Ukraińskie słowo "palianyca" to dla Rosjan prawdziwa zmora. Nie są w stanie tego wymówić, choćby nie wiem, jak się starali. Palianyca to pszenny chleb, symbolizujący dobrobyt i gościnność. Od niedawna to także broń, która ma razić strategiczne cele w Rosji odległe o kilkaset kilometrów.
Na początku agresji zbrojnej Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku wielu rosyjskich dywersantów zostało zdemaskowanych na punktach kontrolnych ukraińskich sił zbrojnych właśnie dlatego, bo nie potrafili poprawnie wymówić "palianyca" (w języku polskim "palenica"). - W pierwszych tygodniach inwazji w obwodzie kijowskim żołnierze na punktach kontrolnych często prosili o wypowiedzenie tego słowa. Niby żartem, ale to dawało dobre efekty - powiedział tvn24.pl Borys Sachałko, dziennikarz Current Time, telewizyjnego projektu Radia Swoboda i rozgłośni Voice of America. Przypomniał, że w ten sposób łapano rosyjskich wywiadowców, którzy próbowali udawać miejscowych. W internecie do dziś krąży nagranie zatrzymanego przez żołnierzy ukraińskich Rosjanina w kominiarce, który w żaden sposób nie jest w stanie sprostać "wyzwaniu" i zrezygnowany ostatecznie milknie.
У Києві спіймали диверсанта...«Паляниця-тест» не пройшов
Posted by Телекомпанія "Магнолія-ТВ" on Saturday, March 12, 2022
Propagandystka mówi o "truskawce"
Znana prokremlowska propagandystka Olga Skabiejewa na początku agresji mówiła w państwowej telewizji Rossija 1 o Ukraińcach, którzy "zmuszają Rosjan do wypowiedzenia słowa 'palianyca', by odróżnić swoich od obcych". Próbowała wyjaśnić widzom, co ono oznacza. To, co padło z jej ust, raczej przypominało "poziomkę" (polianicia). Doszła więc do wniosku, że palianyca to "truskawka".
Dlaczego "palianyca" jest tak trudna do wymówienia przez Rosjan? - Ukraińska litera "y" bardzo różni się od rosyjskiej. Powstaje w zupełnie innej części aparatu mowy, a nawet w transkrypcji jest oznaczona innym symbolem. Podobnie jest z miękką literą "c" - wyjaśniał w rozmowie z BBC kijowski językoznawca Ołeksandr Skopnenko. Lwowska badaczka języka ukraińskiego Olha Dubczak tłumaczyła z kolei w rozmowie z lokalnymi dziennikarzami, że przeszkodą nie do pokonania dla Rosjan okazały się wszystkie ukraińskie słowa kończące się na "ycia": Ukrzaliznycia (koleje państwowe), krynycia (studnia), czy synycia (sikorka). - Dźwięk "c" w języku rosyjskim nie jest zmiękczany. Ukraińcy natomiast potrafią wymówić "c" zarówno jako twarde i miękkie - wyjaśniała.
"Palianyca" zatem to nie tylko ukraiński pszenny chleb, symbolizujący dobrobyt i gościnność. To także słowo, pozwalające odróżnić osobę, dla której język ukraiński nie jest ojczystym, co bardzo się przydało w czasie rosyjskiej inwazji.
Skabiejewa, powszechnie wyśmiewana przez ukraińskich internautów, ostatnio znów musiała sprostać wyzwaniu. Pod koniec sierpnia w studiu państwowej telewizji Rossija 1 dyskutowano o nowym ukraińskim uzbrojeniu. Propagandystka najwyraźniej długo ćwiczyła wymowę, bo tym razem wypowiedziana przez nią "palianica" zabrzmiała lepiej.
Від "Кієв за трі дня" до вивчення та вимовляння слова ПАЛЯНИЦЯ. Стараються, бо знають - на допитах стане в нагоді.
Posted by Kostyantyn Andriyuk on Saturday, August 31, 2024
Nowa metoda "odpłacenia agresorowi"
W dniu 33. rocznicy niepodległości Ukrainy prezydent Wołodymyr Zełenski oznajmił, że Kijów ma nową broń - dron rakietowy Palianyca. Wybrał szczególny czas, by to ogłosić. Nowa broń - jak ujawnił - została użyta po raz pierwszy 24 sierpnia, kiedy Ukraina obchodzi swoje najważniejsze święto. - To nasza nowa metoda odpłacenia agresorowi. Wróg został trafiony. Dziękuję wszystkim, dzięki którym było to możliwe - mówił Zełenski. Nadmienił, że Rosji "będzie bardzo, bardzo trudno powiedzieć, co dokładnie przyleciało", nawiązując do kłopotów Rosjan z wymową.
