Snajperzy na dachach budynków strzegli w poniedziałek w Kwecie w południowo-zachodnim Pakistanie wiernych Kościoła Metodystycznego, świętujących Boże Narodzenie w tydzień po krwawym ataku, do którego przyznało się tak zwane Państwo Islamskie.
W ataku z 17 grudnia zginęło co najmniej dziewięć osób, a 30 zostało rannych. IS w oświadczeniu podało, że dwaj jego członkowie przeprowadzili zamach na kościół metodystyczny Bethel Memorial, w którym przebywało około 400 osób.
Zamachowiec samobójca zdetonował ładunek wybuchowy przy wejściu do budynku. Drugi, który nie zdołał aktywować ładunku, zginął w strzelaninie z policją wewnątrz kościoła.
Komandosi, snajperzy, policjanci
W poniedziałek oprócz snajperów terenu wokół budynku strzegli paramilitarni komandosi i duże siły policyjne. Wiernych było mniej niż zwykle o tej porze roku. - Strach prześladował nas podczas nabożeństwa - powiedziała Rukhsana Nazir, której sześciu krewnych zostało rannych podczas ataku.
Podczas gdy muzułmańscy dygnitarze i politycy przyszli do kościoła na znak solidarności, niektórzy chrześcijanie, w tym Kashif Shamshad, twierdzili, że mają prawo być uzbrojeni podczas nabożeństwa.
- Jesteśmy zagrożeni - powiedział 40-letni mężczyzna, postrzelony trzykrotnie podczas ataku.
Według władz Bethel Memorial wspólnota ta od dziesięciu lat prosiła władze miasta o ochronę.
Dyskryminacja chrześcijan
Ataki na mniejszości religijne w Beludżystanie nie są rzadkością. W 2013 roku podczas ataku na kościół w Peszawarze zginęły 82 osoby. W zeszłym roku w parku w Lahaur zginęło 70 osób, w tym wiele dzieci. A w październiku w samobójczym ataku na suficką świątynię zginęło 18 osób, a 25 zostało rannych.
Chrześcijanie stanowią niecałe 2 procent ponad 200-milionej ludności Pakistanu. W kraju zamieszkanym głównie przez muzułmanów chrześcijanie są dyskryminowani i żyją w strachu przed oskarżeniami o bluźnierstwo, które często są nadużywane, by rozwiązywać osobiste konflikty. Chrześcijanie wykonują też najgorzej opłacane zawody.
Autor: pk/tr / Źródło: PAP