Przypadek Uzbekistanu pokazuje dobitnie, co w stosunkach międzynarodowych jest ważniejsze - geopolityka czy prawa człowieka. Obserwując politykę świata zachodniego wobec Taszkientu nie można mieć najmniejszych wątpliwości.
Współczesna, poradziecka Uzbekistanu to historia władzy jednego człowieka, Islama Karimowa. To on po frakcyjnych walkach pod koniec istnienia Związku Radzieckiego wysforował się na czoło aparatu władzy i raz tam się znalazłszy nie oddał jego sterów po dziś dzień. Władając bogatym w gaz najludniejszym krajem regionu odcisnął na nim piętno swojego autorytarnego stylu.
Tylko Karimow
Początkowo nic nie zapowiadało tego, że Uzbekistan pod względem poszanowania praw człowieka i wolności będzie przegrywał tylko z sąsiednim zamkniętym na świat Turkmenistanem. Pierwsze miesiące niepodległości charakteryzowały się rozbudzonym życiem politycznym kraju, rozbudową konkurencyjnych partii, a także, co istotne dla późniejszej historii, renesansem religijności blisko 30 mln Uzbeków.
Szybko jednak okazało się, że pluralistyczne zapędy obce są filozofii władzy Karimowa – prawdziwie opozycyjne partie zostały zdelegalizowane, ich przywódcy uwięzieni, a na ich miejsce powstał system sterowanej przez Taszkient koncesyjnej opozycji, która na zewnątrz miała być dowodem istnienia pluralizmu i demokracji.
Islamska groźba
Jeszcze ostrzej Karimow potraktował wszelkie próby emancypacji muzułmańskiego kleru. Gdy tylko wielki mufti kraju zaczął przejawiać niebezpieczną niezależność, a podlegli mu duchowni głosić krytykę władz, a przynajmniej nie ich pochwałę, w starym radzieckim stylu Karimow powołał ciało kontrolujące miejscowy islam.
Pewnym usprawiedliwieniem dla represji Karimowa może być rozwój wypadków w sąsiednim Tadżykistanie, w którym religijny renesans zaowocował wojną domową o religijnym podłożu. Pomny doświadczeń z ostatnich lat ZSRR i świadom skomplikowanej mozaiki etnicznej w Kotlinie Fergańskiej Karimow nie chciał dopuścić do rozlania się religijnego radykalizmu na jego kraj.
Wielka Gra
Początkowo polityka wewnętrzna Karimowa spotkała się z oburzeniem Zachodu, który na razie trzymał się z dala od regionu. Reakcja ta była jednak raczej wynikiem chęci, przede wszystkim amerykańskiej, nieosłabiania wpływów rosyjskich w regionie. Waszyngton wolał nie odciągać na razie na siłę Uzbekistanu od Moskwy, preferując stabilność w regionie. Motywacja ta mogła więc współgrać z chłodnymi stosunkami, oficjalnie spowodowanymi przez brak demokracji i liberalizmu w Uzbekistanie.
Z biegiem lat jednak coraz bardziej jasne stawało się, że w regionie Azji Środkowej rozgrywa się nowa Wielka Gra. Tym razem naprzeciw Rosji zamiast Imperium Brytyjskiego stanęli Amerykanie, a stawką nie była droga do Indii, ale surowce i szlaki komunikacyjne. Tym samym, gdy w głowach zachodnich polityków zaczęły nabrzmiewać coraz to nowsze pomysły na wykorzystanie regionalnych zasobów węglowodorów, połączone z chęcią pozbawienia Rosji dominacji w dziedzinie energetyki nie tylko w regionie ale i w efekcie w Europie, kwestia praw człowieka stała się drugorzędna, na czym skorzystał m.in. Uzbekistan.
Biznes i polityka
Do Taszkientu zaczęli więc zjeżdżać zachodni inwestorzy, rozpościerając przed Karimowem wizję owocnej współpracy. Owocnej rzeczywiście, ale dla nielicznego grona – PKB per capita należy w Uzbekistanie do jednego z najniższych w regionie. Mimo bogactwa gazu i bawełny to zaledwie nieco ponad 2 tys. dolarów. Sam Karimow zaczął też wietrzyć w kontaktach z Zachodem (ostatnio w kontaktach z Chinami) szansę na uniezależnienie się od byłej metropolii. Nie oznacza to, że Uzbekistan postawił na politykę antyrosyjską i rzucił się w ramiona Zachodu. Tak jak sąsiedni Kazachstan tak i Uzbekistan prowadzi ostrożną politykę zachowania mniej więcej równowagi między mocarstwami (ostatnio jest np. bardzo niechętny programowi unii celnej z Rosją i rozwija jednocześnie gospodarcze kontakty z Pekinem, a z drugiej strony nie zgadza się na zachodnie bazy w regionie). Tak by nie dać za dużo ani jednym ani drugim, a samemu skorzystać.