Na początku o Palianyci wiadomo było niewiele. Po wystąpieniu Zełenskiego ukraiński portal wojskowy Defense Express napisał, że "jest całkiem prawdopodobne, iż broń ta powstała w warunkach całkowitej tajemnicy". "Jej klasyfikacja jako dron rakietowy sugeruje, że twórcy poszli optymalną ścieżką połączenia wydajności i stosunkowo niskiego kosztu jej produkcji w porównaniu do produkcji pełnowartościowych rakiet manewrujących" - ocenił ten serwis.
Po kilku dniach Zełenski ujawnił kolejne szczegóły. Pracę nad Palianycą - jak oznajmił - zakończono szybko - w ciągu pół roku. Ma ona silnik turboodrzutowy i jest wystrzeliwana z instalacji naziemnej. W jej zasięgu - jak stwierdził ukraiński przywódca - znajdzie się dwadzieścia rosyjskich lotnisk wojskowych. Zełenski opublikował też nagranie, na którym widać, jak wygląda "językowa zmora" Rosjan.
Wyczerpanie obrony powietrznej
Z nagrania, opublikowanego przez Zełenskiego, dowiadujemy się, że Ukraina wciąż nie odtajnia głównych cech Palianyci, takich jak zasięg rażenia, głowica bojowa czy liczba wyprodukowanych sztuk.
Szef ukraińskiego Centrum Badań Wojskowo-Prawnych Ołeksandr Musijenko w komentarzu dla tvn24.pl stwierdził, że wiedzę na temat Palianyci ma z własnych źródeł. Jego zdaniem "Ukraina może wyprodukować znaczną liczbę tych dronów rakietowych, zdolnych do rażenia rosyjskich rafinerii i zakładów przemysłowych", nie ujawnił jednak w tej kwestii dalszych szczegółów.
Musijenko wyjaśniał, że cechą szczególną nowej broni jest to, że jest ona wyposażona w silnik odrzutowy i może rozwijać prędkość od 400 do 600 kilometrów na godzinę. Oznacza to, że nie wszystkie systemy rakiet przeciwlotniczych będą w stanie ją przechwycić. "Siły rosyjskie musiałyby używać do tego wyłącznie rakiet, a to wyczerpuje obronę powietrzną" - stwierdził nasz rozmówca. Jego zdaniem Palianyca może przenosić głowicę bojową o masie 50-70 kg na odległość do 400 kilometrów. Nie ma też podwozia, co znacząco będzie wpływać na jej zwrotność i prędkość.
Mniej czasu na reakcje
Ołeh Katkow, redaktor naczelny portalu Defense Express, który współpracuje między innymi z Radą Narodowego Bezpieczeństwa i Obrony Ukrainy mówił portalowi "Forbes", że dla rosyjskich myśliwców i przeciwlotniczych systemów rakietowych nie ma znaczenia, który cel zniszczyć - lecący z prędkością 200 kilometrów na godzinę czy 500 lub 900 km.
- Ale jeśli chodzi o walkę z dronami, Rosja w pewnym stopniu opiera się na śmigłowcach. Helikopter, rozwijający prędkość maksymalną do 300 kilometrów na godzinę, nie będzie w stanie zestrzelić celu, który osiągnął prędkość 500 kilometrów - ocenił Katkow.
Stwierdził również, że Rosjanie będą mieli mniej czasu na reakcję. - Jeśli w odległości 300 kilometrów wykryją drona napędzanego śmigłem, mają dwie-trzy godziny na przygotowanie się do ataku. W tym czasie poderwą samoloty i zdążą się obronić. W przypadku ataku szybszego drona odrzutowego czas reakcji zostaje skrócony do 20-30 minut - dodał.
Większa prędkość oznacza także mniej czasu spędzonego w strefie obrony powietrznej, co zwiększa szansę na przebicie się przez tę obronę.
Skrzyżowanie rakiety z dronem
Dziennikarz niezależnej rosyjskiej "Nowoj Gaziety. Jewropa" rozmawiał o nowej ukraińskiej broni z rosyjskim analitykiem do spraw uzbrojenia, który wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości.
