Francuscy śledczy po ponad trzech latach od katastrofy Airbusa 330, który spadł do Atlantyku z 228 osobami na pokładzie, szykują się do opublikowania ostatecznego raportu. Według przecieków ze śledztwa, winę ma ponosić zarówno załoga jak i samolot.
Jak podała na swojej stronie internetowej BEA, francuska komisja zajmująca się bezpieczeństwem w lotnictwie, oficjalne ogłoszenie wyników śledztwa nastąpi w czwartek około godziny 14:30.
Jak podaje agencja AFP powołując się na swoich informatorów, śledczy w 356 stronnicowym dokumencie potwierdzają to, co już wstępnie powiedzieli w 2011 roku. Winę ponosi zarówno wadliwy element samolotu, jak i nieprawidłowa reakcja załogi.
Splot wydarzeń
Raport BEA jest niecierpliwie wyczekiwany nie tylko przez rodziny ofiar, ale też Air France i Airbusa. Obie firmy chciałby mieć jak najmniejszy udział w spowodowaniu katastrofy z oczywistych względów. Najprawdopodobniej ucierpi jednak reputacja obu firm.
Do badanego wypadku doszło pierwszego czerwca 2009 roku. Airbus A330 linii Air France leciał z Rio de Janeiro do Paryża z 228 osobami na pokładzie. Kilkaset mil od wybrzeży Brazylii, nad środkowym Atlantykiem, maszyna napotkałą strefę silnych turbulencji wywołanych przez front burzowy. Jak napisano we wstępnym raporcie BAE z 2011 roku, w którym zawarto informacje uzyskane z wydobytych niewiele wcześniej czarnych skrzynek, od tego momentu zaczął się łańcuch wydarzeń prowadzących do katastrofy.
Po wleceniu w turbulencje wyłączył się autopilot. Chwilę później przyrządy wykazały gwałtowne zwolnienie maszyny i rozległy się alarmy ostrzegające przed przeciągnięciem, czyli utratą siły nośnej z powodu zbyt małej prędkości. Dwaj piloci zaczęli szukać przyczyn dziwnego zachowywania się awioniki i jak ustalili śledczy, przestali zwracać uwagę na położenie samolotu, który w tym czasie wszedł w łagodne nurkowanie połączone ze skrętem, którego nie kontrował wyłączony autopilot.
Do kokpitu wrócił też kapitan, których chwilę wcześniej udał się na odpoczynek, ale nie przejął kontroli nad sytuacją i nie rozwiązał problemu. Po kilku minutach opadania samolot uderzył w wodę. Załoga niemal do końca nie była świadoma krytycznej sytuacji.
Wina wspólna
Poza złym postępowaniem załogi, która skoncentrowała się na problemie z awioniką i zapomniała o pilotowaniu maszyny, winę ma ponosić też sprzęt. Jak ustalili śledczy, winę za wadliwe wskazania prędkości i "zwariowanie" systemów maszyny ponosiły wadliwie działające "rurki Pitota", które służą do mierzenia prędkości.
Wina ma się rozkładać więc pomiędzy Air France, odpowiedzialne za załogę i Airbusa oraz firmę Thales, które odpowiadają za źle działające urządzenia.
Autor: mk//kdj/k / Źródło: CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA