Wizyta ta, już uznana za historyczną, pełna jest sugestywnej symboliki, która określa jej charakter. Jest ona tak wyjątkowa, jak sam cel pierwszej papieskiej podróży - miejsce symbol dramatu imigrantów - podkreślają włoskie media.
Watykaniści dodają, że to podróż pokutna, w duchu "mea culpa", a zarazem realizacja jednego z haseł posługi obecnego papieża, który wielokrotnie mówił o potrzebie udawania się na peryferia, czyli tam, gdzie jest ubóstwo i cierpienie.
Franciszek chce opłakiwać tych, którzy zginęli w drodze do Włoch i apelować o pomoc dla przybywających imigrantów - wyjaśniono wcześniej w Watykanie.
Lampedusa jest miejscem największego kryzysu humanitarnego w Europie, a także wielu tragedii. Przypływają tam tysiące uciekinierów z całej Afryki. Władze Włoch z trudem radzą sobie z masowym napływem uchodźców i bezskutecznie od lat usiłują przekonać wszystkich europejskich partnerów, że to, co dzieje się u ich brzegów, dotyczy całego kontynentu i wymaga podjęcia wspólnych działań. W ostatnich latach część uciekinierów, przede wszystkim z Tunezji, odesłano do ich kraju.
Organizacja broniąca praw człowieka Human Rights Watch szacuje, że w 2011 roku podczas arabskiej wiosny życie w czasie przeprawy przez Morze Śródziemne straciło około 1,5 tys. imigrantów chcących dotrzeć do Europy na starych, przeładowanych, źle wyposażonych i często zupełnie nieprzystosowanych do morskiej żeglugi statkach, łodziach, czy nawet tratwach - twierdzi HRW.
Skromna wizyta
Na prośbę papieża wizyta ma możliwie najskromniejszy przebieg. Zażyczył on sobie, by towarzyszyło mu zaledwie kilka osób, i to zarówno z grona duchowieństwa, jak i miejscowych władz. Żadnych polityków i kościelnych hierarchów, żadnego ceremoniału, żadnego oficjalnego powitania - takie było życzenie Franciszka. Z papieżem przybędzie z Watykanu tylko trzech współpracowników.
Nowy biskup Rzymu wypłynął w morze na pokładzie statku patrolowego straży przybrzeżnej, którym w ciągu ostatnich 8 lat sprowadzono na ląd 30 tysięcy uchodźców z dryfujących łodzi i stateczków.
Papież, któremu towarzyszyło 120 kutrów rybackich, rzucił w morze wieniec z białych i żółtych chryzantem w hołdzie dla ofiar. Następnie spotkał się z grupą imigrantów, którzy po przybyciu na wyspę trafili do tamtejszego ośrodka pomocy. Potem odprawił mszę na pobliskim stadionie, w pobliżu sugestywnego miejsca, nazywanego cmentarzyskiem łodzi. To tam składowane są wszystkie łodzie uchodźców.
"Globalizacja obojętności"
Franciszek mówił w homilii w czasie mszy na stadionie z udziałem 10 tysięcy osób, że na świecie doszło do "globalizacji obojętności".
- Imigranci zginęli w morzu, na łodziach, które zamiast prowadzić po drodze nadziei przyniosły śmierć. Kiedy kilka tygodni temu usłyszałem tę wiadomość, która niestety wiele razy się powtórzyła, moja myśl powracała stale, jak cierń w sercu przynoszący cierpienie - mówił papież.
- Poczułem, że muszę przyjechać tutaj, by się modlić, by dokonać gestu bliskości, lecz również, by rozbudzić nasze sumienia, by to, co się wydarzyło, już się nie powtórzyło - dodał.
Pozdrowienia dla muzułmanów
Franciszek pozdrowił muzułmańskich imigrantów, którzy rozpoczynają ramadan, i życzył im "obfitych owoców duchowych". - Kościół jest blisko was w poszukiwaniu bardziej godnego życia dla was i waszych rodzin - zapewnił. Podkreślił, że przybył na wyspę, by "wstrząsnąć sumieniami wszystkich" i nakłonić do zmiany postaw wobec dramatu imigracji.
Papież mówił o uchodźcach: - Ci nasi bracia i siostry starali się uciec z trudnych sytuacji, by znaleźć trochę spokoju i pokoju; szukali lepszego miejsca dla siebie i dla swoich rodzin, ale znaleźli śmierć.
- Ileż razy ci, którzy szukają takiego miejsca, nie znajdują zrozumienia, gościny, solidarności - zaznaczył.
Prośba o przebaczenie
- Prosimy Pana o łaskę płaczu nad naszą obojętnością, nad okrucieństwem, które jest na świecie, w nas, także w tych, którzy anonimowo podejmują decyzje społeczno-ekonomiczne, otwierające drogę do dramatów takich jak ten - powiedział papież. - Kto płakał za tych ludzi na łodziach, za młode matki z dziećmi? - pytał.
- Kto jest odpowiedzialny za krew naszych braci i sióstr? "Nikt!" - wszyscy tak odpowiadamy. - Ja nie, ja nie mam z tym nic wspólnego, to inni, na pewno nie ja - dodał.
Wyraził ubolewanie z powodu utraty poczucia braterskiej odpowiedzialności: - Patrzymy na zmarłego brata leżącego na skraju drogi, pomyślimy: "Biedaczek" i idziemy dalej, bo to nie jest nasza sprawa i czujemy, że jesteśmy w porządku.
Zauważył, że kultura dobrobytu odbiera wrażliwość na wołania o pomoc i prowadzi do tego, że ludzie przyzwyczają się do cierpienia innych. Homilię zakończył słowami: - Prosimy o przebaczenie za obojętność wobec wielu braci i sióstr, prosimy o przebaczenie za tych, którzy się od nich odwrócili, zamknęli się w swoim dobrobycie, wywołującym znieczulicę. Prosimy o przebaczenie za tych, którzy swymi decyzjami podejmowanym w wymiarze światowym stworzyli sytuacje prowadzące do tych dramatów.
Przystanek w podróży
Według danych szacunkowych od 1999 r. Lampedusa była punktem tranzytowym dla ponad 200 tys. imigrantów. Według UNHCR byli to głównie przybysze z Erytrei, Somalii, ale również z Afganistanu, Egiptu, Gambii, Mali, Pakistanu i Syrii.
Na Lampedusie imigranci są najpierw przyjmowani w małym ośrodku dla uchodźców, często krytykowanym za przeludnienie i brak minimalnych standardów higieny. Następnie imigranci przewożeni są promami do centrum dla uchodźców, skąd są repatriowani albo kierowani do ośrodków dla azylantów.
Od 100 dni na Tronie Piotrowym
Autor: mtom / Źródło: PAP