- Ukraińscy inżynierowie już wcześniej potrafili skrzyżować rakietę z dronem. W grudniu 2022 roku do ataku na lotnisko w Engelsie siły ukraińskie wykorzystały przerobione radzieckie drony rozpoznawcze Tu-141 Striż. Mają one silniki odrzutowe. Ukraińcy zmodyfikowali także rakiety przeciwlotnicze S-200 i pociski przeciwokrętowe Neptun – mówił rozmówca "Nowoj Gaziety".
Ekspert utrzymywał, że silnik turboodrzutowy Palianyci pozwoli mu poruszać się znacznie szybciej, niż lecą konwencjonalne drony. Ocenił jednak, że najprawdopodobniej nie będzie ona w stanie przełamać bariery dźwięku. Jednocześnie będzie lecieć z taką prędkością, która stworzy poważne trudności dla "dziurawej" rosyjskiej obrony powietrznej.
Próbą generalną uderzenia Palianyci mógł być atak na magazyn amunicji w obwodzie woroneskim w Rosji, choć oficjalnie nie zostało to potwierdzone. Na terenie obiektu składowano pociski artyleryjskie i rakiety ziemia-powietrze. Pojawiają się też niepotwierdzone doniesienia, że nowa broń mogła zaatakować cele na zaanektowanym Krymie.
Nie tylko zalety
Ile może kosztować wyprodukowanie jednej palianyci? Poniżej jednego miliona dolarów – mówił agencji Associated Press minister transformacji cyfrowej Ukrainy Mychajło Fedorow. Stwierdził, że jej pojawienie się "zmieni zasady gry", ponieważ Ukraińcy będą w stanie uderzyć tam, gdzie "Rosja się tego nie spodziewa".
Eksperci w Kijowie są jednomyślni: jeśli Palianyca ma jakieś wady, to z pewnością jest to cena.
Jurij Kasjanow, oficer ukraińskich sił zbrojnych specjalizujący się w rozpoznaniu powietrznym, w rozmowie z tvn24.pl oszacował, że milion dolarów może wystarczyć na wyprodukowanie co najmniej 200 dronów o średnim zasięgu.
Jurij Kasjanow przypomniał, że prototyp Palianyci został wynaleziony już znacznie wcześniej - przez Niemców. Chodzi o Fieseler Fi 103, "samolot-pocisk", używany podczas II wojny światowej. "Niemiecka Palianyca" miała silnik odrzutowy, leciała na odległość 280 kilometrów i była uzbrojona w głowicę bojową o masie od 500 kilogramów do jednej tony. Koszty jej produkcji sięgały około 160 tysięcy dolarów (według obecnego przelicznika), co jest - jak stwierdził Kasjanow - całkiem rozsądną ceną za pocisk manewrujący. Według Kasjanowa, taka też powinna być cena produkcji ukraińskiej Palianyci.
Podobne zdanie w tej sprawie ma zespół redakcyjny portalu Defense Express. "Silniki odrzutowe mają swoje wady. Największą z nich jest cena. Większa prędkość oznacza, że wymagania dotyczące całej konstrukcji drona rosną pod względem wytrzymałości materiałów. Z grubsza rzecz biorąc, dron ze śmigłem można złożyć z rur wodnych, drona odrzutowego już nie" - napisano w analizie na łamach tego serwisu.
Dziennikarze Defense Express odnotowali również, że sformułowanie "dron rakietowy", które oficjalnie już się przyjęło, nie jest zbyt trafione. "Lepiej brzmiałoby to 'dron odrzutowy', ponieważ o takim mówimy. Ponieważ jest on wyposażony, jak oficjalnie podano, w silnik turboodrzutowy. A żeby być dronem rakietowym, Palianyca powinna mieć silnik rakietowy na paliwo ciekłe lub stałe, takie jak np. rakieta balistyczna" - uzasadniali.
Lotniska na celowniku
Celem ataków nowej broni mają być przede wszystkim strategiczne lotniska wojskowe w Rosji, skąd startują samoloty bombardujące Ukrainę. Na liście takich obiektów są między innymi bazy lotnicze w mieście Sawaslejka w obwodzie niżnonowogrodzkim, Pskowie czy mieście Engels w obwodzie saratowskim. Obiekty te znajdują się 600-700 kilometrów od granicy ukraińskiej.
