Wiadomość o brutalnym zabójstwie polskiego profesora Przemysława Jeziorskiego, do którego doszło na początku lipca w Atenach, obiegła cały świat. Sprawca podszedł do swojej ofiary i z bliskiej odległości oddał sześć strzałów.
- Ciało leżało na chodniku. Znaleziono sześć łusek. W pierwszym momencie tego rodzaju strzelanina w biały dzień w Atenach wydawała się porachunkami gangsterskimi. Po kilku godzinach nasi redakcyjni wydawcy zaczęli zadawać nam pytania: Kim jest ten człowiek? Mieliśmy ciało, mieliśmy sześć łusek i nic więcej - opowiada Yannis Ziakas z portalu Ethnos.gr.
Tożsamość ofiary ustalono kilka dni później. Okazało się, że to profesor Przemysław Jeziorski. Mężczyzna był uznanym na świecie naukowcem, wykładowcą Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Według prokuratury zabójstwa dokonać miał partner jego byłej żony.
Dlaczego doszło zbrodni? Kluczowy miał być motyw osobisty. Profesor Jeziorski i jego była żona, grecka ekonomistka Nadia K., od lat wiedli spór o opiekę rodzicielską nad dwójką swoich dzieci - 10-letnimi bliźniakami.
- Przemek pobrał się w 2014 roku, a w 2015 urodziły im się dzieci. Chyba około 2018 roku czy 2019 zaczęło robić się gorzej. W trakcie COVID-u jego małżonka chciała wrócić do Grecji, na co on się zgodził. Ona już została. Z kolei on wziął pół roku czy dziewięć miesięcy wolnego z uczelni, żeby móc być z dziećmi w Grecji - opowiada pan Robert, przyjaciel Przemysława Jeziorskiego.
- W końcu miał być rozwód. Ona żądała więcej niż połowę majątku. Nie chciała dawać mu dzieci. Stosowała metody, jakby chciała go ukarać za to, co się wydarzyło. Prowadziła do alienacji rodzicielskiej i oczerniała go w oczach dzieci - opowiada pan Robert.
Proces o opiekę nad dziećmi odbywał się w USA i w Grecji. - W trakcie procesu któryś z sądów uznał, że Przemek przez cały lipiec ma mieć dzieci ze sobą, gdziekolwiek chce je wziąć na wakacje. Ona przez rok, by mu to utrudnić, nie wyrobiła paszportów dzieciom. W tym roku zrobiła tak samo - opowiada pan Robert.
Kim jest Kristos D.?
Po rozwodzie była żona Jeziorskiego związała się z osiem lat młodszym od siebie Kristosem D. Według greckich mediów byłym żołnierzem i zawodnikiem MMA.
- Rok temu, to był chyba maj 2024, partner eksżony Kristos pobił Przemka. Mężczyzna mówił, że zna ludzi z półświatka - opowiada pan Robert. I dodaje: - Po pobiciu Przemek złożył zawiadomienie na policję. Tamten gość zaczął mu grozić, że zabije go, że zabije jego rodzinę w Trójmieście. Przemek się bał.
- Nie wiem, co śledczy o tym wiedzą, ale nawet dwa dni przed zabójstwem ona (eksżona - red.) zaoferowała Przemkowi, żeby pojechać na camping z dziećmi i z nią. I chyba z tym partnerem. On się nie zgodził. Zapytał mailem, gdzie jest ten camping, ale nie odpisała mu, mimo że bardzo nalegała wcześniej. Mamy tezę, że pierwotnie chcieli zrobić mu coś na campingu, na przykład zrzucić go ze skał albo coś, żeby zaginął. To było dzień przed rozprawą, którą Przemek wygrał – zaznacza pan Robert.
Kto zlecił zabójstwo polskiego profesora?
Jeziorski przyjechał do Grecji właśnie po to, by stawić się w sądzie, który umożliwił mu zabranie dzieci na wakacje. Zabójstwo było już wówczas planowane.
Według greckich śledczych pomysłodawczynią i organizatorką morderstwa była eksmałżonka polskiego profesora. Kobieta miała wszystko ustawiać i koordynować, a do tego wykorzystywać ich wspólne dzieci jako przynętę.
Greccy policjanci w telefonie eksmałżonki znaleźli zdjęcie, które prawdopodobnie wysłała swojemu partnerowi. Zdjęcie to zostało zrobione w dniu morderstwa, a jest na nim właśnie polski profesor.
Jak zabity został polski naukowiec?
Partner byłej żony Jeziorskiego miał aktywnie poszukiwać wspólników. Zwrócił się do 30-letniego Bułgara, który z kolei skontaktował go dwoma młodymi Albańczykami. Kristos D. miał spotkać się z nimi na parkingu niedaleko plaży i zapłacić dwa tysiące euro za pomoc w egzekucji profesora.
- Zostawił swój samochód i telefon komórkowy jednemu ze wspólników. Dlaczego? Ponieważ pierwszą rzeczą, którą robi policja, jest prześledzenie logowania telefonów w miejscu i czasie zabójstwa - tłumaczy Yannis Ziakas. Według prokuratury zrobił to także po to, by zapewnić sobie alibi.
Do Aten morderca polskiego profesora miał być przywieziony przez wspólników na tylnym siedzeniu, przykryty kocem. W Atenach oskarżeni mieli podjechać pod wypożyczalnię samochodów, co nagrała kamera monitoringu. Widać, jak mężczyzna wysiada przykryty niebieskim kocem. W wojskowej torbie miała być broń, z której zamordowano Polaka.
- Kamery monitoringu nagrały samochód. I to był kluczowy moment dla policji. Szukano właściciela samochodu na podstawie tablic rejestracyjnych, potem osoby, która wypożyczyła ten samochód i w ten sposób krok po kroku znaleziono sprawcę - opowiada Yannis Ziakas.
Kilka dni po zabójstwie grecka policja była już pewna, że sprawca pochodzi z bliskiego otoczenia ofiary. Alibi Kristosa D. zaczęło się mocno chwiać. Dzięki monitoringowi i danym z logowania telefonów komórkowych już 17 lipca służby wiedziały, kto może odpowiadać za brutalne zabójstwo polskiego naukowca. Następnego dnia zatrzymano całą piątkę: byłą żonę Jeziorskiego, jej partnera, dwóch młodych Albańczyków i Bułgara. Nadia K., była małżonka profesora, jako jedyna nie przyznaje się do winy.
- Ona nie pracowała. W 100 procentach utrzymywała się z pieniędzy Przemka, z jego przelewów. To on płacił ogromne kwoty za szkołę w Grecji. I wydaje mi się, że chodziło o pieniądze, bo ona strasznie się o nie kłóciła. Chciała go oskubać, tak jak najbardziej było to możliwe i używała dzieci jako karty przetargowej - mówi mężczyzna.
- Tragedia polega na tym, że przez matkę dzieci straciły ojca. Straciły też matkę i dom. Pięć osób pójdzie siedzieć - kwituje pan Robert.
Autorka/Autor: Maciej Dopierała, asty/ads
Źródło: "Uwaga!" TVN
Źródło zdjęcia głównego: TVN