Grupa skrajne prawicowych Izraelczyków chciała demonstracyjnie przemaszerować przez zdominowane przez Arabów miasteczko. W ich kierunku poszybowały kamienie. W odpowiedzi do akcji wkroczyła izraelska policja, która ostrzelała Arabów gazem łzawiącym i gumowymi kulami.
Grupa izraelczyków pod przywództwem Barucha Marzela i Itamara Ben Gvira, chciała przemaszerować przez Umm al-Fahm nawołując do zdelegalizowania Ruchu Islamskiego, który wzywa do "wymazania" Izraela. - Tylko w naszym kraju ktoś może nawoływać do jego zniszczenia i nie ponosić za to żadnych konsekwencji - krzyczał podczas marszu Gvir.
Niebezpieczny spacer
Policja odmówiła aktywistom zgody na przemarsz przez miasto, powołując się na względy bezpieczeństwa. Jednak sąd oddalił te zastrzeżenia i zezwolił na akcję. Około 100 Izraelczyków próbowało zrealizować swoje zamiary i przejść przez Umm al-Fahn, jednak tak jak spodziewała się policja, napotkali na opór Arabów. - Ten marsz nawołuje do przemocy. Oni chcą tu przyjść i pokazać, że arabska mniejszość w Izraelu to barbarzyńcy. Chcemy im udowodnić że jest inaczej - twierdził przedstawiciel Ruchu Islamskiego Hasan Sanallah.
Policja była zmuszona wysłać do ochrony marszu kilkuset funkcjonariuszy. Napięcie sięgnęło zenitu około południa. Z jednej strony poleciały kamienie rzucane przez Palestyńczyków, a w drugą gaz łzawiący i gumowe kule. W wyniku gwałtownych starć kilkadziesiąt osób zostało rannych, a co najmniej 10 aresztowanych.
Ostatecznie policja zmusiła maszerujących Izraelczyków do wejścia do autobusów i pod eskortą przewiozła ich przez miasto.
Źródło: Reuters