Baza lotnicza w mieście Engels jest jedynym z niewielu miejsc w Rosji, gdzie stacjonują bombowce strategiczne Tu-95 i Tu-160, wystrzeliwujące rakiety w kierunku Ukrainy. Siły ukraińskie atakowały ją kilkakrotnie.
Z lotniska Sawaslejka startują z kolei myśliwce MiG-31, przenoszące pociski hipersoniczne Kindżał.
Władze w Kijowie nie ukrywają, że taka broń jak Palianyca mogłaby zastąpić uzbrojenie dostarczone przez zachodnich partnerów Kijowa, którzy wciąż nie pozwalają Ukraińcom na jego użycie do ataków na strategiczne cele w głębi Rosji.
Według Ołeha Katkowa Palianyca może być mniej doskonała niż na przykład brytyjskie pociski Storm Shadow, ale - jak to ujął - w warunkach obecnej wojny konieczne jest posiadanie masowej broni, nawet jeśli jest mniej doskonała.
Neptun, Magura, Sea Baby
Zełenski, zanim ogłosił wiadomość o pojawieniu się Palianyci, przypomniał, czym Ukraińcy atakowali Rosjan dotychczas. Przekazał, że na morzu w rosyjskie cele uderzały przeciwokrętowe manewrujące pociski Neptun, morskie drony Sea Baby i Magura V5, na lądzie wrogie cele zestrzeliwały samobieżna armatohaubica Bohdana na podwoziu kołowym oraz przeciwpancerne pociski kierowane Stugna i Korsar, w powietrzu operowały krajowe drony Bóbr, Morok i Lutyj.
O rakietach Neptun najgłośniej było w kwietniu 2022 roku, kiedy siły ukraińskie trafiły rosyjski krążownik Moskwa. Jednostka zatonęła w Morzu Czarnym.
Pod koniec maja tego roku Ukraińcy po raz pierwszy użyli rakiet Neptun w roli "pocisków taktycznych", atakując port Kaukaz w Kraju Krasnodarskim w Rosji. Ponownie uderzyli w sierpniu, wysyłając na dno prom kolejowy z 30 zbiornikami paliwa, które miało trafić na zaanektowany Krym.
Ukraińskie morskie drony Magura V5 wielokrotnie atakowały rosyjskie okręty na Morzu Czarnym. Lista zatopionych lub uszkodzonych przez nich jednostek zawiera kilkanaście pozycji. Trafiony został między innymi okręt rozpoznawczy Iwan Churs, okręt patrolowy Siergiej Kotow, okręt rakietowy Iwanowiec i okręt desantowy Cezar Kunikow.
Pod koniec sierpnia Zełenski ogłosił także inną sensacyjną wiadomość: Ukraina przeprowadziła udany pierwszy test wyprodukowanej w kraju rakiety balistycznej. - Myślałem, że jest za wcześnie, by o tym mówić, ale chciałem, by społeczeństwo doceniło naszych ludzi, którzy pracują przez 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu w zakładach obronnych - stwierdził. Dodał, że nie może na razie ujawnić żadnych szczegółów na temat tego pocisku.
"Wojnę wygrywają ludzie"
Czy Palianyca może zmienić sytuację na ukraińskim froncie? Trudno to przewidzieć. "Nie ma i nikt nigdy nie miał 'cudownej broni', która mogłaby wygrać wojnę. Broń tylko pomaga, ale wojnę wygrywają ludzie" - oświadczył tvn24.pl Jurij Kasianow. Stwierdził, że "wojnę wygrywa się nie tylko na linii frontu, ale przede wszystkim na jej tyłach".
"Możemy i powinniśmy cieszyć się z pojawienia się nowych rodzajów broni: samolotów, rakiet balistycznych czy dronów rakietowych, które poszerzają nasze możliwości, zmniejszają straty i przybliżają koniec wojny. Jednak dziś najbardziej potrzebna jest masowa broń, której używa się codziennie, w dużych ilościach, na wszystkich frontach. Potrzebne są drony FPV, drony rozpoznawcze i drony uderzeniowe dalekiego zasięgu. Nasi żołnierze też potrzebują samochodów, potrzebują paliwa, generatorów i pieców, bo przecież niedługo nadejdzie zima" - podkreślił nasz rozmówca, oficer ukraińskich sił zbrojnych, który od lat ich wpiera jako aktywista organizacji Armia SOS.
Autorka/Autor: Tatiana Serwetnyk
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA