Prawnik francuskiej dziennikarki i pisarki Tristane Banon złożył we wtorek doniesienie w sprawie próby gwałtu, której miał się dopuścić na niej Dominique Strauss-Kahn. Chodzi o sprawę sprzed ośmiu lat.
Do zdarzenia miało dojść w 2003 roku, podczas wywiadu, który kobieta przeprowadzała w mieszkaniu Strauss-Kahna. Banon pojawiła się tam w charakterze dziennikarki, miała wtedy 22 lata.
- Włączyłam magnetofon od razu, ale to go nie speszyło. Chciał, żebym trzymała go za rękę podczas zadawania pytań. Potem dotknął mojego ramienia. To już było za dużo, więc zareagowałam - wyznała w 2007 roku, Banon nie mówiąc wtedy jednak, kto był napastnikiem.
Rzucił mnie na podłogę, kopałam go. Zerwał mi bluzkę i rozpiął stanik, chciał rozpiąć spodnie. Użyłam słowa "gwałt", żeby go przestraszyć, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Tristane Banon
- Rzucił mnie na podłogę, kopałam go. Zerwał mi bluzkę i rozpiął stanik, chciał rozpiąć spodnie. Użyłam słowa "gwałt", żeby go przestraszyć, ale nie zrobiło to na nim wrażenia - dodała. Banon udało się w końcu wydostać z rąk mężczyzny.
Na początku pisarka nie zdradziła, kto był niedoszłym gwałcicielem. Później wyznała, że chodzi o Dominique'a Strauss-Kahna.
Oskarżenia wyssane z palca?
Jak powiedziała, zdecydowała się złożyć doniesienie o przestępstwie, bo miała już dość oskarżania jej o sfabrykowanie historii. – Nie mogę już znieść słuchania tego, że muszę kłamać, bo nie wniosłam pozwu – powiedziała Banon magazynowi "L’Express".
Sam DSK stwierdził, że rewelacje Banon są wyssane z palca, a jego adwokaci zagrozili kobiecie oskarżeniem o zniesławienie ich klienta.
Źródło: France24