Doskonale zobrazowały to wydarzenia z początku XXI wieku. Gdy tylko Amerykanie znaleźli się w Afganistanie po zamachach z 11 września, potrzebowali solidnego zaplecza dla swojej operacji. Znaleźli takie m.in. w Uzbekistanie, w bazie w Karszi-Chanabad. Dla Waszyngtonu cel strategiczny, jakim było pokonanie talibów, był ważniejszy niż wszystkie możliwe raporty organizacji broniących praw człowieka, które wymieniały cały wachlarz tortur, którym poddawani byli uzbeccy więźniowie.
Uzbeckie władze głośno przeciwko podobnym raportom nie protestowały, bo też nikt z poważnych światowych graczy na nich nie naciskał. Zachód musiał płacić cenę za pomoc satrapy w prestiżowej międzynarodowej operacji. Karimow zaś mógł tłumaczyć, że tak jak NATO z Amerykanami na czele tropi talibów w Afganistanie, tak i on tropi swoich muzułmańskich radykałów. Rzeczywiście spośród wszystkich krajów regionu (nie licząc lat wojny domowej w Tadżykistanie), to właśnie w państwie Karimowa ruch islamistów jest najgroźniejszy – Islamski Ruch Uzbekistanu jest organizacją, której do tej pory mimo kilkunastu lat walki nie udało się wyeliminować i która stoi za kilkoma poważnym akcjami terrorystycznymi, przeważnie w Kotlinie Fergańskiej.
Masakra w Andiżanie
Pewny zachodniego poparcia lub co najmniej obojętności Karimow przeciągnął jednak strunę, gdy w maju 2005 roku wojsko dokonało masakry w Andiżanie, zabijając co najmniej kilkuset a być może nawet kilka tysięcy ludzi. Do dziś nie do końca wiadomo, co stało się w Andiżanie. Czy była to próba kolorowej rewolucji, czy też międzyklanowa walka o władzę na poziomie lokalnym? Karimow wybrał najodpowiedniejsze dla siebie wytłumaczenie – wojsko strzelało do terrorystów i religijnych ekstremistów z IRU oraz Hizb ut-Tahrir, a świeckość państwa została uratowana.
Tym razem jednak wobec takiej skali okrucieństwa Zachód nie mógł przejść obojętnie. Amerykanie wynieśli się ze swoją bazą, na Uzbekistan posypały się zaś gromy potępienia i sankcje. Nie na długo. Odrzucony przez Zachód Karimow zaczął bowiem zwracać się coraz bardziej w kierunku Rosji i Chin, którym jakiekolwiek wewnętrzne masakry nie sprawiały różnicy, co groziło Zachodowi klęską w regionie. Coraz większa niepewność dostaw do Afganistanu przez Pakistan również odegrała rolę w tym, że w 2009 roku Unia Europejska sankcje nałożone wcześniej zniosła, a choć Amerykanie do Uzbekistanu nie wrócili, to przez ten kraj zaczął biec tzw. północny szlak zaopatrzenia dla Afganistanu. Karimow kolejny raz pokazała słuszność starej prawdy, że geopolityka zwycięża nad prawami człowieka.
Obrońcy tych ostatnich biją zaś na alarm, że wolności składane są na ołtarzu bezpieczeństwa. W najnowszym 104-stronicowym raporcie organizacja Human Rights Watch pisze, że „zachodnie rządy szukając ściślejszych więzi z autorytarnym centralnoazjatyckim rządem, ignorują naruszenia praw człowieka”. Pod koniec września prezydent Barack Obama osobiście zadzwonił do Karimowa gratulując mu z okazji 20. rocznicy niepodległości.
Maciej Tomaszewski
-------------------
REPUBLIKA UZBEKISTANU
Ogłoszenie niepodległości: 1 września 1991
Stolica: Taszkient
Powierzchnia: 447 400 km kw.
Ludność: ok. 28,13 mln
Podział etniczny: Uzbecy 80 proc., Rosjanie 5,5 proc., Tadżycy 5 proc., Kazachowie 3 proc., Karakałpacy 2,5 proc., inni 4 proc.
Języki: uzbecki (oficjalny) 74,3 proc., rosyjski 14,2 proc., inne 11,5 proc.
Głowa państwa: prezydent Islam Karimow (od 1990)
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia