania, według której w przymusowych szkołach dla rdzennej ludności, prowadzonych w imieniu rządu przez Kościoły chrześcijańskie, w tym katolicki zmarło w ciągu stu lat około 3 tysięcy dzieci. Jednocześnie zastrzeżono, że inne źródła podają wyższe liczby. Dzieci umierały z powodu chorób, niedożywienia i bardzo złych warunków, jakie panowały w placówkach, w których były pozbawione opieki medycznej.
Spotkanie w kościele Pierwszych Narodów
Następnie w nocy z poniedziałku na wtorek czasu polskiego odbyło się spotkanie w kościele Świętego Serca w Edmonton, do którego uczęszczają przedstawiciele tzw. Pierwszych Narodów, Metysów i Inuitów oraz imigranci z wielu krajów.
Świątynia zbudowana dla rdzennej ludności w 1913 roku jest jedną z najstarszych w mieście. To pierwsza w Kanadzie parafia Metysów i Inuitów. Wiara katolicka jest tam wyznawana w kontekście ich kultury oraz tradycji, co wyraźnie widać także w wystroju kościoła, gdzie dekoracja przy ołtarzu nawiązuje do indiańskiego namiotu tipi. Z czasem parafia stała się miejscem kultu dla wielu imigrantów i uchodźców z całego świata.
Podczas drugiego już w poniedziałek spotkania z rdzenną ludnością, po wcześniejszej wizycie na jej prastarych terenach w Maskwacis, papież powiedział: - Jestem w waszym domu, jako przyjaciel i jako pielgrzym na waszej ziemi.
Franciszek wskazał, że parafia ta ukazuje, jaki powinien być Kościół - miejscem, w którym "gościnność i przyjęcie, typowe wartości kultury rdzennej, mają fundamentalne znaczenie, gdzie każdy winien czuć się mile widziany, niezależnie od tego, co przeżył i od swych indywidualnych okoliczności życiowych".
- Jednocześnie nie możemy zapominać, że także w Kościele dobra pszenica jest zmieszana z kąkolem. I właśnie z powodu tego chwastu chciałem podjąć tę pielgrzymkę pokutną, rozpoczynając ją dziś rano od przypomnienia zła, doznanego przez rdzenne ludy od wielu chrześcijan, i z wielkim żalem prosząc o wybaczenie - wyznał Franciszek, przywołując swoją wizytę i przeprosiny w Maskwacis.
"Nie można głosić Boga w sposób, który jest sprzeczny z Bogiem"
Papież powiedział, że boli go myśl, że katolicy byli zaangażowani w politykę asymilacji, która "umacniała poczucie niższości, ograbiając wspólnoty i pojedyncze osoby z ich tożsamości kulturowej i duchowej, odcinając ich korzenie i podsycając postawy uprzedzenia i dyskryminacji, a także, że odbywało się to również w imię edukacji rzekomo chrześcijańskiej". Tak nawiązał do krzywd zaznanych przez dzieci w szkołach rezydencjalnych, prowadzonych w imieniu rządu przez Kościoły chrześcijańskie, w tym instytucje katolickie.
- Edukacja musi zawsze zaczynać się od poszanowania i promowania talentów, które już istnieją w człowieku. Nie jest ona i nigdy nie może być czymś, co można odgórnie narzucić, bo wychowanie to przygoda wspólnego poznawania i odkrywania tajemnicy życia - wskazał Franciszek. Przyznał, że ma świadomość tego, jak trudno jest dostrzec jakąkolwiek perspektywę pojednania osobom pokrzywdzonym przez tych, którzy "powinni dawać świadectwo życia chrześcijańskiego".
- Nic nie może wymazać doświadczenia pogwałconej godności, doznanej krzywdy, zdradzonego zaufania. Nigdy też nie może się zatrzeć wstyd nasz, wierzących - oświadczył. - Kiedy – dodał - pomyślimy o nieusuwalnym cierpieniu, jakiego doświadczyło w tych miejscach wiele osób, wewnątrz instytucji kościelnych, można jedynie poczuć złość i wstyd. Stało się tak, gdy wierzący dali się zeświecczyć i zamiast promować pojednanie, narzucili swój własny wzorzec kulturowy.
- Nie można bowiem głosić Boga w sposób, który jest sprzeczny z Bogiem. A jednak, ileż razy działo się tak w historii! Podczas gdy Bóg zwyczajnie i pokornie proponuje siebie, my zawsze mamy pokusę, by narzucać go, i w jego imię narzucać siebie - podkreślił Franciszek. Wyraził pragnienie, by Kościół nie był "zbiorem idei i nakazów do wpojenia ludziom, ale domem gościnnym dla wszystkich".
Źródło: PAP